Próba wyjaśnienia genezy konfliktu bydgoskiego z 19 marca 1981 r. Timothy Garton Ash oceniał, że na przełomie lat 1980-1981 „sytuacja w Polsce mogła być i była porównywana do sytuacji w Rosji w lecie 1917 r. Wówczas »sowiety« wyrastały obok Rządu Tymczasowego Kiereńskiego, tworząc to, co Trocki nazwał »dwuwładzą«. Wtedy Solidarność rozrastała się obok rządów Kani wspieranego przez Związek Radziecki”. W takich okolicznościach doszło w marcu 1981 r. do konfliktu bydgoskiego, którego geneza pozostaje do dziś niezbyt czytelna. Niejasny przebieg incydentu 16 marca grupa rolników z Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Rolników Indywidualnych Solidarność rozpoczęła okupację budynku władz wojewódzkich Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, żądając m.in. rejestracji ich związku. Następnego dnia ogłoszono przekształcenie się komitetu strajkowego w Ogólnopolski Komitet Strajkowy NSZZ RI Solidarność. Swoje postulaty strajkujący chcieli przedstawić na sesji wojewódzkiej rady narodowej 19 marca. Dzień wcześniej MKZ NSZZ Solidarność rozesłał do 55 największych zakładów pracy tego regionu teleks: „Zapraszamy członków NSZZ Solidarność ze wszystkich zakładów pracy regionu bydgoskiego na jutro, tj. 19 marca 1981 r. w godzinach 14.00-15.00, do gmachu Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy na sesję WRN”. Przybyło na nią nie sześć osób, jak wcześniej ustalono, ale ok. 30 z Janem Rulewskim, przewodniczącym regionu Solidarność. W czasie sesji padł wniosek o przerwanie debaty nad jednym z punktów obrad. Przewodniczący WRN potraktował to jako wniosek o przerwanie obrad w ogóle i taki wniosek uchwalono. Oznaczało to, że Rulewski nie będzie mógł zabrać głosu, co było przewidziane na końcu, w punkcie wolne wnioski. W tym samym czasie na zewnątrz budynku zaczęli się zbierać członkowie związku. Mimo zamknięcia sesji w sali obrad pozostała grupa radnych i przedstawiciele MKZ. Ci ostatni – według niektórych świadków – rozpoczęli przygotowania do strajku okupacyjnego. Przez cały czas radni i związkowcy pisali wspólny komunikat. W tym czasie przedstawiciele władz wojewódzkich próbowali nakłonić protestujących do opuszczenia siedziby WRN. Dowodzący akcją MO czterokrotnie przedłużał termin opuszczenia sali przez Rulewskiego i jego kolegów. Wreszcie doszło do interwencji sił porządkowych, w trakcie której kilka osób, m.in. przewodniczący regionu, odniosło obrażenia. Premier gen. Wojciech Jaruzelski wspominał, że w nocy z 19 na 20 marca zadzwonił do niego Stanisław Kania, który dopiero co wrócił z Budapesztu: „Czułem, że nie jest sam, że wyraża opinię innych osób. Mówił, że trzeba jeszcze dziś w nocy usunąć chłopów, którzy od kilku dni okupują budynek Wojewódzkiego Komitetu ZSL w Bydgoszczy. (…) Uświadomiłem sobie, że w godzinach popołudniowych telefonował w tej sprawie wicepremier [Stanisław] Mach [obecny wcześniej na sesji WRN – przyp. LM]. Bardzo zdenerwowany przekazał mi wiadomość, że siły porządkowe – jakoby zgodnie z decyzją Biura Politycznego – mają wieczorem szturmować ten budynek. (…) Zabroniłem podjęcia jakichkolwiek działań do czasu powrotu Kani. (…) W gabinecie I sekretarza, w gronie kilku osób odbyła się dyskusja. (…) Kania został przekonany. Poturbowanie Rulewskiego i jego dwóch towarzyszy postawiło Polskę na krawędzi. A co by było, gdyby w budynku ZSL polała się krew? Gdyby te dwa wydarzenia zsumowały się?”. Zapewne po ogłoszeniu strajku generalnego przez Solidarność doszłoby do wprowadzenia stanu wojennego. Stałoby się to w czasie, gdy w północnej Polsce odbywały się ćwiczenia Sojuz 81 wojsk radzieckich. Najbardziej niejasne w początkowej fazie konfliktu było zachowanie samego Rulewskiego. Przede wszystkim w jakim celu zwoływał on ludzi pod gmach WRN, skoro było wiadomo, że żaden nacisk uliczny nie jest w stanie wymusić na radnych zgody na załatwienie postulatów protestujących rolników, choćby dlatego, że WRN nie miała takich kompetencji. Czy chodziło jedynie o doprowadzenie do kolejnego konfliktu? Świadczyć o tym może również zachowanie Rulewskiego po zamknięciu sesji. Lech Wałęsa wspominał: „Przed rozpoczęciem sesji WRN w Bydgoszczy otrzymałem ostrzeżenie, że przygotowywana jest prowokacja. Dlatego, gdy Rulewski dzwonił do mnie już po wejściu na salę milicji, prosiłem go o rozwagę. Nie wytrzymał nerwowo i zrobił trochę nie tak. (…) Widać było jak na dłoni, że ktoś chce nas sprowokować i pchnąć do nierozważnych kroków”. Więcej szczegółów podał Andrzej Celiński, wówczas bliski współpracownik przewodniczącego Krajowej Komisji Porozumiewawczej NSZZ Solidarność: „Odbyły się