Okradzeni przez Ruch

Okradzeni przez Ruch

Staram się nie zawracać głowy naszym Czytelnikom kłopotami redakcji i naszej branży. Wiem, że każdy ma ich wystarczająco dużo i nie potrzebuje dodatkowego pakietu nieszczęść. Na dodatek władza, która chyba na ironię nazwała się dobrą zmianą, co i rusz generuje nowe problemy. Niestety, tego numeru PRZEGLĄDU nie ma już w wielu kioskach Ruchu. Powód? Od lipca nie zapłacono nam 320 tys. zł. A od pojawienia się tam nadzorcy z zewnątrz Ruch nie płaci nam już w ogóle. W wyniku kryzysu Ruchu wielu wydawców poniosło ogromne straty. Ale są też tacy, którzy kombinują, jak na tym nieszczęściu zarobić. Grzechem pierworodnym tej katastrofy jest prywatyzacja Ruchu. Bezsensowna, ślepa wiara w rynek. W wielu krajach Unii kolportaż prasy ma wmontowane dodatkowe bezpieczniki. Są państwowe firmy kolporterskie, firmy branżowe, organizowane przez samych wydawców, i spółdzielcze, tworzone na podobnej zasadzie. A u nas? Gdyby nie dobrze funkcjonujący Kolporter, katastrofa wydawców byłaby kompletna. A tak mamy „tylko” ogromną zapaść, która jeszcze bardziej przetrzebi rynek prasowy. Ponad 80% tego rynku należy do kapitału zagranicznego. A ten stać na przeczekanie i tego kryzysu. Wydawnictw podobnych do naszego jest dosłownie kilka. I je najłatwiej wykończyć. O tym, co się z nami stanie po katastrofie Ruchu, zdecydują Czytelnicy. Za PRZEGLĄDEM nie stoją politycy, kapitał krajowy ani zagraniczny, jacyś sponsorzy czy patroni. Ma to bardzo wiele zalet. Choć życia nie ułatwia. Ale taki wieloletni zimny wychów pozwala wychodzić z opresji. Co więc zrobimy? Po pierwsze, Ruchowi nie odpuścimy. Właścicieli i zarząd będziemy ścigać aż do ostatniej pary skarpetek. Ale wszystkim pracownikom Ruchu, z którymi przez prawie 20 lat dobrze nam się współpracowało, serdecznie dziękuję. W tym, co się stało, nie ma waszej winy. Po drugie, przerzucimy ile się da nakładu do Kolportera i innych dystrybutorów. Po trzecie, uruchomimy profesjonalny dostęp do e-wydań. Po czwarte, rozwiniemy nowe formy prenumeraty. Po piąte, odwołamy się do sympatyków i Czytelników tygodnika oraz naszych książek z prośbą o wspieranie naszych działań. Wiemy, co chcemy zrobić. Wiemy, jakie książki warto wydać. I jak bronić wartości, które są cenne dla nas i dla naszych Czytelników. Więcej o tym za tydzień. Bo chyba taka dawka emocji już Państwu wystarczy. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 47/2018

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański