Emerytury z rynku finansowego to wielka, kosztowna iluzja Prof. Leokadia Oręziak Pani profesor, mocno krytykowała pani otwarte fundusze emerytalne. Teraz nie mniej ostro krytykuje pani pracownicze plany kapitałowe. Czy PPK są równie groźne dla emerytów i finansów państwa? – Tak, PPK to system bardzo podobny do OFE. Towarzyszy mu taka sama propaganda o konieczności dodatkowego oszczędzania na rynku finansowym, gdyż przyszłe emerytury z ZUS będą niskie. W tej propagandzie pomija się to, że celem reformy emerytalnej z 1999 r. było takie obniżenie państwowych emerytur, by zrobić jak najwięcej miejsca dla emerytur prywatnych, pochodzących z inwestowania składek emerytalnych w różne aktywa finansowe, w tym w akcje i obligacje. PPK są kontynuacją tego procesu. W tej propagandzie twórcy PPK mocno eksponują potencjalne efekty w postaci wyższego wzrostu gospodarczego uzyskanego dzięki inwestycjom finansowanym ze zwiększonych oszczędności. Ponieważ hasła te, trudne do zweryfikowania, nie są w stanie zapewnić nowemu projektowi niezbędnego poparcia społecznego, zastosowano kilka rozwiązań mających pokazać Polakom, że PPK to będzie coś innego niż OFE. Proponuje się PPK, bo Polacy poznali się na złudnych korzyściach z OFE? – Przy wprowadzaniu OFE jako drugiego przymusowego filara emerytalnego Polakom wiele obiecywano. W praktyce okazało się, że z powodu tego filara dług publiczny wzrósł o ponad 300 mld zł. Powszechne towarzystwa emerytalne (PTE) zarządzające OFE pobrały sobie kilkadziesiąt miliardów złotych w postaci opłat i prowizji, a same aktywa funduszy mocno zredukował niedawny kryzys finansowy. Zmiany wprowadzone w OFE w latach 2011-2014 nie zostały społeczeństwu wyjaśnione przez ówcześnie rządzących. Dlatego przez wiele osób są negatywnie oceniane, choć były konieczne. Mimo negatywnych doświadczeń z OFE obecne władze chcą wprowadzić PPK, choć to rozwiązanie z jednej strony jest niekorzystne z punktu widzenia pracowników i przyszłych emerytów, z drugiej – bardzo kosztowne dla finansów publicznych. PiS liczy, że Polacy nie zorientują się, jaką pułapką są PPK? – Tego nie wiem, ale nie bardzo rozumiem, czemu idzie na takie neoliberalne rozwiązanie. Wyrafinowana pułapka Co to są PPK? Jakie są ich podstawowe założenia? I co stanowi zagrożenie dla pracowników, a co dla państwa? – Projekt ustawy o PPK został przedstawiony przez rząd Mateusza Morawieckiego w połowie lutego br. Przyjęto w nim, że do PPK ma być odprowadzana składka wynosząca co najmniej 3,5% wynagrodzenia brutto, w tym 2% ze środków pracownika, a 1,5% ze środków pracodawcy. Pracownik może też zadeklarować składkę dodatkową w wysokości do 2% wynagrodzenia, a podmiot zatrudniający do 2,5% wynagrodzenia. Proponowany system ma stopniowo objąć wszystkie podmioty, zarówno prywatne, jak i publiczne, zatrudniające co najmniej jednego pracownika. Na początek, bo już od stycznia 2019 r., obowiązek zapewnienia PPK ma dotyczyć przedsiębiorstw zatrudniających co najmniej 250 osób, a następnie stopniowo wszystkich pozostałych firm. Od lipca 2020 r. obowiązkiem tym zostałyby objęte także wszystkie jednostki działające w sektorze publicznym, w tym szkoły, uczelnie czy szpitale. Kluczowym elementem proponowanego rozwiązania jest automatyczne włączenie do PPK pracowników w wieku do 55 lat. Czyli nie ma zmiłuj, musisz być w PPK. – Ten wymóg przynależenia do nowego systemu to najważniejsza rzecz w całym projekcie. Jego autorzy liczą, że z 11,4 mln pracowników, którzy byliby objęci tym zapisem, aż 75%, czyli 8,6 mln osób, nie zrezygnuje z PPK i w ten sposób zgodzi się na odprowadzanie składek do tych planów. Przyjmuje się założenie, że tylko nieliczne osoby podejmą działania, by wycofać się z systemu, do którego włączy się je przymusowo. Większość pracowników z różnych powodów, w tym z braku wiedzy o możliwości rezygnacji, z braku czasu, z obawy przed utratą pracy czy jakimiś innymi represjami, nie będzie w stanie wyjść z PPK. To znaczy, że udział w PPK będzie nie świadomą i celową decyzją, ale efektem wyrafinowanej pułapki zastawionej przez PiS? – Na to wychodzi. I pewnie dlatego zachętą dla pracownika do udziału w tym systemie mają być tzw. składka powitalna w wysokości 250 zł oraz dopłaty roczne w kwocie 240 zł, dodajmy – oba elementy finansowane z Funduszu Pracy, a więc ze środków publicznych. Obowiązkowe składki na ten fundusz pobierane są od wynagrodzeń pracowników i zasadniczo przeznaczane na działalność interwencyjną na rynku pracy (w tym na zasiłki dla bezrobotnych, roboty publiczne, szkolenie i przekwalifikowanie