Ogień, który dzieli

Ogień, który dzieli

W Zakopanem postawiono pomnik Kurasiowi, choć on „na rękach ma krew niewinnych ludzi” Pomnik Józefa Kurasia „Ognia” i jego żołnierzy stanął w Zakopanem przy ulicy Kościuszki nieopodal dworca PKS. Aktu odsłonięcia dokonał Lech Kaczyński, prezydent RP. Nad obeliskiem orzeł wsparty o rękojeść karabinu zrywa się do lotu. Pod nim napis: „Pamięci żołnierzy oddziałów partyzanckich Jozefa Kurasia „Ognia” poległych w walce z hitlerowskim i komunistycznym zniewoleniem w latach 1943-1950. Oddali życie za niepodległość Polski i wolność człowieka”. Wyryte są też słowa Zbigniewa Herberta: „Nie dajmy zginąć poległym”. Pomnik powstał z inicjatywy Stowarzyszenia Pamiętamy przy wsparciu władz Zakopanego. Wniosek burmistrza Piotra Bąka przeszedł nieznaczną większością głosów. Wielu radnych wskazywało na kontrowersyjność postawy Kurasia. Radni nie poparli propozycji burmistrza, by pomnik stanął w centrum miasta u zbiegu ulicy Kościuszki z aleją 3 Maja. Odpadła też propozycja, by „Ogień” miał swój pierwszy pomnik w kraju w parku im. J. Piłsudskiego, jest już tam bowiem pomnik Grunwaldzki. Wybrano więc miejsce blisko dworca PKS. Związki „Ognia” z Zakopanem? Nieudana próba zdobycia siedziby UB: 4 sierpnia 1946 r. żołnierze „Ognia” na górnej stacji kolejki linowej zastawili zasadzkę na funkcjonariuszy UB i KBW – zastrzelili szefa miejscowego UB, Józefa Serwina, oraz żołnierzy KBW, a także Zachara Szumlańskiego, maszynistę kolejki na Gubałówkę. Przez lata na górnej stacji kolejki PKL widniała tablica ku czci zamordowanych przez „Ognia”. Na początku lat 90. tablicę jako ideologicznie niesłuszną zdjęto. Tak zatarto pamięć o kolejarzu niezwiązanym z żadną siłą polityczną. Do dziś na ścianie jest ślad po nieistniejącej tablicy. Uroczystość w Zakopanem rozpoczęła się mszą w kościele przy Krupówkach, po czym Lech Kaczyński góralską dorożką przejechał przez zatłoczone centrum miasteczka na uroczystość przy ulicy Kościuszki. Ku zdumieniu zebranych Lech Kaczyński nie zabrał głosu. Potem wyjaśniał dziennikarzom, iż tyle było mów, że niczego by nie wniósł. A w ramach przywracania pamięci postanowił tu być. Dalej powiedział, że nie zna historii Podhala. Postać „Ognia” jest godna upamiętnienia, choć wie o tym, że do dziś budzi różne spory. Głównym mówcą był Andrzej Przewoźnik, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa: – „Ogień” nigdy nie był postacią kontrowersyjną. Dokonywał tylko słusznych wyborów. Ktoś, kto nie zna historii „Ognia”, nie zrozumie historii Polski. I tego, czym była walka z komunizmem. Komuniści chcieli zabić pamięć o „Ogniu”, zabić jego i pamięć o nim. Dalej podkreślił, że Kuraś dobrze przysłużył się Polsce. A Polska pamięta i teraz spłaca dług. Dziś przywracamy go do panteonu narodowej sławy. Major wygłaszający apel poległych nie wymienił żołnierzy poborowych, zwykłych ludzi niezwiązanych z procesem tworzenia się władzy ludowej, którzy zginęli w potyczkach z „Ogniem”. Dwa dni przed odsłonięciem pomnika Czesława Bochyńska, żona „Ognia”, została udekorowana Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, nadanym przez prezydenta RP. Była łączniczką oddziałów „Ognia”. Po uroczystości w Zakopanem któryś z uczestników powiedział, że PiS rozpoczęło kampanię samorządową. Czy tracącym społeczne poparcie burmistrzom i radzie przybyło punktów? Tymczasem Podhale i Spisz pamiętają, kim był Kuraś. Rada Miasta Nowego Targu odrzuciła pomysł postawienia mu pomnika i nazwania ulicy jego imieniem. To samo uczynili mieszkańcy wiosek Waksmund i Ostrowsko. Mieszkańcy zakopiańskiej dzielnicy Pardałówka nie wyrazili zgody na nazwanie planowanej ulicy imieniem „Ognia”. Budowie pomnika w Zakopanem sprzeciwił się Światowy Związek Żołnierzy AK w Nowym Targu. Oburzone było środowisko żydowskie. W Nowej Białej w połowie lat 70. postawiono obelisk poświęcony ofiarom „Ognia” na Spiszu. – Niech się nam nie wmawia, że nie znamy historii i ulegliśmy komunistycznej propagandzie – mówi Zofia Chalupka, nauczycielka, rodowita mieszkanka Nowej Białej na Spiszu. – „Ogień” to brudna postać, na rękach ma krew niewinnych ludzi. Do dziś żyją na Spiszu naoczni świadkowie jego krwawej działalności. Mordował, grabił. 16 kwietnia 1946 r. zamordował czterech młodych mężczyzn z naszej wsi. Jeden z nich, Jan Łapsiński, walczył o Berlin. Po dwóch latach jeden z byłych żołnierzy „Ognia” powiedział: „Wasi chłopcy leżą w lesie koło Ostrowska”. Byli powiązani powrozami,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 34/2006

Kategorie: Kraj