Operowy dress code

Operowy dress code

Reguły eleganckiego stroju coraz bardziej się liberalizują. Czy jednak do Teatru Wielkiego wypada przyjść w dżinsach? Dlaczego na premierę „Traviaty” w Teatrze Wielkim wypada przyjść w wieczorowej sukni, a nie w trampkach i dżinsach? Czy na koncert muzyki klasycznej można się ubrać tak samo jak na występ rockowy? I jak dzisiaj rozumie się pojęcie elegancji, odświętności, stroju galowego lub wieczorowego? Problem naszego wyglądu w sytuacjach uroczystych jest jednym z aspektów kultury powszechnej, choć pewnie nie najważniejszym. Istnieją pewne kanony, przyjęły się biała bluzka i granatowa spódnica na maturze, pracownicy wielkich korporacji mają swoje dress codes i niezależnie od pory roku obowiązują ich kostiumy, garnitury, krawaty. Gdzieś w pobliżu tych norm lokują się też opera i filharmonia. Jak w świątyni Bogusław Kaczyński, znany z tradycyjnie pojmowanej elegancji, wywarł wielki wpływ na kształtowanie gustów odbiorców muzyki. Według niego ludzie przychodzący na koncerty powinni się ubierać schludnie i najlepiej wizytowo. Przedstawienia odbywają się zazwyczaj wieczorową porą, a sala teatru to rodzaj świątyni sztuki. Powinniśmy uszanować to miejsce i osoby, które tam z nami przebywają. Kaczyński odradza natomiast ekstrawagancję w ubiorze, którą nazywa przebieraniem się, aby robić wrażenie, że jest się kimś zupełnie innym – jakieś kapelusze, damskie szale zakładane na głowę itd. – Kiedyś w studiu telewizyjnym pojawił się młody człowiek w kapeluszu – wspomina – i nie chciał go zdjąć. Zaprotestowałem, tłumacząc, że to mnie obraża. Niestety, nasi dyktatorzy mody często namawiają, by ubierać się w stroje najdziwniejsze, jak na bal gałganiarzy. Co innego letni koncert w takim kurorcie jak Krynica. Tutaj nie wymaga się fraków ani długich sukni, choć publiczność stara się niekiedy dostosować do sytuacji i nastroju koncertu nawet w stylu XIX-wiecznym. Bogusław Kaczyński wspomina też organizowane przez siebie festiwale w pałacu w Łańcucie, gdzie publiczność na jego prośbę ubierała się bardzo elegancko, wizytowo. Wieczorowo, ale bez przesady Nieco bardziej liberalny w tej kwestii jest Sławomir Pietras, który był dyrektorem niemal wszystkich polskich oper. – Do teatru i opery – mówi – widz powinien zakładać rzeczy eleganckie, takie, które trzyma na specjalne okazje. Jestem jednak przeciwnikiem przesady, tzn. prób prześcignięcia innych, którym np. dużo lepiej się powodzi. Nie należy się martwić tym, że nie mamy tego, co mają inni. Ważne, by nie wyglądać niedbale, niechlujnie. Trzeba podkreślić strojem, że kontakt człowieka ze sztuką jest dla niego świętem. Czysty garnitur, odprasowane spodnie, biała koszula – to dla mężczyzny. O strojach pań się nie wypowiadam, zresztą one same najlepiej wiedzą, co jest eleganckie. W słynnych zagranicznych teatrach operowych dominują ciemne garnitury, czasem smokingi i długie suknie. Ale i tutaj pojawiają się duże kontrasty, bo widzowie na tzw. galerii bywają ubrani turystycznie. To ma także jakiś związek z bardzo zróżnicowanymi cenami biletów. Więcej luzu! Zwolennikami sporej dowolności są szefowie znanych instytucji muzycznych i festiwali. Wojciech Nowak, zastępca dyrektora naczelnego i artystycznego Filharmonii Narodowej, wolałby wprawdzie, aby przychodziła publiczność elegancka, ale nie ma żadnego sposobu, aby ją do tego skłonić. – Nie ma żadnego przepisu – twierdzi. – Decyduje więc osobisty takt, wyczucie, kultura. Nie stawiamy żadnych formalnych wymogów. Wyjątkiem są imprezy specjalne, wtedy publiczność otrzymuje zaproszenia, na których zaznacza się, że stroje powinny być wieczorowe. W innych przypadkach warunkiem wejścia na koncert jest wykupienie biletu. I nigdy nie zdarzyło się nam, aby kogoś z powodu stroju nie wpuszczono do Filharmonii Narodowej albo go z niej wyproszono, a zdarzali się nawet goście w krótkich spodenkach. Analogiczny pogląd wyraża Tadeusz Wielecki, kompozytor i dyrektor największej poważnej imprezy – Festiwalu Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień, odbywającego się od 16 do 24 września w różnych salach, np. w Filharmonii Narodowej, Studiu Radiowym im. Witolda Lutosławskiego, Teatrze Dramatycznym, ale także w hali sportowej czy Soho Factory. – Filharmonia czy opera mogą mieć jakieś oczekiwania co do ubioru publiczności, my nie. Warszawska Jesień nie jest imprezą hermetyczną. Może jest elitarna pod względem intelektualnym, ale otwarta dla każdego – zapewnia. – Inauguracja festiwalu,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 37/2011

Kategorie: Kultura