Udało się nadgonić stracony czas. Rok temu perspektywa rychłego członkostwa w Unii stała pod znakiem zapytania Rozmowa z minister ds. europejskich, prof. Danutą Hübner – Odetchnęła pani z ulgą po przeczytaniu najnowszego raportu Komisji Europejskiej na temat stopnia przygotowania Polski do członkostwa w Unii Europejskiej? – Czy odetchnęłam? To trudne pytanie. Na pewno czekaliśmy w Polsce na ten raport z niecierpliwością, choć w Sekretariacie Europejskim mogliśmy spodziewać się, co w nim zostanie zawarte. Znamy przecież naszych partnerów z Brukseli, spotykamy się tak często, że czujemy się czasem niczym stare małżeństwo. Nie oczekiwałam więc żadnych wielkich niespodzianek, ale cień niepewności i ciekawości pozostawał do momentu ogłoszenia raportu. – No i było zaskoczenie czy nie? – Żadnego zaskoczenia nie było. Ale drobne elementy rozczarowania, owszem. Np. kiedy czytałam, że w Polsce jest jakiś nadzwyczajny poziom korupcji, czułam rodzaj wewnętrznego buntu. Każdy, kto czyta choćby gazety, wie, że korupcja na znacznie większą niż w Polsce skalę istnieje w wielu krajach, także tych wokół nas. Od dawna w Polsce staramy się z tym zjawiskiem walczyć. Od września jest rządowy program strategii antykorupcyjnej. Rośnie wykrywalność takich przestępstw. Więc trochę mnie zabolało, że nasi partnerzy z Brukseli pozytywnej ewolucji w tej dziedzinie jakby jeszcze nie dostrzegli. – Były jakieś inne podobne rozczarowania? Nie do końca sprawiedliwe oceny? – Miałabym niewielkie zastrzeżenia do sposobu zredagowania raportu. Nawet tam, gdzie mowa o korupcji w Polsce, autorzy nie piszą od razu, że rząd rozpoczął przeciwdziałanie i przyjął strategię antykorupcyjną, tylko wspominają o tym kilka stron dalej. Pojawia się też w raporcie teza o – rzekomym – zagrożeniu dla niezależności banku narodowego w Polsce w sytuacji, kiedy rząd przekazał już jakiś czas temu do Sejmu ustawę, gdzie niezależność NBP jest w sposób niepodlegający dyskusji utrzymana. Ale – podkreślam – to są drobiazgi. Nie wpływają one na ogólny ton raportu, który jest dla nas bardzo pozytywny i potwierdza, że Polska w większości obszarów praktycznie zakończyła już okres przygotowań do członkostwa w Unii Europejskiej. Choć są jeszcze rzeczy i dziedziny, które musimy poprawiać lub udoskonalić. – Na przykład administracja? – Poziom administracji w Polsce nie jest w tej chwili naszym największym problemem. Akurat tę dziedzinę trzeba doskonalić w sposób ciągły, powiedziałabym, permanentny. To zadanie rozłożone na wiele lat. Ważne, żebyśmy jednak doszli jak najszybciej do takiego etapu, w którym nie tylko Bruksela, ale i my sami będziemy mogli mieć pewność, że nasza administracja da sobie radę w stosowaniu unijnych reguł gry. Że nasi urzędnicy będą w stanie – mówiąc obrazowo – przetrawić tysiące europejskich procedur, z pożytkiem dla polskiego obywatela. – Niektórzy odbierają takie krytyczne oceny jako wtrącanie się eurokratów w nasze wewnętrzne sprawy. – I całkowicie niesłusznie. Poprawa stanu administracji leży w naszym interesie. To samo dotyczy innych dziedzin, które raport ocenia krytycznie. Ci, którzy sądzą, że chodzi o jakieś szczególne wymagania Unii pod naszym adresem albo że Bruksela nam coś narzuca, nie mają racji. Jeżeli raport wskazuje na opóźnienia we wprowadzaniu systemu IACS dla rolnictwa, nadrobienie straconego czasu ważne jest przede wszystkim dla nas. Kiedy tylko ten system zacznie sprawnie funkcjonować, to polski rolnik, a nie eurokrata z Brukseli będzie otrzymywał pieniądze. A jest nam potrzebne każde euro. – Mówimy na razie o uwagach i przytykach pod polskim adresem, ale przecież w sumie raport jest dla nas bardzo pozytywny. Komentatorzy w Brukseli mówią nawet, że tak dobrych ocen Polska nigdy wcześniej nie miała. – Zgadzam się. To jest rzeczywiście bardzo dobry dla Polski raport. I generalnie sprawiedliwy. Jeśli czyta się go w całości, a nie wyłuskuje jedynie krytyczne oceny, Polacy mają prawo być dumni. – Czyli lekcje – przed wstąpieniem do Unii – mamy już odrobione? – W znacznej części tak. Dlatego irytuje mnie sposób, w jaki komentują tegoroczny raport, w części dotyczącej naszego kraju, niektóre francuskie gazety. Zbierają bowiem na jednej kartce słabe strony polskiego przygotowania do członkostwa, pomijają zaś tysiące spraw, które już zrobiliśmy. Nie można zapominać o 13 latach ciężkiej pracy
Tagi:
Mirosław Głogowski