Nowy terminal na Okęciu miał być wizytówką Warszawy, stał się pośmiewiskiem Port Lotniczy im. Fryderyka Chopina na Okęciu nie cieszy się najlepszą opinią pasażerów. Tłok, spóźnienia samolotów, kłopoty z dojazdem. Nie byłoby tego, gdyby w listopadzie 2005 r. zgodnie z umową oddano do użytku Terminal II. O tym, że III RP potrzebuje nowoczesnego portu zdolnego przyjąć i odprawić rocznie ponad 10 mln pasażerów, wiadomo od połowy lat 90. Oddany do użytku 1 lipca 1992 r. Terminal I był rozwiązaniem tymczasowym. Przystosowany do obsługi 3,5 mln gości od lat nie odpowiada potrzebom rozwijającego się transportu lotniczego. Szacowano, że kontrakt na budowę Terminalu II wart będzie od 300 do 600 mln dol., plus drugie tyle na budowę dróg dojazdowych, połączenia kolejowego, a nawet linii metra. Zwiastowało to ostrą walkę między największymi europejskimi firmami budowlanymi. Karuzela z prezesami Pierwsza zapowiedź ogłoszenia przetargu na rozbudowę Okęcia padła w 1999 r. z ust dyrektora Przedsiębiorstwa Państwowego Porty Lotnicze (PPL), Waldemara Domanowskiego. Lecz ówczesny minister transportu i gospodarki morskiej, Tadeusz Syryjczyk, wymyślił, że od 1 stycznia 2000 r. firma przestanie istnieć, a lotnisko przejmie samorząd stolicy. O sprawie więc zapomniano. 4 maja 2000 r. z posadą pożegnał się Domanowski. Jego dymisja miała związek ze spółką G-5 założoną przez członków kierownictwa zaprzyjaźnionej z Portami firmy Casinos Poland. Brakowało im 11 mln zł na kupno udziałów własnej spółki i zaciągnęli kredyt w Prosper Banku, którego gwarantem, jak ustalili kontrolerzy NIK, były PPL. W imieniu Portów „ręczył” dyr. Domanowski z zastępcą ds. ekonomiczno-finansowych. Finansowe skutki działań niegospodarnych oraz podjętych z naruszeniem prawa inspektorzy NIK wycenili na 49,03 mln zł. Opuszczony stołek zajął Maciej Kalita. 10 stycznia 2001 r. ogłosił on przetarg na budowę Terminalu II… i był to początek końca jego kariery. 16 marca 2001 r. został zawieszony w obowiązkach służbowych przez ministra transportu i gospodarki morskiej, Jerzego Widzyka. O Kalicie zrobiło się głośno w mediach za sprawą podjętej przez niego okupacji dyrektorskiego gabinetu. Oficjalnie powodem dymisji była „utrata zaufania”. Mniej oficjalnie – przetarg, a raczej fakt, że nie zmierzał on ku „pożądanemu” rozstrzygnięciu. Były dyrektor opowiadał potem, że dysponuje kwitem, z którego wynika, iż jeden z wysokich urzędników resortu transportu chciał sprzedać poufne informacje dotyczące komisji przetargowej. Następca Kality, Włodzimierz Machczyński, po kilku dniach urzędowania zwolnił miejsce kolejnemu dyrektorowi – Mieczysławowi Nowakowi. Znów padły słowa o „kłamstwach” i „oszczerstwach”. Pojawił się tajemniczy list adresowany do ministra Widzyka, którego autor twierdził, że przy przetargu „prowizję” wzięli „biskup i komisja krajowa ťSolidarnościŤ”! Na polecenie ministra sprawiedliwości, Lecha Kaczyńskiego, skandalami na Okęciu zajęła się prokuratura, by z początkiem sierpnia 2001 r. umorzyć postępowanie. Walka buldogów pod dywanem Na tym etapie ostro do gry weszły wielkie firmy budowlane rywalizujące o lukratywny kontrakt. 18 maja 2001 r. dyrektor Nowak unieważnił decyzję komisji dopuszczającej do II etapu przetargu francuską spółkę Bouygues Batiment SA i niemiecką Hochtief AG. Powodem był protest szwedzkiej firmy Skanska. Zmieniono skład komisji i procedura ruszyła od nowa. We wrześniu 2001 r. wyłoniono kolejną grupę finalistów: niemiecki Hochtief, austriacki Strabag oraz rodzimy Budimex ze spółką matką – hiszpańskim Ferrovialem. Firmy Skanska, Bilfinger + Berger i Bouygues, które liczyły na sukces, złożyły odwołania. Obiecane na koniec 2001 r. rozstrzygnięcie przetargu na budowę Terminalu II na Okęciu nie nastąpiło. Z początkiem stycznia 2002 r. z fotelem dyrektora Portów Lotniczych rozstał się Mieczysław Nowak. Na jego miejsce wicepremier Marek Pol powołał Zbigniewa Lesieckiego – wiceprezesa Zarządu PLL LOT ds. infrastruktury. Nowe okoliczności wymagały kolejnego przesunięcia terminu składania ofert – tym razem na 15 marca 2002 r. Szybko wyszło też na jaw, że Budimex i Ferrovial przed tą datą miałyby kłopot z przygotowaniem dokumentacji. Dla obserwatorów był to sygnał, że w tym wyścigu są równi i równiejsi. Wydarzenia wokół Okęcia przyciągnęły w 2002 r. uwagę sejmowej Komisji Infrastruktury. Zaprosiła ona dyr. Lesieckiego na jedno ze swych posiedzeń. Poseł PiS, Artur Zawisza, interpelował w sprawie roszad personalnych w Portach. Wart setki milionów dolarów kontrakt rozpalał wyobraźnię
Tagi:
Marek Czarkowski