Obcy

Obcy

Kiedy Jean Baudrillard napisał w swoim „Requiem dla Twin Towers” o ataku na WTC jako o medialnym spektaklu, część publicystów i czytelników poczuła się głęboko dotknięta. Ale filozof trafnie zdiagnozował zmianę naszego pojmowania rzeczywistości i jej przedstawień. Cały świat oglądał atak na żywo, a zaraz potem materiały rejestrowane nie tylko przez kamery, ale też przez amatorskie aparaty fotograficzne i telefony, zostały zreprodukowane nieskończenie wiele razy. Przekazywany w kółko przerażający obraz i jego znaczenie na zawsze zmieniły nasz zeitgeist, ducha epoki. Chociaż mówimy o czasach po Holokauście i wiemy, że ludzie czasem tylko udają ludzi, naruszono jednak i zdewastowano symbol, a masowa śmierć ofiar z WTC poruszyła nie tylko mieszkańców Stanów Zjednoczonych, ale też filozofów, etyków, pisarzy i artystów na całym świecie. Jedną z najbardziej przejmujących książek, które pokazują traumę zamachów i ich psychologiczne konsekwencje, jest „Spadając” Dona DeLillo. Angielski tytuł „Falling Man” pochodzi od zdjęcia, na którym fotograf uchwycił mężczyznę spadającego z wieży WTC. Jeden z bohaterów powieści, performer, wielokrotnie odtwarza ten skok w innych częściach miasta. 15 lat temu na Biennale Sztuki Mediów WRO kuratorzy pokazali pracę wideo pewnego Amerykanina, który wymontował z wiadomości telewizyjnych na całym świecie zbitkę weapons of mass distraction (w wolnym tłumaczeniu: broni masowego wrażenia) i zestawił w jeden film. Artyści na różne sposoby próbują sprostać temu, z czym nie potrafimy sobie poradzić, ponieważ przemoc, gwałt, agresja wydają się w czasach względnego pokoju (przynajmniej w tej części świata) absurdalne i odległe. Na co dzień naszą czujność usypia polaryzacja, którą media społecznościowe nagradzają liczbą odsłon i udostępnień. Każda wypowiedź, dzieło sztuki, zdjęcie może stać się pretekstem do publicznego linczu, w którym najbardziej liczy się to, za co tak kochamy seriale: brutalne, absolutne i spektakularne poniżenie bohatera. Hejt nasz codzienny zrósł się z sieciowym krajobrazem. Wzruszamy ramionami, mówiąc: to tylko Facebook, to tylko internet. Dopóki nie dotknie to nas albo naszych bliskich. Ale na rzeczywistość wirtualną, rzeczywistość tekstu czy zapośredniczonego obrazu, nasz mózg reaguje tak samo jak na realne zdarzenie. To banał, o którym na co dzień zapominamy: słowa zmieniają świadomość. 13 stycznia cała Polska oglądała w telewizji i internecie atak nożownika na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Surrealizm zła sprawił, że obecni na finale WOŚP ludzie przez kilka minut wypierali to, co się stało. Zabójca prezydenta tańczący na scenie z nożem to już postać z porządku koszmaru, nie mieści się w logice egzystencji. Ale obelgi rzucane pod adresem sędziów, Jerzego Owsiaka czy właśnie Pawła Adamowicza mieszczą się jak najbardziej. Dziwne, że w kraju, który prowadzi katolicką edukację w szkołach – kraju wyznaniowym, a zatem w „kraju Księgi” – przejście od słowa do czynu wydaje się niektórym politykom tak odległe. Ten cały jad podrzucany ludziom przez rządowe informacje, rozpowszechniany z domu do domu, w przychodniach, taksówkach, będzie miał swoje kumulacje. Zaczyna się od słowa na forum, od kłamstwa, które, jak mówił Goebbels, powtarzane wielokrotnie wreszcie się przebija i wzbudza najpierw lęk, a potem agresję. Nawet jeśli to tylko szum, staje się tłem, szczególnym nastrojem, w którym żyjemy. To jest ten legendarny obcy, który w nas mieszka, osłabia i próbuje przejąć ciebie, mnie. Możemy się przed nim bronić. Na początek wystarczy pilnować słów. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety