Pradziadkowie nasi, ale i dziadkowie jeszcze, wspomagani mądrością uczonych w medycynie, wierzyli w niszczącą moc onanizmu. Słynny szwajcarski lekarz Samuel Tissot wydrukował w 1760 r. dzieło pt. „Onania”, które będzie miało do początków XX w. ponad 30 (sic!) wznowień i przetłumaczone zostanie na 19 języków. Podług dr. Tissota, masturbacja powoduje: 1. zaniki pamięci, parszywienie zdolności intelektualnych i w konsekwencji debilizm; 2. bezsenność lub sen przerywany przez obsesyjne widma; 3. ogólne osłabienie, depresję i manię prześladowczą; 4. przewlekłe bóle głowy, płuc, jelit i żołądka; 5. reumatyzm; 6. pryszcze na twarzy, piersiach i udach; 7. uremię i dotkliwe bóle jąder; 8. hemoroidy; 9. zatwardzenia lub przeciwnie, krwawe rozwolnienia; 10. ślepotę. Nieco łaskawsi byli wielcy medycy dla mańkutów. Przypisywali im (do lat 60. XX w.) jedynie podatność na epilepsję, idiotyzm, zaburzenia równowagi i choroby serca. Odbijali to sobie jednak z powodzeniem na poziomie społecznym, gdyż leworęczni wykazywali podług nich natrętną skłonność do zbrodni, bestialstwa i zadawania cierpień bliźnim. W przypadku kobiet dochodziła oziębłość seksualna i nienawiść do normalnych (czytaj: praworęcznych) dzieci. Z biegiem lat obsesje masturbacyjne i mańkuckie osłabły, nie znaczy to jednak w żadnej mierze, żeby higieniści wyrzekli się swojej wiary w odwrotność panaceum. Obecnie stały się nią, jeszcze w XIX w. uchodzące za dobroczynne dla zdrowia, papierosy. Nikt nie twierdzi, że palenie papierosów nie przynosi złych skutków. Wiem o tym najlepiej zdyszany na każdym pagórku i kiedy osiągnięcie piątego piętra bez windy jawi mi się zdobyciem Everestu. Jak ma się to jednak do obowiązkowych „informacji” na paczkach szlugów, straszących rakiem, zawałami, impotencją, degeneracją potomstwa, żeby nie wspomnieć o prostackim sloganie „Palenie zabija”? Zresztą niechaj zabija, pogłowie palaczy zmniejszałoby się w ten sposób progresywnie i problem sam z siebie zostałby rozwiązany. Niestety, to higienistom nie starcza, palacz ma być wyklęty w dziesiątym pokoleniu. Pisze oto pani prof. Isabella Annesi-Maesano, kierowniczka badań w INSERM (Narodowym Instytucie Zdrowia i Badań Medycznych – przyp. red.), specjalistka w dziedzinie epidemiologii, alergii i chorób oddechowych (tylko te tytuły wymienię), że dzieci palaczy są bardziej agresywne, podatne na porywy gniewu i skłonne do rękoczynów, a w konsekwencji do przestępczości. Tutaj już Lombroso się kłania z jego leworęcznymi sadystami. Przyjmując za dobrą monetę teorie Annesi-Maesano, mamy rację, zakazując palenia w kawiarniach i restauracjach, na dworcach i przystankach, zamiast rozdzielić lokale na te dla słusznych niepalących i nory dla tytoniowców. Jest to o tyle nielogiczne, że utrudnia pracę policji. Gdyby były bistra dla palących, organy wiedziałyby, gdzie szukać winnych zbrodni wszelakich, czyli o połowę wysiłków mniej. Rzeczą zabawną jest, że w międzyczasie odbywają się we Francji wielkie święta wina, w Wielkiej Brytanii – whisky. Nie ma porządnego Francuza – to różni pierwszą córę Kościoła od muzułmanów – który by się nie upił, kiedy czas przychodzi, paroma butelkami beaujolais nouveau. Najwięksi eksperci w programach telewizyjnych zaświadczają, że tym razem miało beaujolais posmak aksamitny z lekkim oddechem pomarańczowym, acz dało się odczuć również delikatną cierpkość głogu. Nasz wielki aktor (piszę to bez ironii i z największym szacunkiem) Marek Kondrat odnalazł swoje powołanie w degustowaniu i sprzedaży wina. OK, jestem za nim całym sercem. Dlaczego jednak nie ma na beczkach wina przestrogi, że to jednak serce, marskość wątroby, zaburzenia paranoidalne. Tym bardziej na butelkach whisky albo wódki. Przychodzi baba do lekarza cała w sińcach, pobita przez alkoholika, ledwo stoi na nogach, poroniła przed chwilą. Rozumiem, mówi lekarz, najwidoczniej pani mąż zapalił dzisiaj papierosa. Nie jest to hymn do palenia papierosów. Rzecz na tym tylko polega, żeby nie wierzyć w teorie otaczających nas szarlatanów. Na nowy rok życzę zaś Wam, Czytelnikom PRZEGLĄDU, z całego serca, żebyście nie czytali epistoł higienistów i cieszyli się życiem tym bardziej, jeśli to szkodzi zdrowiu. Wypiję na waszą cześć kieliszek białego wina i zakąszę papierosem. Jak mawiają w Bretanii, wino lubi dymek. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Ludwik Stomma