15 lat temu zginęła Wanda Rutkiewicz. Mówiła: My, alpiniści, kochamy życie tym mocniej, im bliżej jesteśmy chwili, kiedy możemy je utracić Pierwszy raz spotkałem Wandę Rutkiewicz na konferencji prasowej, jakiś czas po tym, gdy jako pierwsza Europejka i trzecia kobieta świata zdobyła Everest, dokładnie w tym samym dniu, kiedy Polak został papieżem. W jasnej sukience wyglądała krucho, subtelnie, niemal zwiewnie. Po zakończeniu części oficjalnej rozmawialiśmy o biwakowaniu na dużych wysokościach. Mówiła, że nawet w górach wysokich można zachować kobiecość, dbać o wygląd, umyć włosy i wysuszyć je na słońcu. Jej uroda i łagodny głos potęgowały wrażenie delikatności. Nie byłem oryginalny. Większość ludzi miała takie same odczucia z pierwszych kontaktów z nią. Dopiero później zobaczyłem film dokumentalny „Temperatura wrzenia”, pokazujący zdobycie w 1975 r. przez dwie nasze ekipy, męską i żeńską, Gasherbrumów, potężnego masywu siedmiu szczytów w Karakorum. Właśnie te góry, trudniejsze niż Himalaje, stały się miejscem pierwszych sukcesów polskich wypraw. W filmie Wanda, kierowniczka całej wyprawy, krótkimi żołnierskimi słowami dyrygowała alpinistami i pakistańskimi tragarzami. Uczestnicy wyprawy, wysportowani, silni mężczyźni o twardych charakterach i dużym dorobku górskim, płakali, w bezsilnej złości rzucając słowa na k… Ale wyprawa kończy się wielkim triumfem. W ciągu kilkunastu sierpniowych dni na Gasherbrum II wchodzi sześciu mężczyzn i dwie kobiety, ustanawiając ówczesny polski rekord wysokości. Nie ma wśród nich Wandy, która jako szefowa wyprawy umie powściągnąć osobiste ambicje wspinaczkowe. Ona, wraz z Alison Chadwick-Onyszkiewicz, zdobywa nieco niższy, ale dotychczas dziewiczy Gasherbrum III (7952 m), na który wchodzi także dwóch członków ekipy męskiej. I wszyscy szczęśliwie wracają do bazy. To kontrast z inną polską wyprawą, również działającą w tym samym czasie w Karakorum, która 29 lipca 1975 r. wchodzi na środkowy wierzchołek Broad Peak (8016 m), ale trzech z pięciu zdobywców ginie. Janusz Onyszkiewicz, europoseł, był zastępcą Wandy podczas ekspedycji na Gasherbrumy. Wypowiada się oględnie, bo jego druga żona zdobyła wtedy Gasherbrum III, a on sam stanął na obu szturmowanych górach: – Wanda była absolutnie zdeterminowana, aby przede wszystkim grupa kobieca osiągnęła szczyt. Nam, mężczyznom, groziło, że zostaniemy zredukowani do roli tragarzy. Wcześniej wspinali się razem na Noszak (7492 m); w Pamirze, gdy zdobyli Pik Komunizmu (7483 m), to on był jej szefem: – Wtedy osobowość Wandy jeszcze nie była tak wyrazista, miała w sobie więcej spokoju. Sukces w Karakorum otwiera złotą erę polskiego alpinizmu, rozchodzą się drogi partnerek z Gasherbrumów. Trzy lata później Alison Chadwick-Onyszkiewicz ginie na Annapurnie, a Wanda Rutkiewicz w składzie niemiecko-francuskiej wyprawy zdobywa Everest. Do historii przeszło jej spotkanie z papieżem Janem Pawłem II. Gdy w 1979 r. wręczyła mu kamyk z Everestu oprawiony w srebro, powiedział: „Dobry Bóg chciał, że tego samego dnia oboje weszliśmy tak wysoko”. Droga w górę Musiała wejść wysoko. Była mądrzejsza od większości ludzi, z którymi się stykała, i wiedziała o tym. Nieprzeciętnie zdolna, perfekcjonistka, czasem mówiła, że jest upartą Żmudzinką. Urodziła się pod Kłajpedą, na Litwie mieszka wciąż jej rodzeństwo cioteczne. „Pięknie tam, choć płasko”, wspominała. Gdy miała trzy lata, przyjechała do Polski. W 1948 r. jej siedmioletni brat wraz z dwoma kolegami zginął, podpalając w ognisku niewypał. Wanda ocalała, bo starsi chłopcy nie chcieli się z nią bawić i poszła na skargę do mamy. „Usłyszałyśmy wybuch tak silny, że z okien posypały się szyby. Kiedy dobiegłyśmy na miejsce, ludzie zbierali strzępy dzieci”, mówi w wywiadzie-rzece „Wszystko o Wandzie Rutkiewicz” autorstwa Barbary Rusowicz, zdecydowanie najlepszej książce na swój temat (ukazała się tuż po jej śmierci). Dzieciństwo było biedne, na szczęście rodzina miała kozę, mała Wanda ją pasała, więc było mleko. Opiekowała się też młodszymi siostrą i bratem, czego nie znosiła. W wieku sześciu i pół roku poszła od razu do drugiej klasy, zanim ukończyła 17 lat, była już studentką elektroniki Politechniki Wrocławskiej, zanim skończyła 22, została magistrem. Specjalizowała się w maszynach cyfrowych, uczyła fizyki i matematyki. Znakomita siatkarka, należała do szerokiej
Tagi:
Andrzej Dryszel