Rozmowa z Anną Zdrojewską i Claudią Snochowską-Gonzalez Prawo do usunięcia ciąży w Polsce istnieje. Kosztuje dwa tysiące złotych – 13 października w Warszawie odbędzie się pierwszy pokaz waszego dokumentu „Podziemne państwo kobiet”. Czego się spodziewacie po tym wydarzeniu? AZ: – Premiera będzie połączona z debatą. Chciałybyśmy, żeby stało się to wstępem do konkretnego działania. Żeby uczestniczący i przysłuchujący się jej pozbyli się poczucia, że znajdujemy się w stanie niemożności. Bo teraz nawet aktywistki, które występują w naszym filmie, tkwią w poczuciu, że nic nie da się zrobić. Uznają, że Polki jakoś sobie radzą w podziemiu, i nie mają żadnego bodźca do tego, żeby zmieniać stan prawny. Mamy nadzieję, że debata pozwoli obnażyć polską hipokryzję: wszyscy wiedzą, że dokonuje się aborcji, że to podziemie istnieje, a równocześnie nic się ustawowo nie zmienia. Liczymy na merytoryczną dyskusję. Film pokazuje pewną rzeczywistość, o której istnieniu wszyscy wiedzą, choć nie wiedzą, jak ona naprawdę wygląda i jak bardzo jest upadlająca dla kobiet, które z podziemia korzystają – a korzystają masowo. – Jaka jest skala zjawiska? AZ: – Bardzo trudno ją ocenić, bo poruszamy się po przestrzeni nieoficjalnej. Organizacje pozarządowe na podstawie porównania z krajami o podobnej strukturze demograficznej i podobnej wielkości szacują, że w Polsce dokonuje się 80-200 tys. nielegalnych aborcji rocznie, ale dokładnych liczb nikt nie zna. Prawa reprodukcyjne – Dlaczego zajęłyście się tą sprawą? CSG: – To temat, który nam leży na sercu, bo w ogóle leżą nam na sercu prawa kobiet. Jesteśmy feministkami, działałyśmy w różnych organizacjach feministycznych. Naszym zdaniem, prawa kobiet, w tym prawa reprodukcyjne i dostępność do legalnej aborcji, pokazują, jaki jest kształt społeczeństwa, demokracji, w której żyjemy. To probierz, czy żyjemy w kraju, w którym prawa kobiet są uważane za coś istotnego. Ta debata na temat aborcji toczy się od przypadku do przypadku, potem trafia w martwy punkt i przycicha, udaje się, że nie ma sprawy. A rzecz w tym, że sprawa jest cały czas, i chcemy to pokazać. Może trochę od innej strony, niż zwykle się o tym mówi. Zależy nam, żeby skupić się na kwestii powszechnego łamania prawa. AZ: – To taki punkt, co do którego mogą się zgodzić też osoby, które potępiają aborcję i uważają ją za zło moralne. Odwracanie głowy od faktów nie jest żadnym rozwiązaniem. Podobnie myślała np. Simone Veil, kiedy doprowadziła do legalizacji aborcji we Francji. Jest przecież konserwatywną polityczką, ale argumentowała, że najgorsze, co się może zdarzyć w państwie prawa, to powszechne łamanie prawa przez obywateli. – W Polsce nie ma zwykle dyskusji społecznej o prawie, tylko o tym, co moralne. AZ: – A to nie jest merytoryczna dyskusja, bo jedni uważają, że życie się zaczyna w którymś dniu od poczęcia, drudzy inaczej. Za każdym przekonaniem stoją odmienne światopoglądy i trudno je pogodzić, a to, o czym możemy dyskutować, to respektowanie prawa. Kobiety chcą mówić – Co udało się wam pokazać w filmie? AZ: – Kiedy przymierzałyśmy się do jego zrobienia, słyszałyśmy, że będzie nam bardzo trudno znaleźć bohaterki, które opowiedzą o swoich doświadczeniach. Dlatego pisząc scenariusz, skupiałyśmy się na rozmowach z aktywistkami z różnych pokoleń i różnych środowisk. Ale spotkało nas duże zaskoczenie, bo kiedy dałyśmy ogłoszenia na różnych portalach i forach internetowych, ponad 20 kobiet zgłosiło się z chęcią opowiedzenia swojej historii. Ostatecznie do filmu weszło osiem z nich. Zdecydowały się opowiedzieć o tym doświadczeniu własnymi słowami. Podchodziły do tego w różny sposób, jedne mają do swojej aborcji stosunek bardziej emocjonalny, drugie mniej. To kobiety w różnych sytuacjach życiowych – jedne już mają dzieci, drugie urodziły dopiero po aborcji, z innym partnerem. To, co nam wyszło, to wielogłos kobiet opowiadających o tym, co się dzieje w podziemiu. Zwykle dyskusja o aborcji odbywa się ponad głowami kobiet, wśród ustawodawców albo w języku kościelnym – bo Kościół też ma miejsce dla nawróconych aborcjonistek, ale tam kobieta może powiedzieć tylko: czuję się winna, żałuję. Traktuje się wówczas to doświadczenie jako rozlewające się na całość życia kobiety. A z tego, co opowiadają u nas, wynika, że to doświadczenie, pojawiające się na różnych etapach życia, jest ważne, ale nie pozostawia kobiet później całe życie
Tagi:
Katarzyna Klimkowska