Operetkowe przepychanki

Operetkowe przepychanki

Kto chce zamienić wrocławski Teatr Muzyczny na kasyno? Wrocławskie środowisko opiniotwórcze nie ma wątpliwości. Chodzi o to, by wywłaszczyć Operetkę Wrocławską z części obiektów. W szczególności dotyczy to zabytkowej kamienicy przy ul. Piłsudskiego w centrum miasta. Kilkanaście sal. Powierzchnia – kilkaset metrów kwadratowych. To główne zarzewie konfliktu. Dyrektor Marek Rostecki nie ukrywa, że niektórzy członkowie zarządu miasta naciskali, by obiekt sprywatyzować. Byli chętni do urządzenia tam kasyna. Odpowiedział, że nie dopuści do tego, dopóki jest dyrektorem teatru muzycznego, do którego budynek należy. Wkrótce wręczono mu wypowiedzenie. Teatr Muzyczny – Operetka Wrocławska liczy blisko 50 lat. I wydawać by się mogło, na trwałe wpisał się w powojenną historię miasta. Od początku był finansowany przez magistrat. Tu odbywały się dziesiątki premier spektakli muzycznych. Przedstawienia uznane w kraju i za granicą. Dla tego teatru kilka spektakli wyreżyserował Jan Szurmiej, który był jego dyrektorem artystycznym. Tu tworzyli Igor Przegrodzki, Waldemar Karst i Jan Wojdak. Pracownicy twierdzą, że Operetka Wrocławska rozkwitła pod kierownictwem dyrektora Marka Rosteckiego. Tego zdania są również jej bywalcy i znawcy. Wojciech Dzieduszycki: – Obserwowałem rozwój tej operetki. Z prowincjonalnej przeistoczyła się w porządny teatr muzyczny. Staraniem Rosteckiego pozyskano dodatkowe sale kinoteatru Śląsk. Krystyna Jezierska, przewodnicząca sekcji teatrów muzycznych przy ZASP: – Operetka Wrocławska cieszyła się wielkim powodzeniem i uznaniem. Marek Rostecki jest znakomitym dyrektorem. Teraz wszystko sprowadza się do demontażu. Rostecki kierował placówką przez minione 11 lat. Związany był z nią od lat 18. Teatr proponował widzom zróżnicowany repertuar. Poza operetką klasyczną („Księżniczka czardasza”, „Ptasznik z Tyrolu”, „Zemsta nietoperza”) także musicale, komedie muzyczne, bajki i rewie. – Spektakle wystawiano przy pełnej widowni, a teatr wypracowywał dodatkowo 25% wpływów do otrzymywanej dotacji. Wystawiano wiele przedstawień także poza granicami kraju: w Niemczech, Austrii, Holandii, Ukrainie i Szwajcarii. 150 tys. marek – zagraniczne wpływy ze „Sztukmistrza z Lublina” – przeznaczono na kolejne premiery. W ubiegłym sezonie było ich aż siedem – wspomina Ewa Urban, koordynator prac artystycznych. Wszystkie te niewątpliwe sukcesy dla zarządu miasta nie były jednak dostatecznie przekonywające. Kontrola Choć atmosfera wokół teatru zagęszczała się, a z magistratu docierały od początku roku niepokojące wieści, pracownicy byli przekonani, że dyrektorowi Rosteckiemu niczego nie można zarzucić. Teatr kwitł. Korzystnie finalizowano rozmowy dotyczące występów w USA i Kanadzie. I właśnie wtedy rozpoczęła się kontrola sprowokowana przez urząd miejski. Po jej zakończeniu lokalne media donosiły o rzekomych defraudacjach, nieprawidłowościach i niebotycznych długach operetki. Padały kwoty od kilkuset złotych do przekraczających milion, przy czym zmieniały się w kolejnych wystąpieniach. Wiceprezydent Wrocławia Andrzej Łoś poinformował oficjalnie na antenie lokalnej telewizji o odwołaniu dyrektora operetki, zarzucając brak dyscypliny finansowej. – Dyrektor Rostecki został oczerniony i skrzywdzony tą wypowiedzią – zapewnia Krystian Łobacz, przedstawiciel związków zawodowych w teatrze. – Przeanalizowaliśmy protokół pokontrolny. Zawierał wiele nieścisłości. Różnica w budżecie wynikała z jego ograniczenia. Część środków przeznaczono na remont budynków. O defraudacji nie ma mowy. Fakt ten jednak nie miał znaczenia dla władz miasta. Rosteckiego odwołano 28 marca br., gdy przebywał na zwolnieniu lekarskim. W tym samym dniu stanowisko dyrektora naczelnego i artystycznego powierzono Wojciechowi Kościelniakowi. Kościelniak nie ukrywa, że jest sympatykiem panującej w mieście Platformy Obywatelskiej, ale objęcie przez niego funkcji dyrektora nie jest decyzją polityczną. Zamierza przygotować wrocławską operetkę do poziomu ogólnopolskiego i europejskiego. Stanowisko dyrektora naczelnego i artystycznego objął poza konkursem. Radni zafundowali mu kontrakt na pięć lat. Rewia i castingi – Zdjęto z afisza niemal wszystkie pozycje wystawiane z powodzeniem podczas minionych sezonów artystycznych – twierdzą rozgoryczeni pracownicy operetki. – Do dziś nie przedstawiono nam planów repertuarowych na zbliżający się nowy sezon artystyczny. Panuje atmosfera terroru, strachu przed utratą pracy. Działania nowego dyrektora sprowadzają się do tego, by zwolnić jak największą liczbę pracowników. Chcąc wszystko dokładnie przygotować, zatrudnił nawet kancelarię prawniczą. Dyrektor Kościelniak nie ukrywa, że zamierza zmienić oblicze teatru. Preferuje

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 31/2002

Kategorie: Kraj