Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

Włodzimierz Cimoszewicz wyszedł z MSZ, tak jak wszedł. Gdy przychodził, przyprowadził ze sobą dyrektora sekretariatu – Janusza Mrowca, i szefa gabinetu politycznego – Bogdana Góralczyka. No i Mariusza Edgaro. Trzy osoby, którym nie pobłażał. Bo Mrowca, gdy się okazało, że nie trzyma poziomu, szybko odesłał na daleką placówkę. Teraz, przechodząc do Sejmu, również zachował się ascetycznie – wziął ze sobą Krzysztofa Krajewskiego (przyszedł do MSZ z Jerzym Koźmińskim), który był zastępcą dyrektora Sekretariatu Ministra. I na tyle sprawnym, że teraz będzie szefem Gabinetu Marszałka. Z Cimoszewiczem do Sejmu przeszli też Mariusz Edgaro i jedna osoba do obsługi medialnej. I tyle. Jeśli chodzi o Sekretariat Ministra, to odejście Krajewskiego nie jest jedyne. Otóż za parę miesięcy do Maroka na stanowisko ambasadora pojedzie Joanna Wronecka, dyrektor sekretariatu. Jej wyjazd był już ustalony parę miesięcy temu. Wronecka (w MSZ postrzegana jako osoba ze staffu Bronisława Geremka) świat arabski zna świetnie, była dobrym ambasadorem w Egipcie, ma dobre notowania jako dyrektor sekretariatu, więc teraz dopisze sobie kolejną placówkę w karierze. Tak jak kolejne stanowisko dopisze sobie rychło Jerzy Bahr, który dość niespodziewanie został szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Bahr to człowiek z Krakowa, gdzie ukończył socjologię i studia politologiczne. W roku 1974 pojawił się w MSZ, w Departamencie 1, zajmującym się krajami socjalistycznymi (bez ZSRR). Zaliczył placówkę w Rumunii, aż przyszedł stan wojenny. Wtedy to Bahr, w formie protestu, zwolnił się z MSZ. Ale nie chciał złożyć legitymacji partyjnej. Tak to zszokowało ludzi w ministerstwie, że zajęła się tym egzekutywa. I organizacja partyjna dała mu wybór: albo wycofuje podanie o zwolnienie z MSZ (wiadomo, ludzie w szoku różne rzeczy piszą) i o sprawie zapominamy, albo rezygnuje również z członkostwa w PZPR. Ale Bahr nie był w szoku, uparł się przy swoimi wyjechał do Krakowa. Po paru miesiącach, wiosną 1982 r., skreślono go z listy członków partii, bo nie płacił składek. A on sam wyjechał do Wiednia. Później, w drugiej połowie lat 80. znalazł się w Bernie, w jednym z ośrodków naukowych, gdzie zajmował się krajami socjalistycznymi. Nowy etap w jego karierze nastąpił po roku 1991. Wrócił do Polski i od razu pojechał jako radca do Moskwy, potem był konsulem w Kaliningradzie. A potem dyrektorem Departamentu Europy Wschodniej. Tu zderzył się z UOP, który nie chciał mu wydać certyfikatu bezpieczeństwa. To było śmieszne, bo jako dyrektor nie miał prawa czytać szyfrogramów z placówek, które przychodziły na jego biurko. W MSZ więc żartowano, że czyta je jego sekretarka, a potem mu o nich opowiada. Obiekcje cywilnych służb specjalnych za bardzo mu nie zaszkodziły. Wyjechał na ambasadora do Kijowa. A stamtąd, po skończonej rotacji, niemal bezpośrednio do Wilna. A teraz wyląduje w BBN, jako szef. Piękne zwieńczenie kariery. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2005, 2005

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché