Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

W MSZ-ecie tak samo skrzętnie liczą, kto na placówkę wyjechał, jak i to, kto na niej został. No więc został na przykład Jan Tombiński, ambasador RP w Paryżu. Przez długie miesiące spekulowano, kto go zastąpi, bo Tombińskiemu mijał czwarty rok pracy na placówce, więc powinien był zjeżdżać do Warszawy. Żelaznym faworytem był wiceminister Jan Truszczyński. Ale grzecznie odmówił, po dymisji rządu zamierza przejść do pracy w jednym z banków, nie da się ani odwoływać, ani lustrować. Wiele mówiono również, że ambasadorem w Paryżu zostanie Waldemar Dąbrowski, minister kultury. Ale ostatecznie jego kandydatury nie zgłoszono. Koło Paryża chodziło też parę innych osób. No i wreszcie stało się tak, że Tombiński napisał pismo, by przedłużyć mu pobyt na placówce o rok, a minister to zaakceptował. W MSZ komentują to rozmaicie. Po pierwsze, jako widoczny znak, że ambasador zrezygnował z ambicji zostania wiceministrem. Tombiński jest z Krakowa, jest też bliskim znajomym Jana Rokity. Na tej podstawie zakładano więc, że gdy przyjdzie nowa ekipa, będzie się ubiegał o stanowisko podsekretarza stanu. Nie bacząc nawet na to, że w butach po Truszczyńskim wyglądałby dziwnie. No, ale skoro zamierza zostać w Paryżu jeszcze przynajmniej rok, to znaczy, że kariera ministerialna mniej go interesuje. Paru potencjalnych rywali Tombińskiego na pewno więc się ucieszyło, ale pewnie zmartwili się MSZ-owscy księgowi. Rzecz bowiem w tym, że państwo polskie wynajmuje ambasadorowi rezydencję, płacąc 10 tys. euro miesięcznie. Wynajmuje, bo ambasador dysponuje liczną rodziną, ma ósemkę dzieci, dziewiąte jest w drodze (gratulujemy), więc nie mieścił się w dotychczasowej rezydencji, którą od lat zajmowali kolejni ambasadorowie. Ona stoi pusta. I tylko złośliwcy przypominają, że ta sama Francja przeżywała w lutym podobne wydarzenie. Otóż media wówczas ujawniły, że minister gospodarki, finansów i przemysłu, Hervé Gaymard (też miał ósemkę dzieci), dysponuje wynajmowanym przez państwo 600-metrowym apartamentem. Każde z dzieci ma w nim swój pokój, a sam minister salę do ćwiczeń. Państwo francuskie zaś płaciło za te wygody czynsz w wysokości 14 tys. euro miesięcznie. Wybuchł wówczas skandal, premier Raffarin zdymisjonował ministra i wydał zarządzenie określające i metraż, i wysokość czynszu za mieszkania wynajmowane ministrom. Ale Polska to nie Francja. Wysłaliśmy do Paryża ambasadora nie z pierwszej ligi, a potem wynajęliśmy mu rezydencję, bo w starej było mu za ciasno. Nie wiadomo po co. Gwoli sprawiedliwości dodajmy, że Paryż nie jest wyjątkiem. Podobnie jest na przykład w Kijowie, gdzie nowej rezydencji zażyczył sobie poprzedni ambasador. A także konsul generalny, który zażądał nowego mieszkania, bo stare mu się nie podobało. Dla porządku: stare mieszkanie konsula kosztowało 800 dol. USA miesięcznie, nowe – 3,5 tys. dol. Państwo polskie płaci. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 32/2005

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché