Czy nowa zimna wojna?

Czy nowa zimna wojna?

National Security Advisor John Bolton listens as US President Donald Trump addresses the nation on the situation in Syria April 13, 2018 at the White House in Washington, DC. Trump said strikes on Syria are under way. / AFP PHOTO / Mandel NGAN

Nic tak nie zapewnia poparcia społeczeństwa prezydentowi Stanów Zjednoczonych jak poczucie zewnętrznego zagrożenia Codziennie przeglądam kilka tytułów prasy amerykańskiej i zauważyłem, że od pewnego czasu pojawia się tam termin nowa zimna wojna na określenie obecnego stanu stosunków amerykańsko-rosyjskich. Donald Trump, solidaryzując się z sankcjami rządu brytyjskiego wobec Rosji za atak środkiem chemicznym na byłego rosyjskiego agenta Siergieja Skripala i jego córkę, wydalił z USA 48 pracowników ambasady rosyjskiej w Waszyngtonie i 12 pracowników misji rosyjskiej w ONZ. Ponadto Amerykanie zamknęli konsulat rosyjski w Seattle na Zachodnim Wybrzeżu. Było to największe liczebnie wydalenie rosyjskiego personelu w historii stosunków na linii Waszyngton-Moskwa. Powrót do „gwiezdnych wojen” Tak złej atmosfery w stosunkach amerykańsko-rosyjskich nie było od czasów zimnej wojny. Rosja oczywiście zaprzecza, że ma cokolwiek wspólnego z zamachem na życie Skripala, i twierdzi, że we wrześniu 2017 r. zakończyła proces likwidacji swojej broni chemicznej, co potwierdziła międzynarodowa kontrola. Wobec Stanów Zjednoczonych Rosjanie odpowiedzieli symetrycznymi sankcjami, wydalając 60 dyplomatów amerykańskich i zamykając konsulat amerykański w Sankt Petersburgu. Trump postępował wobec Rosji w charakterystyczny dla siebie sposób. Z jednej strony, wzywał do poprawy stosunków i zapowiadał spotkanie z Putinem, z drugiej zaś, 6 kwietnia ogłosił nowe sankcje jako karę za ingerencję Rosji w prezydencką kampanię wyborczą w 2016 r. Nowymi sankcjami objętych zostało kilku rosyjskich superbogaczy i 12 firm oraz przeszło 20 wysokich rangą członków rządu rosyjskiego i rosyjskich biznesmenów. Nowe sankcje, które spowodowały spadek akcji spółek rosyjskich na moskiewskiej giełdzie, były wynikiem śledztwa przeprowadzonego przez Kongres. Oprócz widocznego pogorszenia stosunków jest jeszcze kilka innych wydarzeń na amerykańskiej scenie politycznej sprzyjających nowej zimnej wojnie. Wyraźnie uaktywniają się w USA środowiska konserwatywne. Wiosną 2018 r. świadomy tej sytuacji Donald Trump postanowił zjednać je sobie. Poparł m.in. ideę militaryzacji kosmosu poprzez plan budowy amerykańskich wojsk kosmicznych. Innymi słowy, był to swego rodzaju powrót do programu „gwiezdnych wojen” Ronalda Reagana. Rząd amerykański uzasadniał ten program zaniepokojeniem aktywnością Chin w kosmosie. Karuzela stanowisk w Białym Domu Przykładem zwrotu w kierunku bardziej konserwatywnej polityki Trumpa są zmiany personalne w Białym Domu. Z otoczenia prezydenta były zwalniane lub odchodziły na własną prośbę osoby kojarzone z umiarkowaną polityką wewnętrzną i zagraniczną. 22 marca odszedł m.in. gen. Herbert Raymond McMaster, doradca prezydenta do spraw bezpieczeństwa narodowego. W kwietniu ze stanowiska zastępcy szefa do spraw bezpieczeństwa narodowego zrezygnowała jego współpracownica Nadia Schadlow. Z posadą w Białym Domu pożegnał się też czołowy prawnik John Dowd, który nie zgadzał się z agresywniejszą polityką prezydenta Trumpa. 7 marca ustąpił ze stanowiska szef Narodowej Rady Gospodarczej Gary Cohn. 13 marca prezydent zwolnił za pośrednictwem Twittera sekretarza stanu Rexa Tillersona uchodzącego za polityka umiarkowanego. Wymieniłem tylko niektóre dymisje wśród personelu Białego Domu. Takiego chaosu personalnego i tak częstych zmian w otoczeniu prezydenta nie było w całym okresie po II wojnie światowej. Na miejsce zwolnionych osób Trump powoływał współpracowników o bardziej konserwatywnych poglądach. Nowym doradcą do spraw bezpieczeństwa narodowego został John R. Bolton, były ambasador USA w ONZ, znany z jastrzębich poglądów na sprawy polityki międzynarodowej. Bolton ma opinię „najbardziej niedyplomatycznego dyplomaty”. Jest zwolennikiem tzw. ataku wyprzedzającego na Koreę Północną. Po objęciu stanowiska w Białym Domu Bolton zwolnił kilku pracowników, m.in. głównego doradcę do spraw bezpieczeństwa narodowego Toma Bosserta, i otoczył się zaufanymi osobami podzielającymi jego skrajnie konserwatywne poglądy. Zwolennikiem takich poglądów jest również nowy szef dyplomacji Mike Pompeo. Po tej nominacji z Departamentu Stanu odeszło kilku doświadczonych pracowników, którzy czuli, że będzie im trudno współpracować z tak arcykonserwatywnym szefem. Pompeo natomiast znakomicie współpracował z ambasador USA w ONZ Nikki Haley, rzeczniczką zdecydowanie prawicowych poglądów. W wyniku tych zmian personalnych polityka zagraniczna USA stała się bardziej konserwatywna. Prezydent Trump, uchodzący za polityka nieprzewidywalnego, coraz częściej publicznie wyraża skrajnie konserwatywne oceny sytuacji międzynarodowej. By uciszyć głosy zaniepokojenia chaosem personalnym w Białym Domu, 11 kwietnia Donald Trump

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17-18/2018, 2018

Kategorie: Opinie