Podczas gdy Europejczycy z kontynentu coraz lepiej się dogadują, Brytyjczycy tracą zdolność komunikowania się z innymi narodami To zawsze był, przynajmniej trochę, obiekt niewybrednych żartów. Anglicy, którzy nie uczą się języków obcych, bo zwyczajnie nie muszą tego robić – cały świat mówi przecież tak jak oni. Nie chodziło zresztą jedynie o wygodę, to była też kwestia filozofii lingwistycznej, myślenia o nauczaniu takich przedmiotów w szkołach i na uczelniach. Różnice między obcokrajowcami a mieszkańcami Wysp objawiały się nawet w rozmowach na temat samego języka angielskiego. Wystarczy zapytać o czasy gramatyczne. Kiedy w międzynarodowej grupie studentów padało pytanie, ile ich istnieje w angielskim, miejscowi bez zastanowienia odpowiadali, że trzy: przeszły, teraźniejszy i przyszły. Polski student (w tym autor tego artykułu) wystrzeliwał jednak z odpowiedzią skrajnie różną, najczęściej wskazując aż 16 konstrukcji językowych. Nic dziwnego, w końcu angielski w XX w. stał się absolutnym lingua franca nie tylko Starego Kontynentu, lecz w ogóle całego świata, nauczany w szkołach, na studiach, na kursach itd. Z wyjątkiem samych Wysp Brytyjskich, gdzie nauka rodzimego języka jako szkolny przedmiot właściwie nie istnieje, nie w tradycyjnym znaczeniu. Większość Anglików nie zna podstaw gramatycznych swojego języka, egzamin maturalny nie jest z niego obowiązkowy, a nauczanie koncentruje się na literaturze i tzw. realioznawstwie, czyli społecznych i kulturowych kontekstach, w których język funkcjonuje. Na kontynencie zaś 91% uczniów szkół pierwszego i drugiego stopnia uczy się angielskiego przede wszystkim pod kątem gramatycznym (dane za Pew Research Center). Coraz trudniej obronić tezę, że Anglicy mają przewagę nawet we własnym języku. Językowy dramat Rozjazd między Europą kontynentalną a Wyspami Brytyjskimi w zakresie zdolności komunikowania się w językach obcych istniał zawsze, ale w ostatnich latach drastycznie się zwiększył i trudno nie wiązać tego trendu z polityką. Tendencję spadkową pokazują dane. Jak wynika z informacji brytyjskiego ministerstwa edukacji, liczba uczniów podchodzących do egzaminów maturalnych (A levels) z języka obcego zmniejszyła się pomiędzy rokiem 2022 a 2023 w przypadku wszystkich trzech najważniejszych języków europejskich: francuskiego, hiszpańskiego i niemieckiego. A będzie tylko gorzej. Badanie wśród uczniów na poziomie GCSE, czyli na przedostatnim szczeblu edukacyjnym w angielskim systemie, przeprowadzone przez British Council, publiczną instytucję zajmującą się nauczaniem i popularyzowaniem angielskiego za granicą, wskazało, że zaledwie co piąty zamierza kontynuować naukę języka obcego. Dla porównania – i tu znowu przydatne będą dane Pew Research Center – na kontynencie aż 92% uczniów na tym samym szczeblu oświatowym uczy się języka. Co więcej, 67% uczy się nawet dwóch, w większości angielskiego i innego języka z kontynentu. Spośród tych, którzy w Anglii nie chcą się uczyć obcej mowy, aż 90% jest zdania, że nie będzie im to do niczego potrzebne w dalszej karierze zawodowej. Są tacy, którzy nie widzą żadnego sensu w rozwijaniu tych umiejętności. To już nie jest negatywny trend, to gigantyczny kryzys. Im bardziej rozszerzymy horyzont czasowy, tym lepiej widać skalę językowego dramatu. W 2011 r. na Wyspach do matury z niemieckiego podeszło 4866 uczniów. Nieco ponad dekadę później liczba ta zmniejszyła się o połowę, w maju egzamin pisało 2358 abiturientów. Podobne trendy utrzymują się dla francuskiego, włoskiego i hiszpańskiego. Wzrost zanotowano jedynie w kategorii „innych języków współczesnych”, ale ministerstwo edukacji, British Council oraz badacze brytyjskiej oświaty wskazują, że to raczej odstępstwo od trendu. Wynika bowiem z faktu, że do egzaminu chociażby z polskiego podchodzi coraz więcej uczniów dwujęzycznych, urodzonych w Polsce albo wychowanych w polskich rodzinach mieszkających na Wyspach. To oczywiście bardzo ważne, że brytyjski rząd utrzymał maturę z polskiego, doceniając w ten sposób znaczenie nadwiślańskiej diaspory. Trudno jednak, żeby było inaczej, skoro Polacy we wszystkich częściach Zjednoczonego Królestwa stanowią najliczniejszą grupę uczniów wywodzących się z innego niż angielski środowiska językowego. W Szkocji są dwuipółkrotnie liczniejsi niż druga największa grupa, użytkownicy języka Urdu. Złe języki Wielka Brytania odwraca się od reszty świata i nawet tego nie ukrywa. Rządzący krajem przez ostatnie 13 lat konserwatyści nie zrobili nic, by ten dystans zmniejszyć, inwestując za to w umiejętności językowe mające niewiele wspólnego ze współczesnym rynkiem pracy. Teoretycznie w szkołach podlegających regulacjom rządowym (bo nie są one