Skoro mamy wreszcie niezłomnego prezydenta, dlaczego mamy nie mieć kibiców wyklętych. „Czołem wielkiej Polsce!”, krzyknął o. Jan Poteralski, III podprzeor klasztoru na Jasnej Górze, do paru tysięcy kiboli z całej Polski. „Czołem!”, odkrzyknęli gromko weterani licznych mordobić i dewastacji pociągów oraz niszczenia wszystkiego, co im się nawinęło w pobożne ręce. „Jesteście naprawdę kimś bardzo wielkim w Polsce, jesteście wielkimi bohaterami XXI w. Pokonaliście wiele trudności, wiele przeszkód i oto jesteście”, bredził ojczulek ku uciesze kiboli. Choć jakby głębiej się wsłuchać, to co do przeszkód ma podprzeor rację. Zanim kibolstwo zagościło w Częstochowie, ileż musiało zębów wybić, ile nosów i kończyn połamać? Ile wagonów kolejowych i tramwajowych trzeba było zniszczyć? Ile stadionów zdewastować? Szlak wędrówek kiboli to szlak prawdziwie bohaterski. I chrześcijański. Bo przecież od dawna wiadomo, że prawdziwy chrześcijanin, np. kibol Legii Warszawa, musi nap…ć chrześcijanina z Lecha Poznań. Po prostu musi. A jak jest leniwy, nie musi nawet jechać do innego miasta. Przecież kibole Cracovii i Wisły zabijają się i okaleczają na ulicach Krakowa. Szkoda więc, że w Kaplicy Cudownego Obrazu patron kiboli ks. dr Jarosław Wąsowicz nie powiesił mapy Polski z setkami miejscowości, które można zaznaczyć krwią ofiar kiboli. I szkoda, że kibole nie zostawili tam swoich typowych narzędzi pracy, czyli kijów bejsbolowych, noży, siekier i kamieni. Nie złożyli ich pewnie tylko dlatego, że kaplica jest za mała. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint