Sportowy styl życia jest ważniejszy od tego co jemy Rozmowa z dr. Andrzejem Pytlem, ortopedą, lekarzem sportowym – Czy sport to naprawdę zdrowie? Ciągle słyszymy o kontuzjach wielu wybitnych zawodników, po zakończeniu kariery często zapadają oni na rozmaite dolegliwości. – Kariera jest krótka, a nacisk lobby trenerów, działaczy i reklamodawców zainteresowanych sukcesem tak silny, że sportowcy wyczynowi eksploatują swój organizm w ekstremalny sposób, wbrew zaleceniom lekarskim. Nadmierne przeciążenia nieuchronnie prowadzą do kontuzji. Średnio u 40% zawodników, niezależnie od uprawianej dyscypliny, dochodzi do uszkodzeń kończyn dolnych. Na ogół nie są to rezultaty ostrych urazów, ale skutki długotrwałych przeciążeń. Z niepokojem obserwowałem np. co się dzieje z Adamem Małyszem. Jego kontuzja kolana to coś, czego niestety trzeba się było spodziewać. – Czyżby rację miał Churchill, który zapytany o sekret osiągnięcia sędziwego wieku przy zachowaniu dobrego zdrowia, odparł „No sport”? – Jeżeli myślał o morderczym obciążeniu typowym dla wyczynowców, miał rację. Jeśli zaś chodzi o umiarkowany wysiłek, choćby taki, jaki wykonują gospodynie domowe, to pozwala on na zachowanie zdrowia. Naukowcy i lekarze zapewniają o tym od dawna, ale teraz uzyskaliśmy jednoznaczne potwierdzenie. Bardzo rzetelne, wieloletnie amerykańskie badania porównawcze prowadzone na różnych populacjach i dużych grupach reprezentatywnych wykazały ścisły związek między aktywnością ruchową a chorobami cywilizacyjnymi. Umiarkowany wysiłek fizyczny to konieczny element profilaktyki w chorobach nowotworowych, układu krążenia, astmie i cukrzycy II stopnia związanej z nadwagą. – Czyli jeśli ludzie ćwiczą, rzadziej umierają na raka? – Tak, bo odpowiednio dozowany wysiłek fizyczny zwiększa naszą odporność. Nauka potrafi udowodnić na poziomie molekularnym związek między stylem życia a czynnikami decydującymi o odporności. Nasz organizm, jak silnik, ma określoną wytrzymałość. Jeśli jest utrzymywany w sprawności, okres jego działania można przedłużyć. Organizm ma szereg mechanizmów pozwalających mu bronić się przed schorzeniami. Powinniśmy wspomagać skuteczność ich działania. Aktywność fizyczna jest niezbędna dla zdrowia całych społeczeństw. – Styl życia to również odżywianie. Ostatnio modna jest tzw. dieta dr. Kwaśniewskiego, polegająca na tym, że im tłuściej jemy, tym lepiej. Dietetycy alarmują, że może ona grozić zdrowiu i życiu. – Opinie naukowców są podzielone, ale w tym sposobie żywienia jest pewna logika. Dieta, w której tłuszcze stanowią ok. 70%, białka 20%, a węglowodany (słodycze, produkty zbożowe) zaledwie 10%, sprawia, że organizm potrzebujący dla swych komórek węglowodanów jako źródła energii musi przestawić się na spalanie tłuszczów. A to powoduje ubytek tkanki tłuszczowej. Taka dieta jest typowa dla ludów koczowniczych. Przebywałem w Mongolii – mieszkańcy tego kraju są na ogół sprawni i szczupli. W dość podobny sposób odżywiają się też ludzie na kresach północno-wschodnich. A szczerze mówiąc, to, co jemy naprawdę, nie jest najistotniejsze dla zdrowia i wyglądu. Regularne spożywanie posiłków, aktywność fizyczna i umysłowa oraz coś, co nazywam sportowym trybem życia, są co najmniej równie ważne. – No i opieka medyczna. Pod tym względem sportowcy mają chyba lepiej niż przeciętni zjadacze chleba? – W lecznictwie sportowym są, niestety, podobne zjawiska jak w całej służbie zdrowia. W centralnej przychodni sportowej w Warszawie działa prywatna fundacja. Za pieniądze można szybko dostać się do specjalisty, ale ci, którzy chcą skorzystać z leczenia opłaconego przez kasę chorych, czekają w długich kolejkach. To samo dzieję się w wielu innych przychodniach. Nie może być tak, że mimo składek ubezpieczeniowych płacimy za coraz większy zakres świadczeń. Organy właścicielskie powinny przeanalizować umowy zawarte przez placówki uspołecznionej służby zdrowia z fundacjami, egzekwować przekazywanie przez fundacje odpowiedniej części środków na cele statutowe i ograniczanie kosztów funkcjonowania. A branie pieniędzy za badania i zabiegi opłacane przez kasy chorych jest po prostu karygodne. Z ankiety, jaką przeprowadziliśmy wśród pracowników służby zdrowia, wynika, że wydatki na leczenie mogłyby być znacznie niższe. Zakupy sprzętu i leków są dokonywane nieracjonalnie, zamówienia dzieli się na mniejsze kontrakty, by ominąć przetargi, brakuje troski o koszty remontów. Kandyduję do rady dzielnicy Warszawa-Mokotów, aby to zmienić. – Kiedyś chciałem biegać dla zdrowia. Od razu się zaziębiłem, w głowie łomotało, a ból mięśni
Tagi:
Andrzej Dryszel