Operacja Smoleńsk 2.0

Operacja Smoleńsk 2.0

Fot. Piotr Molecki/East News, Warszawa, 11.04.2022. Konferencja Podkomisji do Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego Tu 154 M nr 101 nad lotniskiem Smolensk Siewiernyj. Prezentacja raportu z prac podkomisji. N/z Antoni Macierewicz, Janusz Wieckowski, Aleksandra Sliwoska, Jacek Kolota,Tomasz Ziemski

Ta hucpa została starannie przygotowana. To część wielkiego planu Jeszcze pół roku temu wszelkie wiadomości o raporcie podkomisji Macierewicza były w kierownictwie PiS pomijane. A on sam był synonimem obciachu, w hierarchii politycznej partii rządzącej spychano go coraz dalej. Jego tezy, że w samolocie były wybuchy, że rozpadł się, zanim dotknął drzew, były traktowane jako fantazje emeryta. Nawet członkowie rodzin smoleńskich sugerowali, by poddał się leczeniu. Podkomisja, którą kierował, de facto nie działała. Jej członkowie otwarcie krytykowali Macierewicza, za co on ich wyrzucał. Od jego teorii dystansował się sam Jarosław Kaczyński, a telewizja publiczna kasowała go ze swoich programów. Co nagle się stało, że tezy Macierewicza, te same, które opowiada od co najmniej dwóch lat, wówczas wyśmiewane, dziś okrzyknięto wielkim odkryciem, a Jarosław Kaczyński ogłosił, że był zamach i była bomba? Przecież i on, i Macierewicz dokładnie wiedzą, że żadnej bomby w samolocie Tu-154 nie było. Że opowieści o zamachu nie trzymają się kupy. Że tych wersji, często wykluczających się, było już kilkanaście. Najnowsza głosi, że piloci nie chcieli lądować (choć lądowali) i że na 100 m przed słynną brzozą (pancerną, jak mówią w PiS) eksplodował ładunek umieszczony w skrzydle. Potem, już bez skrzydła, samolot leciał dalej, przez sześć sekund. Piloci zresztą tego nie zauważyli, kontynuowali manewr zniżania. Potem nastąpił drugi wybuch, wtedy samolot rozpadł się na kawałki, choć na taśmie z czarnej skrzynki tego nie słychać. Aha, te bomby miały zostać podłożone jesienią 2009 r., gdy samolot był remontowany w Samarze. Czyli Rosjanie założyli, że przez pół roku samolot będzie latał z podłożonymi ładunkami wybuchowymi i nikt ich nie znajdzie. I że z dwóch tupolewów, którymi wożono VIP-ów, do Smoleńska poleci ten z bombą. Tak można się znęcać nad bzdurą i zastanawiać się, jakim trzeba być hucpiarzem, by te kłamstwa wciskać ludziom. Rzecz w tym, że nie o to chodzi. * Zwróćmy uwagę, jak cała operacja została przez PiS przygotowana. Jak wcześniej urabiały nas media związane z partią Kaczyńskiego. „Czy ktoś jeszcze ma wątpliwości, że Putin mógł zorganizować ten zamach?”, grzmiały dwa-trzy tygodnie temu okładki pisowskich czasopism. Oto więc była ta nowość – Rosja zaatakowała Ukrainę, Putin w polskich oczach pokazał twarz zbrodniarza. A skoro może teraz, to czy nie mógł wtedy? To chwyciło. Wielu Polaków zaczęło zadawać sobie pytanie, czy Putin był zdolny do zlecenia zamachu. No, był. Czyli… Kaczyński ich wahanie wyczuł znakomicie. Rozpoznanie bojem przyniosło pozytywną odpowiedź, więc rozpoczął medialną ofensywę. „My w tej chwili bardzo dużo wiemy o tym, co się stało w Smoleńsku, nie mamy wątpliwości, że to był zamach”, przekonywał w „Sygnałach Dnia”. A jeżeli nie ma wątpliwości, to wszystko jasne, można dać ludziom nawet raport Macierewicza. Ten sam raport, który rok temu był wstydliwie chowany, teraz zyskał rangę świętej prawdy. I tylko trzeba było zrobić wokół tego wielkie halo. No i zrobiono. 10 kwietnia mieliśmy manifestację w Warszawie. A 11 kwietnia Antoni Macierewicz zaprezentował swój raport. Opowiadał z pasją, przedstawiał „dowody”. Potem rozlała się propaganda. * „Gazeta Polska Codziennie” językiem chropawym, jakby z innej epoki, tak wyjaśniała katastrofę: „Głównym i bezspornym dowodem ingerencji Rosji był wybuch w lewym skrzydle samolotu przed minięciem brzozy. Komisja zlokalizowała miejsce i czas eksplozji. Następna eksplozja nastąpiła w centropłacie – powiedział wczoraj Antoni Macierewicz podczas prezentacji ostatecznego raportu z prac podkomisji ds. ponownego zbadania wypadku lotniczego pod Smoleńskiem. Jednocześnie podkreślono, że raport komisji Jerzego Millera z 29 lipca 2011 r. zostaje uznany za nieważny. Przez lata pewne siły polityczne robiły wszystko, aby ośmieszyć i zaszczuć osoby, które odrzucały tłumaczenie przyczyn katastrofy smoleńskiej forsowane w słynnych już raportach Jerzego Millera i Tatiany Anodiny. Wczoraj ostatecznie zadano kłam tamtym wnioskom”. Bum! Tygodnikowa wersja „GPC” wykładała kawę na ławę: „Narzędzie zbrodni? Ładunek termobaryczny, czyli klasyczne materiały wybuchowe wzbogacone w paliwo. Ślady? Pozostałości substancji eksplozywnych i charakterystyczne zniszczenia samolotu. Sprawca? Rosyjskie służby specjalne, które remontowały samolot Tu-154, a następnie przejęły śledztwo i niszczyły liczne dowody. Motyw?

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2022, 2022

Kategorie: Kraj