Sejmowa komisja zatwierdziła w ubiegłym tygodniu kandydatury Sławomira Dąbrowy na stanowisko ambasadora w Sofii i Bogdana Góralczyka na stanowisko ambasadora w Bangkoku. Obaj przeszli jednogłośnie. No i przy tej okazji parę osób w MSZ ucięło sobie pogawędkę. Najpierw o Dąbrowie. Jego wyjazd na placówkę (a ma już oczywiście agrément) spowoduje kolejną wyrwę w kierownictwie MSZ. Najpierw odeszła Danuta Hübner jako pełny minister. Teraz odchodzi Dąbrowa. Jan Truszczyński leczy się, jest po operacji oczu. Zaś Andrzej Załucki wyjeżdża do sanatorium. Włodzimierzowi Cimoszewiczowi zostaje więc dwóch zastępców – Adam Daniel Rotfeld i Bogusław Zaleski. Mało? W latach 50. i 60. to by wystarczyło, ale teraz, kiedy minister i wiceministrowie bez mała częściej są za granicą niż w kraju, dwóch zastępców to za mało. Oznacza to, że minister niedługo powoła nowych wiceministrów. Kogo? Podobno są już dwaj kandydaci, od spraw gospodarczych, ale jeszcze się nie zdecydowali. Cała sprawa ma zresztą wkrótce się rozstrzygnąć. Więc czekamy. Przy okazji Góralczyka poruszono z kolei inne wątki. Zwłaszcza wymiany kadrowej. Wrócił już z Bangkoku jego poprzednik, Jerzy Surdykowski. I nie wrócił do MSZ, ministerstwo nie miało ochoty korzystać z jego umiejętności w centrali. Więc zastanawiano się, kiedy Surdykowski zacznie się skarżyć w gazetach na złe traktowanie „uliczników” (to jego termin określający tych, którzy do dyplomacji przyszli „z ulicy”, czyli przeważnie z notesu Bronisława Geremka) przez MSZ. Ale przede wszystkim dyskutowano o najbliższych miesiącach roku obecnego i następnego. Otóż w ciągu najbliższych 12 miesięcy powinno wrócić do kraju około 30 ambasadorów, bo kończy się im czteroletni okres rotacji. Nie wszyscy wrócą do MSZ, bo nie wszyscy są pracownikami ministerstwa. Ale nasuwa się pytanie: na jakich stanowiskach ci, którzy wrócą, zostaną zatrudnieni? No i pytanie numer dwa: kto pojedzie na ich miejsce? Według jakiego klucza Włodzimierz Cimoszewicz będzie dobierał nowych ambasadorów? Czy będą to przede wszystkim pracownicy centrali? To są rzeczy bardzo ludzi w MSZ interesujące, tym bardziej że zmiana będzie dotyczyć nie tylko ambasadorów, ale i konsulów oraz pracowników merytorycznych. Co więcej, z każdym rokiem tych powrotów (i wyjazdów) będzie przybywać, bo wyjazdowy bum polska dyplomacja przeżyła w roku 2001, kiedy Władysław Bartoszewski wysyłał urzędników AWS niemal taśmowo… A może ktoś wróci wcześniej? Na przykład parę osób porobiło w MSZ zakłady, że nie dotrwa do końca rotacji Michał Radlicki, ambasador we Włoszech. A to za sprawą nieszczęsnej budowy ambasady w Berlinie. NIK twierdzi, że MSZ straciło na tym pomyśle 15 mln zł. Że te pieniądze przemarnowało. A Radlicki – przypomnijmy – jako dyrektor generalny te wydatki podpisywał. Wszystko wskazuje na to, że ministerstwo zgodzi się z opinią NIK, w takim duchu pisana jest do Izby odpowiedź. Jeżeli tak, to wtedy przyjdzie czas na decyzje kadrowe. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint