Niespełna rok po symbolicznym pojednaniu krakowskich kibiców polała się krew Po śmierci papieża Jana Pawła II radni Krakowa pod wrażeniem pojednania szalikowców Cracovii i Wisły oraz mszy świętej odprawionej z udziałem kibiców na stadionie przy ul. Kałuży, postanowili nadać temu obiektowi imię polskiego papieża. Parę dni temu, doszli do wniosku, że to wstyd, aby imię Jana Pawła II nosiło miejsce, w którym panuje nienawiść tak wielka, że prowadzi do zabójstwa. Derby od lat 20. ubiegłego stulecia nazywane są świętą wojną. Określenie wymyślił nieżyjący już piłkarz Cracovii, Ludwik Gintel. Nie przypuszczał, że święta wojna będzie oznaczać nie tylko zmagania na boisku, lecz także bijatyki na trybunach i poza stadionem. Zdaniem psychologa sportu, prof. Janusza Zdebskiego, rektora krakowskiej AWF, przyczyny agresji wśród kibiców sportowych są złożone. – Jeśli prześledzimy widowiska sportowe na przestrzeni lat, zauważymy eskalację agresji. Wszak kiedyś te formy zachowań kibiców mieściły się w kategoriach żartobliwych. Ale dzisiaj także nasze pozasportowe życie jest nacechowane agresją. Wzrasta liczba rozbojów, gwałtów i włamań. Wciąż słyszy się o niebezpiecznych dzielnicach, gdzie strach chodzić. W szkołach panoszy się fala. Skrajnie agresywnie zachowują się też rodzice wobec siebie i wobec dzieci. Swoje znaczenie ma brak poczucia bezpieczeństwa socjalnego. To może wywoływać depresję i apatię, a może też prowadzić do agresji. Na dodatek agresja dobrze się sprzedaje w kinie, telewizji, grach komputerowych, więc producenci i reżyserzy nam jej nie szczędzą. Bycie agresywnym w wielu środowiskach odbierane jest jako zaleta. Prowokacyjny szalik Wizytówką kibiców są szaliki. Stały się one przez ostatnie ćwierć wieku niezbędnym rekwizytem meczów, symbolem przywiązania do barw klubowych i skutecznym sposobem wywoływania agresji u osobników o innych gustach kolorystycznych. Szalik prowokuje do mordobicia i często jako symbol futbolowej pasji ukrywa normalną chęć wyżycia się na bliźnich. W ostatnim okresie stał się modną częścią odzieży, używaną również przez osobników, którzy w ogóle nie chodzą już na stadiony. Mówi się nawet, że w Polsce stał się barwnym symbolem upadku krajowego futbolu, który na trybuny siłą rzeczy musi ściągać ludzi niezwracających uwagi na poziom gry, a nawet nieznających wyniku po 90 minutach. – Kibice lubują się w autoprezentacji. Chcą wobec grupy uchodzić za twardzieli. Dlatego często nawet w obliczu ciężkich wyroków nie współpracują z policją, bo chcą mieścić się w normach zachowań wyznaczonych przez grupę – mówi prof. Zdebski. Członkami takich grup stają się ludzie z rodzin patologicznych, ale nie tylko. Bo i w tych tzw. dobrych rodzinach też bywają sfrustrowani, upokarzani i bezsilni. Nie wiedzą, co ze sobą zrobić ani teraz, ani w przyszłości. Ta bezsilność też wywołuje agresję. Żeby ją powstrzymać, trzeba im znaleźć zajęcie, takie, które pozwoli przestać o niej myśleć. Dyrektor Teatru Ludowego w Krakowie, Jerzy Fedorowicz, od lat zaprasza szalikowców na scenę. Daje im szansę osiągnięcia czegoś w życiu, nabrania szacunku do siebie, a dzięki temu także do innych ludzi. Jednak zgodnie z obowiązującymi ustawami misja cywilizowania stadionowych chuliganów spoczęła głównie na barkach policji. I tak np. krakowskie służby prewencyjne zabezpieczają np. środki transportu dla kibiców miejscowych i przyjezdnych. Na podstawie stosownego porozumienia z PKP policjanci konwojowali też nieraz kibiców na trasach dalekobieżnych. Od lat prowadzone są też akcje uświadamiające w szkołach na temat przestępczości nieletnich. Zastępca komendanta wojewódzkiego policji, inspektor Kazimierz Mruk, poinformował ostatnio, że w wydziale kryminalnym utworzono specjalną grupę policjantów zajmującą się badaniem działalności pseudokibiców. Potęga tłumu Prof. Anna Pawlak z krakowskiej AWF, socjolog, dzieli publiczność na stadionach na: widzów, kibiców, miłośników i pseudokibiców. Widzowie przychodzą po to, by obejrzeć mecz. Zachowują obiektywizm, wymieniają uwagi o spotkaniu i potrafią docenić klasę przeciwnika. Kibice też przychodzą na mecz, ale w sposób znacznie bardziej dynamiczny wyrażają swoje emocje. To oni tworzą atmosferę na stadionie. Miłośnicy są ze swoją drużyną na dobre i na złe. W czasie meczu widać ich najwyraźniej. Są solidarni i podkreślają swoją odrębność. Pseudokibiców interesuje nie mecz, ale zabawa w walkę, ze sobą lub obcymi. Gdy grupa zamienia się w tłum, jego członkowie – w sensie psychiki – stają się wielkim cielskiem bez samokontroli. Dlatego nad tłumem
Tagi:
Majka Lisińska-Kozioł