W Krakowie uznano, że nie ma sensu powierzać usług opiekuńczych pozarządowym organizacjom charytatywnym i dano je firmie kierowanej przez jednego z rajców – Słyszałem, że kapitalizm, którego dożyliśmy, będzie oparty na ludzkiej inicjatywie i pracy, a tymczasem okazuje się, że liczą się tylko układy – nie kryje zdenerwowania Józef Kossobodzki-Orłowski, wiceprezes Małopolskiego Zarządu Wojewódzkiego Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej, relacjonując przebieg konkursu na usługi opiekuńcze w Krakowie. W ubiegłym roku Urząd Miasta Krakowa zlecił Papieskiej Akademii Teologicznej przeszkolenie wszystkich urzędników i radnych z zakresu etyki. Autorytet księży miał sprawić, że każdy po wysłuchaniu nauk będzie dbał tylko o interes publiczny. Trudno było się dowiedzieć, czy te kazania przyniosły jakiś skutek, gdyż z początkiem kwietnia cała władza Krakowa wyruszyła na pielgrzymkę do Watykanu. W ostatniej chwili udało mi się zastać w biurze Zbigniewa Fijaka, dyrektora magistratu. To właśnie Fijak najpierw był pomysłodawcą zlecenia jednej z uczelni wykonania i wdrożenia naukowego opracowania, mającego wyeliminować łapówki w urzędzie, potem uruchomił, dzisiaj już nieczynny, telefon, na który krakowianie mieli zgłaszać przypadki korupcji, a i gdy z tego pomysłu nic nie wyszło – sprowadził do urzędu księży-etyków. – Czy to w porządku, że przewodnicząca Komisji Profilaktyki i Ochrony Zdrowia, mając do wyboru wiele ofert na usługi opiekuńcze, powierza kontrakt wartości co najmniej pięciu milionów złotych dopiero organizującej się firmie swego zastępcy w komisji? – pytam dyrektora Fijaka. – Mamy więc odrzucić najlepszą ofertę tylko dlatego, że firma należy do radnego? Prawo nie zakazuje radnemu startowania w przetargach i konkursach. Czy wybór najlepszego dla gminy rozwiązania jest złym postępowaniem? Szeptany konkurs Posiedzenie zespołu opiniującego oferty do konkursu na świadczenie usług opiekuńczych dla osób wymagających opieki miało się odbyć 15 lutego, o godz. 9.00. Tego samego dnia, najprawdopodobniej o 8 rano, zaraz po przyjściu do pracy prezydent Krakowa, Andrzej Gołaś, powołał skład sześcioosobowego zespołu opiniującego na czele z dr Małgorzatą Radwan-Balladą, przewodniczącą Komisji Profilaktyki i Ochrony Zdrowia i chyba dlatego przewodnicząca na obrady przybyła ze znacznym opóźnieniem. Na posiedzenie przyszli też oferenci placówek od wielu lat zajmujących się usługami opiekuńczymi, a więc PCK, PKPS-u, “DomSerwisu”, “Opiekuna”, Fundacji im. bł. Anieli Salawy i dr Stanisław Śliwiński, wiceprzewodniczący Komisji Profilaktyki i Ochrony Zdrowia, reprezentujący bliżej nikomu nieznany Zakład Opiekuńczo-Leczniczy “Czwórka” z Nowej Huty. Wszyscy dowiedzieli się, że zostali tu zaproszeni tylko jako obserwatorzy, bez prawa głosu. Tak zadecydował prezydent Gołaś w regulaminie, który był załącznikiem do zarządzenia powołującego zespół opiniujący, choć jest to niezgodne z rozporządzeniem ministra pracy i polityki społecznej z dnia 30 czerwca 2000 r., dotyczącego “zasad i form współdziałania administracji publicznej z innymi podmiotami oraz wzorów umów i sprawozdań z realizacji zadań pomocy społecznej”. Potwierdził to potem w swojej opinii prawnej Krzysztof Więckiewicz z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, stwierdzając, że – zgodnie z tym rozporządzeniem – “przedstawiciel reprezentujący podmiot z chwilą powołania go do zespołu winien posiadać status osoby opiniującej, a nie obserwatora pozostającego bez wpływu na wybór oferenta, a zatem powinien mieć możliwość czynnego uczestnictwa w procedurze opiniowania ofert”. – To była jedna wielka farsa, a nie wybieranie najlepszej oferty – wspomina Jan Kusek, sekretarz Małopolskiego Zarządu Wojewódzkiego PKPS. – Członkowie komisji mówili do siebie szeptem, słyszeliśmy tylko szelest papierów. Gdy prosiliśmy, aby mówili głośniej, zagrożono nam, że jak będziemy przeszkadzali, zostaniemy wyproszeni z sali. Po przerwie oświadczono, że wygrał Zakład Opiekuńczo-Leczniczy “Czwórka”, a tylko dzielnica Podgórze zostanie powierzona Fundacji im. bł. Anieli Salawy. Do dziś nie wiemy, jaką cenę za usługi zaproponowała firma dr. Śliwińskiego, będąca dopiero w trakcie tworzenia. My, jako PKPS, czasem wygrywaliśmy, czasem przegrywaliśmy przetarg, ale zawsze było jawnie i uczciwie. Dlatego nie możemy zgodzić się na szemrane konkursy. Nic więc dziwnego, że wszyscy przegrani zwołali natychmiast konferencję prasową. – Czy to w porządku, że zespół, któremu szefuje przewodnicząca Komisji Zdrowia UMK, najwyżej opiniuje ofertę, za którą stoi wiceprzewodniczący tej komisji, reprezentujący podmiot, nie mający żadnego doświadczenia w sprawowaniu tej opieki? – zapytała dziennikarzy Anna Piskorz ze spółki “Opiekun”. Praca dla pielęgniarek Aby zrozumieć kulisy niechęci krakowskich władz do takich zasłużonych w walce z biedą organizacji jak
Tagi:
Leszek Konarski