Elon Musk chce wyprowadzić ludzkość z Ziemi na Marsa. I wszystko wskazuje, że niebawem postawi tam pierwszy krok. Jeśli porównywać ją z prezentacją nowych produktów koncernu Apple czy nowych modeli samochodów elektrycznych (które Musk również sprzedaje), z pewnością nie zachwyciłaby masowej publiczności, nie wywołała fali ekscytacji w mediach społecznościowych ani nie spowodowała szturmu na sklepy. Zeszłotygodniowa konferencja Elona Muska, twórcy serwisu płatności bezgotówkowych PayPal, producenta samochodów elektrycznych Tesla i założyciela SpaceX, pionierskiego przedsięwzięcia mającego stworzyć infrastrukturę do podróży międzyplanetarnych, była raczej przydługim, monotonnym przemówieniem, przedzielonym dość losowo wybranymi slajdami i animacjami. Musk mówił wprawdzie o celach bardzo szlachetnych, takich jak potrzeba znalezienia dla ludzkości alternatywnego miejsca zamieszkania w Układzie Słonecznym, rzucał mnóstwo szczegółów budowy systemu komunikacyjnego i starał się przekonać słuchaczy o niskich kosztach biletu na Marsa, ale dla postronnego obserwatora mógłby być równie dobrze nikomu nieznanym hollywoodzkim scenarzystą opowiadającym fabułę kolejnego filmu o potrzebie podróży międzygwiezdnych. Nawet na Plutona Mimo to jego zapowiedź wysłania w ciągu kilkunastu lat (możliwe, że już w 2023 r.) pierwszego statku kosmicznego, który pozwoli ludziom wylądować na Marsie i – co najważniejsze – wrócić na Ziemię, należy traktować jak najbardziej poważnie. Nie tylko dlatego, że Musk jest uznawany przez wielu za największego wizjonera naszych czasów, człowieka wyprzedzającego swoje pokolenie – czego dowodzi chociażby sukces elektrycznych samochodów, które mimo wysokich kosztów eksploatacji i niedoborów infrastrukturalnych w wielu krajach wytyczyły kierunek rozwoju rynku motoryzacyjnego. Również nie dzięki temu, że olbrzymi potencjał intelektualny i zgromadzone środki (fortuna Muska jest wyceniana przez magazyn „Forbes” na 12 mld dol.) pozwalają mu na tworzenie projektów takich jak SpaceX – wymagających trudnych do wyobrażenia nakładów finansowych i odległego horyzontu czasowego. Kluczem do sukcesu jego misji na Marsa może być zupełnie co innego – wydaje się bowiem, że Musk przygotowuje swoją odyseję kosmiczną w czasach, w których nie tylko on, ale i coraz większa część naszej cywilizacji jest na nią gotowa. Pierwsze znamiona jego holistycznego myślenia o SpaceX można było zauważyć już na początku prezentacji. Twórcy nadali jej tytuł „Czyniąc ludzkość gatunkiem międzyplanetarnym”. Te słowa pokazują zarówno myśl przewodnią projektu wysłania człowieka na Marsa – znalezienie alternatywnego środowiska w obliczu przeludnienia, kryzysu energetycznego i globalnego ocieplenia – jak i skalę dalszych planów. Musk celowo nie użył w tytule nazwy Czerwonej Planety – bo nie Mars będzie ostatecznym celem, lecz zbudowanie infrastruktury do podróży międzyplanetarnych w obrębie Układu Słonecznego. Być może pod koniec się zapędził, ale pokazując slajd obrazujący skalę wielkości i odległości między kolejnymi planetami, rzucił do publiczności, że dzięki jego rozwiązaniom ludzkość będzie mogła polecieć „niemal wszędzie, może nawet na Plutona”. Tankowanie na orbicie Wybór Marsa jako pierwszej stacji międzyplanetarnej autostrady wydaje się oczywisty. Blisko Ziemi (choć przy najkorzystniejszym położeniu obu planet dzieli nas 50-60 mln km), o zbliżonych kluczowych parametrach. Przede wszystkim ma atmosferę (ponad 90 razy cieńszą od ziemskiej, ale w dużej mierze zbudowaną z dwutlenku węgla) i wodę – choć w postaci ogromnych pól lodowych. Dzień na Marsie trwa w przybliżeniu 24 godziny i 40 minut, a zakres temperatur waha się od minus 140 do plus 30 st. C. Biorąc pod uwagę uśrednione czasy pokonywania drogi na Marsa przez wysyłane dotychczas w kosmos sondy i łaziki, obecnie znane nam rozwiązania technologiczne pozwalają dostarczyć sprzęt obserwacyjny w nieco mniej niż siedem miesięcy. Na potrzeby lotów pasażerskich Musk chce skrócić ten okres do zaledwie 60-70 dni. Paradoksalnie ten właśnie element może się okazać najważniejszy w całej układance exodusu ludzkości z Ziemi. Mimo że jesteśmy blisko stworzenia odpowiedniej technologii do podróży na Marsa i mamy wiedzę dotyczącą warunków na tej planecie, największą niewiadomą równania pozostaje człowiek. Wciąż nie jesteśmy bowiem odpowiednio przystosowani do długich pobytów w stanie nieważkości – testy prowadzone na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wskazują, że roczny pobyt poza ziemskim polem grawitacyjnym może mieć nieodwracalne skutki dla ludzkiego