Członkowie SPD wybrali nowych przewodniczących. Ale czy to coś zmieni? Korespondencja z Berlina Po wielomiesięcznych przepychankach niemieccy socjaldemokraci wybrali wreszcie nowe kierownictwo. Przy czym wbrew oczekiwaniom ostatnią turę wyborów wygrali nie obecny wicekanclerz Olaf Scholz i Klara Geywitz, lecz Norbert Walter-Borjans i Saskia Esken, należący do rozłamowców koalicji CDU/CSU-SPD. Po raz pierwszy na czele partii Willy’ego Brandta stanął tandem, ponieważ socjaldemokraci ulegli modzie na podwójne przywództwo, zapoczątkowanej przez Zielonych i Lewicę. Tak czy inaczej ta wiadomość może zaniepokoić niektórych ministrów rządu federalnego, skądinąd przekonanych, że dopłyną na topniejącej krze do kolejnych wyborów parlamentarnych w 2021 r. Tymczasem z nowym kierownictwem przyszłość Wielkiej Koalicji jest niepewna. Na ostatnim zjeździe SPD jej nowi przewodniczący dali wprawdzie do zrozumienia, że nie zamierzają bez powodu rozsadzać rządu, ale wcześniej mówili zupełnie co innego. Zresztą wśród socjaldemokratów pojawił się entuzjazm, niewątpliwie związany z nowym szefostwem, i trudno przypuszczać, że ten kurs nie zostanie w przyszłości utrzymany. Zwłaszcza że Borjans nadal uważa, że w niektórych kwestiach, takich jak ochrona klimatu bądź uporczywe trzymanie się „czarnego zera” (zrównoważonego budżetu), potrzebne będą decyzje bardziej lewicowe niż te, które do tej pory zapadały. Jednak nowi przewodniczący SPD nie przedstawili jeszcze żadnych konkretnych planów. Borjans i Esken prowadzili kampanię w imię mglistych obietnic powrotu do lewicowych korzeni, a teraz (przynajmniej na razie) sprawiają wrażenie, jakby sami byli trochę zaskoczeni zwycięstwem. Miesiącami starali się rozbudzić emocje krytykowaniem tego, że ich partia dryfuje za bardzo ku centrum. Okazuje się, że lata tkwienia w Wielkiej Koalicji zredukowały SPD do roli przystawki chadeków i obraz ten w medialnym przekazie jest jeszcze tak mocny, że śmiało można go uznać za jedną z podstaw jej dzisiejszej tożsamości. Niemniej jednak większość socjaldemokratów przyjęła nominację Borjansa i Esken z wyraźną aprobatą. Ich partia od dawna jest pod medialnym ostrzałem i przegrywa wybory, dlatego cieszą się, że choć przez chwilę mogą okazywać szefostwu sympatię, zamiast je potępiać. Kim są nowe twarze na czele partii? Jedno jest pewne – nowi przywódcy nie wywodzą się z pierwszego szeregu SPD. Tropiciel przestępców Przed odejściem Andrei Nahles ze stanowiska szefowej SPD w maju 2019 r. 67-letni Norbert Walter-Borjans był już właściwie politycznym emerytem, objeżdżającym kraj z wykładami. Urodził się w nadreńskim Krefeldzie, gdzie uczęszczał także do liceum. Potem studiował m.in. informatykę w Bonn, a w 1982 r. ukończył studia doktoranckie z ekonomii na Uniwersytecie w Kolonii. Borjans został tam następnie zatrudniony jako pracownik naukowy, wyrobiwszy sobie z czasem reputację świetnego analityka rynków finansowych. Jego zdolnościami zainteresował się wkrótce lokalny rząd w Düsseldorfie, któremu Borjans zaczął posyłać swoje ekspertyzy ekonomiczne. W 1991 r. został rzecznikiem prasowym premiera Nadrenii Północnej-Westfalii i późniejszego prezydenta Niemiec Johannesa Raua. Po krótkim epizodzie w Ministerstwie Finansów Kraju Saary (1998-1999) pracował przez pięć lat jako doradca gospodarczy, zanim w 2004 r. premier Nadrenii Peer Steinbrück ściągnął go znów do Düsseldorfu. Pracę w lokalnym Ministerstwie Gospodarki przerwała Borjansowi klęska wyborcza SPD w 2005 r. W następnych latach był m.in. radnym Kolonii i dalej pracował jako doradca. W 2010 r. otrzymał kolejną szansę w wielkiej polityce, którą wykorzystał z naddatkiem. Jako minister finansów w rządzie Hannelore Kraft zasłużył na przydomek tropiciela przestępców podatkowych. Dzięki jego nieustępliwości ujawniono nazwiska wielu zamożnych Niemców, którzy wyprowadzali dochody za granicę, chcąc je ukryć przed niemieckim fiskusem. Na „liście Borjansa” znalazł się m.in. były prezes Bayernu Monachium Uli Hoeness, którego skazano potem na kilkuletnią odsiadkę. Funkcję ministra finansów w Nadrenii Borjans pełnił do roku 2017, w którym wyborcy odsunęli SPD i Zielonych od władzy. Miał wtedy prawie 65 lat i chciał wieść spokojne życie w domowym zaciszu. Czy ktoś, łącznie z nim samym, mógł przypuszczać, że dwa lata później zostanie szefem najstarszej niemieckiej partii? Niezapisana kartka O ile Borjansa szersza publiczność zainteresowana polityką zna, o tyle 58-letnia Saskia Esken jest nową postacią. Urodziła się w Stuttgarcie. Studiowała germanistykę i politologię, choć zdecydowała się na zawód informatyka i wciąż uchodzi za znakomitą ekspertkę w dziedzinie cyfryzacji. W Bundestagu