Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

No to wszystko jasne, wiemy już, kto będzie nowym ambasadorem RP w Stanach Zjednoczonych. Jeszcze niedawno miał nim być Andrzej Olechowski, już wyraził zgodę i uruchomiono pierwsze procedury. Ale podniósł się polityczny krzyk i Olechowski się wycofał. Potem mieliśmy parę miesięcy milczenia, przerywanego lobbystycznymi spekulacjami. Dziś wiadomo, że człowiekiem, który ma jechać do Waszyngtonu, jest Henryk Szlajfer, obecny dyrektor Departamentu Ameryki. Szlajfer znany jest jako uczestnik Marca 1968, jako student został aresztowany i skazany na dwa lata więzienia. Po wyjściu z więzienia wznowił studia, skończył je w 1973 r., a pięć lat później obronił doktorat. Od sierpnia 1980 r. pracował w Polskiej Akademii Nauk, był związany z Instytutem Historii. Od tego czasu miewał również wykłady w ośrodkach badawczych na Zachodzie. Po zmianie ustroju, jako protegowany Bronisława Geremka, trafił najpierw do PISM jako wicedyrektor, potem, po likwidacji instytutu, kierował Departamentem Badań Strategicznych MSZ. A potem Departamentem Strategii i Planowania. Gdy szefem MSZ został Bronisław Geremek, Szlajfer znalazł się w ścisłym kierownictwie MSZ. To on koordynował i pisał Geremkowi wystąpienia (koordynował, bo najpierw zbiera się materiały z departamentów, później zaś na ich postawie pisze się wystąpienie). W 1999 r. Szlajfer wyjechał jako ambasador do Wiednia, jako stały przedstawiciel RP przy tamtejszym Biurze ONZ oraz szef Misji przy OBWE. Gdy rok temu wracał do kraju, spekulowano, jakie stanowisko obejmie. Początkowo spodziewano się, że zostanie dyrektorem Departamentu Polityki Bezpieczeństwa, ostatecznie został dyrektorem Departamentu Ameryki. A teraz ma jechać do USA. Czy to dobra kandydatura? Na MSZ-etowskich korytarzach padł m.in. zarzut, że Szlajfer jedzie ze zbyt niskiego szczebla – że do takiego kraju Rzeczpospolita powinna wysłać przynajmniej wiceministra. To fakt, coś w tym jest, można było wcześniej mianować go podsekretarzem stanu. Niektórzy podnoszą też argument, że Szlajfer nie ma głowy do pracy administracyjnej, to subtelny intelektualista, typ mózgowca, a nie kierownika. Te sprawy zresztą najchętniej cedował na swego zastępcę, płk. Bolesława Świetlickiego (był jego zastępcą w MSZ-etowskich departamentach i na placówce w Wiedniu), no i najlepiej to nie wychodziło. Więc ludzie się zastanawiają, czy i tym razem Szlajfer zabierze go ze sobą na placówkę. Za to nikt nie kwestionuje jego zdolności analitycznych. Ani znajomości Ameryki oraz kontaktów w establishmencie USA. Zna tych ludzi od dawna, mówi się, że dobrą rekomendację wystawił mu też Jerzy Koźmiński. A politycznie? Politycznie jest to zagranie na nosie Rokicie i Kaczyńskim. Bardzo się burzyli, gdy Cimoszewicz chciał im wysłać do Waszyngtonu Olechowskiego. Więc go zablokowali. No to teraz za ambasadora, zamiast założyciela Platformy Obywatelskiej, będą mieli przyjaciela Geremka. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2005, 2005

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché