Ludzie w MSZ zastanawiają się, kto staje na głowie, żeby zatrzymać Henryka Szlajfera, który ma być ambasadorem Polski w USA. Jeśli chodzi o Warszawę, to wiadomo, panowie z POPiS-u. Ich kalkulacja jest prosta – jeśli ten rząd nie mianuje ambasadora w USA, to decyzję podejmie rząd następny. Czyli oni. A jeśli chodzi o MSZ? Tu tropy prowadzą do Agnieszki Magdziak-Miszewskiej, która jest naszym konsulem generalnym w Nowym Jorku, no i do Radka Sikorskiego. Oni mają swoje ambicje, prowadzą swoje gry, mówi się o tym na MSZ-etowskich korytarzach na głos. Magdziak-Miszewska chętnie zostałaby ambasadorem, Sikorski – ministrem. No, zobaczymy, jak to wszystko się powiedzie. Bo to gra nie tylko o prestiż. Ambasador może sporo, o tym, jak jego przychylność bądź wrogość może wpływać na rozmaite inicjatywy, pisaliśmy wielokrotnie. Więc dorzućmy do tego ogródka jeszcze jeden malutki kamyczek. Otóż we Włoszech ambasadorem RP jest Michał Radlicki, były asystent Bronisława Geremka, były dyrektor generalny MSZ, człowiek, który za Buzka ustawiał MSZ-etowskie kadry. I oto parę tygodni temu była we Włoszech Izabela Jaruga-Nowacka. Przyleciała do Włoch z oficjalną delegacją jako wicepremier polskiego rządu, który ma wziąć uroczystości w obchodach 60. rocznicy wyzwolenia Bolonii. Obchody były huczne, zjechali się weterani z Anglii, Australii, byli Polacy, odprawiono mszę ekumeniczną – w sumie była wielka impreza. I oto na Jarugę-Nowacką, jeszcze przed uroczystościami, naciskać zaczął ambasador Radlicki. On zauważył, że w programie wizyty pani wicepremier jest spotkanie z Sergiem Cofferatim, syndykiem Bolonii, czyli jej burmistrzem. Więc to spotkanie zaczął odradzać. A dlaczego? Ano dlatego – przekonywał – że burmistrz jest osobą kontrowersyjną, człowiekiem o mocno lewicowych poglądach (wywodzi się z ruchu związkowego), takie spotkanie mogłoby zatem skomplikować nasze stosunki z rządem Włoch, który jest prawicowy. Głowa głębokiego PRL-u – Radlicki uważał, że Berlusconi obrazi się na Polskę, bo wicepremier Jaruga-Nowacka poda rękę lewicowemu burmistrzowi! No i mocno pracował, by do tego spotkania nie doszło. Radlicki przegrał tę grę, Jaruga-Nowacka z syndykiem się spotkała. Więc on (ambasador) wykorzystał pretekst, że właśnie w Rzymie odbywa się msza inauguracyjna Benedykta XVI, i do Bolonii na uroczystości rocznicowe w ogóle nie przyjechał… Co ciekawe, w MSZ-etowskich materiałach Cofferati opisywany jest jako jeden z liderów włoskiej centrolewicy, jako polityk, który po najbliższych wyborach może być wicepremierem, a nawet premierem! Dodajmy, że materiały te są opracowywane w dużym stopniu na podstawie informacji napływających z ambasady. Jak więc to wszystko pojąć? Że nasz MSZ jest rozdarty na temat Cofferatiego – i raz jest to osoba kontrowersyjna, której trzeba unikać, a innym razem wschodząca gwiazda? Tak to jest, gdy się wysyła na ambasadora człowieka, który za swą misję uznaje lokajowanie prawicy i utrudnianie lewicy. I tyle z tego pojmuje. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint