Orkiestra gra, ratuje, zbliża – rozmowa z Jurkiem Owsiakiem
20 lat temu w pierwszym Finale w zbiórce uczestniczyło 10 tys. osób, a teraz doszło do 120 tys. wolontariuszy. Z Jurkiem Owsiakiem rozmawia Bronisław Tumiłowicz 20 lat temu Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zaczęła ratować dzieci. Na początku były tylko wpłaty na konto? – Odwrotnie. Na początku nie mieliśmy żadnych kont. Była tylko inicjująca akcja telewizyjna, hurraentuzjazm i zapowiedź: Spotkacie ludzi z torbami na pieniądze. To są nasi ludzie. Wrzucajcie im, cokolwiek macie, aby dzielić się z chorymi własnymi sercami. I ludzie przyjęli te zasady, choć nie mieliśmy wtedy ani identyfikatorów, ani specjalnie drukowanych skarbonek, tylko torebki po jabłkach, po proszkach do prania, pudełka po butach. I do tych torebek zebrali 1 mln 300 tys. dol. Taka była pierwsza pamiętna niedziela 1993 r., a było wtedy diabelnie zimno, mróz, minus 12, minus 15 stopni. Rekordy WOŚP Skąd się wtedy wziął ten ogromny entuzjazm? Dziś to się wydaje oczywiste, bo każdego roku się to powtarza i ludzie czekają, ale wtedy? – Przez cały rok przygotowywaliśmy młodych ludzi w programach „Róbta, co chceta”. Oni bardzo je lubili, bo był to program rockandrollowy, a wtedy zajarzyły nowością w całej Polsce takie zespoły jak Siekiera, Armia, Defekt Muzgó, Proletariat, IRA, Voo Voo. I wciąż tylko szło o tej zbiórce w rytmie muzyki, po parę minut w każdym programie, więc wszyscy tego oczekiwali i chcieli razem z nami to robić. Oczywiście telewizja podkręcała ten klimat. Podejrzewam, że bez niej nie udałoby się wywołać takiego entuzjazmu. Obiecywaliśmy wszystkim zbiorową przyjemność, a takich zbiorowych uniesień mieliśmy w Polsce bardzo mało. Coś takiego jak skoki Małysza czy inne sportowe sukcesy dopiero miały nadejść! Dostarczyliśmy nowych momentów, które okazały się zaraźliwe, ludzie się temu poddali, bo znalazły się tu elementy wyścigu, kiermaszu i ulicznej zabawy. Mogli być ze sobą w podniosłym nastroju i to wszystkich w tym pierwszym Finale zaskoczyło, a drugi Finał od razu okazał się tym co pierwszy, tylko do kwadratu. Czy popularność i efekty kolejnych edycji WOŚP regularnie narastały? – Właśnie tak było. Orkiestra z każdym rokiem się rozkręcała. Najpierw porównywaliśmy pierwszy Finał z piątym, potem piąty z 10., ale kiedy się zestawiło pierwszy i 19., to można było zobaczyć, jaka jest ogromna różnica. W pierwszym w zbiórce uczestniczyło 10 tys. osób, a teraz doszło do 120 tys. wolontariuszy. Na początku zbierały indywidualne osoby, a dziś powstała olbrzymia struktura – 1650 sztabów dosłownie na całym świecie. W pierwszym muzycy głośno grali w kilku największych miastach Polski, a teraz w samym Londynie są trzy sztaby WOŚP. Są w Nowym Jorku, w Vancouverze, nawet w Australii. I obsługuje to już zupełnie nowe pokolenie, dzieci tych, którzy wyjechali z Polski i sami w pierwszych edycjach zbierali pieniądze. Wszystko tak strasznie się rozrosło, że ciągle odbieramy sygnały, że zabrakło identyfikatorów, ankiet, serduszek, skarbonek. Taka ciągłość pokoleniowa orkiestrowego entuzjazmu stanowi wyraźny wyłom w polskiej tradycji, którą cechuje przecież słomiany zapał i przy każdej okazji zrzucanie autorytetów z piedestału. A my swoje od 20 lat robimy, ale z umiarem. Staramy się nie łapać dziesięciu srok za ogon, ale skupić się zawsze na jednym wyraźnym celu. I najważniejsze – autorem całego przedsięwzięcia nie jest jedna osoba, ale od samego początku miliony Polaków, którzy się z Orkiestrą identyfikują. Autor jest. Gdyby nie Jurek Owsiak, nie byłoby WOŚP. – Oczywiście, nie byłoby Orkiestry bez wkładu organizacyjnego Jurka Owsiaka, ale tak samo ważnym uczestnikiem Orkiestry jest ten, który wrzuca parę groszy do puszki, jak i ten, który działa w lokalnym sztabie. Wszyscy z tego, że coś się dzieje, czerpią podobną przyjemność. Orkiestra dla każdego Największą frajdę ma młodzież. – To już też się zmieniło wraz z wiekiem Orkiestry. Kiedyś była ona rockand-rollowo młoda, teraz jest dalej rockand-rollowa, ale przy udziale wszystkich grup wiekowych. Mówi się, że za każdym razem Orkiestra bije poprzedni rekord. Czy był taki rok, kiedy zebrano choć o 100 zł mniej? – Przez cały czas efekty zbiórki są narastające, ale nie sam wynik jest naszym celem. Zawsze mówimy: A jeśli tych pieniędzy będzie mniej,