Od Różewicza do Różewicza

Od Różewicza do Różewicza

Janusz Gajos fot. Krzysztof Bielinski/Materialy prasowe

Jubileusz Wrocławskich Spotkań Teatrów Jednego Aktora Jeśliby szukać znaku rozpoznawczego Wrocławskich Spotkań Teatrów Jednego Aktora (WROSTJA), którym stuknęła akurat pięćdziesiątka, jednym z nich mógłby być Tadeusz Różewicz. Nie przypadkiem pierwszy historyczny laureat konkursu monodramów Tadeusz Malak, nagrodzony za spektakl „W środku życia” według Różewicza właśnie, inaugurował festiwal jubileuszowy. I tym razem rzecz miała miejsce w Piwnicy Świdnickiej, która wprawdzie nie jest już Klubem Młodzieży Pracującej ZMS, tylko restauracją, jednak pozostała na tyle wrażliwa na kulturę, że udostępniła swoje progi czcigodnemu jubilatowi. Tadeusz Malak znów wystąpił ze spektaklem Różewiczowskim, nawiązującym do tego sprzed lat, ale nowym – „Powrót do źródeł… od Różewicza… i dalej…”. W tym sprzed półwiecza, modyfikowanym kilkakrotnie, najbardziej pociągała aktora dramaturgia w prezentowanych tekstach i dlatego starał się ukazać, jak teksty poetyckie dialogują, spierają się, jak w trudzie wewnętrznej dyskusji rodzi się myśl i prawda poetyckiej refleksji. Tak jak w wewnętrznym dyskursie tytułowego wiersza monodramu: Po końcu świata po śmierci znalazłem się w środku życia stwarzałem siebie budowałem życie ludzi zwierzęta krajobrazy To było przedstawienie o narodzinach wyobraźni Poety i jego próbach uporządkowania świata. Wciąż z nadzieją, że odnajdzie jego szyfr. W nowym spektaklu pojawia się postać Starego Poety, który utracił wiarę w uskrzydlającą moc wierszy, z goryczą komentuje degradację kultury i poezji, która – jak przewrotnie mówi w wywiadzie udzielonym dziennikarce – „nie ma przyszłości”. Przewrotnie, bo pod spodem tli się iskierka nadziei, że może być inaczej. Pod znakiem rocznic Na tym jednym spektaklu się nie skończyło, ponieważ jubileuszowe WROSTJA stały się okazją do promocji szkicu o twórczości indywidualnej Tadeusza Malaka, nowej pozycji z serii monografii poświęconych zjawiskom i twórcom teatru jednoosobowego, nazywanej Czarna Książeczka z Hamletem. Mam na myśli książkę „Wypowiedzieć człowieka. Poezjoteatr Tadeusza Malaka” pióra Katarzyny Flader-Rzeszowskiej. Obecność Różewicza w programie 50. festiwalu odcisnęła się więc mocno. Nie będzie żadnym naciąganiem faktów uznanie go za jednego z głównych patronów wrocławskiego przeglądu. Otwarcie jubileuszowego festiwalu poprzedziła akcja „Kartoteka”, przygotowana w 95. rocznicę urodzin staraniem Jarosława Freta, kuratora programu teatralnego Europejskiej Stolicy Kultury, w ramach której wystąpiło aż trzech artystów silnie związanych z WROSTJA: Wiesław Komasa z fragmentami „Kartoteki”, Krzysztof Gordon ze „Śmiesznym staruszkiem” i Bogusław Kierc z „Odejściem głodomora”. To była forpoczta WROSTJA. Warto przypomnieć, że Różewicz na spotkaniach wrocławskich jest obecny od początku. Już w roku 1966 na pierwszym festiwalu, jeszcze niemającym charakteru konkursu, na afiszu znalazł się jego „Śmieszny staruszek” w wykonaniu Wiesława Drzewicza, a sam autor nie tylko oglądał spektakl, ale i spotkał się potem z publicznością. Toteż nie budzą zdumienia plany dyrektora artystycznego Wiesława Gerasa, by przyszłoroczne spotkania z monodramem skupić wokół twórczości Różewicza. To już nie będzie ten sam festiwal. Nie tylko dlatego, że wszystko się zmienia, ale przede wszystkim z powodu znużenia nieustanną walką z oporem materii (czyli lokalnej biurokracji kulturalnej), które może ogarnąć nawet tak doświadczonego i cierpliwego wojownika jak Wiesław Geras. Najwyraźniej jednak Wrocław mimo wypowiadanych od czasu do czasu słodkich słówek ma tego festiwalu dość, w najlepszym razie wyraża brak zainteresowania. Na zakończenie poprzednich festiwali zwykle zabierał głos Piotr Borkowski, ówczesny dyrektor Ośrodka Kultury i Sztuki we Wrocławiu, i zapraszał na kolejne WROSTJA za rok. W ten sposób potwierdzał wolę prowadzenia tego najstarszego w Europie festiwalu teatru jednego aktora. Dyrektor wrocławskiego OKiS jednak się zmienił. Nowy szef ośrodka nie tylko nie zapraszał widzów za rok, ale nawet na swoim festiwalu się nie pojawił. Wiadomo – monodram to nisza, czyli dla polityków terytorium niezbyt interesujące. Przepych i problemy Mimo tych okoliczności jubileuszowa edycja festiwalu odznaczała się przepychem programowym. Gerasowi udało się wciągnąć do jego organizacji prawie cały teatralny Wrocław. Po pierwsze, 50. WROSTJA zostały wpisane do programu Olimpiady Teatralnej organizowanej przez Europejską Stolicę Kultury, czyli w tym roku właśnie Wrocław. Po drugie, wrocławskie teatry wprowadziły do repertuaru podczas WROSTJA monodramy swoich aktorów – z trudnych do zrozumienia powodów wyłamał się tylko Wrocławski Teatr

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 46/2016

Kategorie: Kultura