Kto będzie lustrował polski Kościół – biskupi czy PiS? To nie jest sprawa ks. Isakowicza-Zaleskiego i jego książki. To nie jest też sprawa strachu biskupów przed lustracją. Kościół polski, po raz pierwszy od wielu lat, znalazł się na zakręcie. A pytanie, jak z niego wyjdzie, jest jednym z najważniejszych. Kościół od miesięcy jest osaczany informacjami, że akta IPN kryją tajemnice – i biskupów, i szeregowych księży – i że już niedługo ujrzą one światło dzienne. Tylko kto je ujawni? W jakiej atmosferze? Według jakiego klucza i w jakiej kolejności? Z jakim komentarzem? Do tej pory polski Kościół zdołał uniknąć babrania się w teczkach. I wcale mu to nie zaszkodziło. Ale te mury właśnie pękają, a rolę tarana pełni tu ks. Zaleski. Oficjalnie popierają go prezydent i premier. Co dalej? Czy proces wyciągania kościelnych teczek i rozliczania zostanie puszczony na żywioł? Czy zajmą się tym politycy? Czy też Kościołowi uda się ten proces opanować? Odpowiedź na te pytania jest kluczowa nie tylko dla pojedynczych duchownych, nie tylko dla samej instytucji Kościoła, ale również dla społeczeństwa. Taran, czyli ksiądz Zaleski Formalnie rzecz dotyczy ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, który skończył właśnie swój projekt badawczy i złożył do druku książkę o księżach z Małopolski w czasach PRL pt.: „Księża wobec SB. Na przykładzie archidiecezji krakowskiej”. Innymi słowy na podstawie akt IPN napisał, jak władze zwalczały Kościół. To wersja oficjalna, bo do opinii publicznej przebiła się inna informacja – książka zawiera nazwiska tych księży, którzy dali się zwerbować SB, a także tych, którzy współpracy odmówili. Pracy nad książką towarzyszyło więc morze plotek, jacy to ważni kościelni oficjele zostaną lada moment ujawnieni jako agenci SB. Tę atmosferę podgrzewał sam ks. Zaleski. W ciągu ostatnich tygodni zdążył publicznie powiedzieć, że: * W procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła II w Rzymie bierze udział kapłan, który został zwerbowany przez SB w latach 70. („Wysłałem do niego list – mówił. – W odpowiedzi nie przyznał się ani nie zaprzeczył. Stwierdził, że wytłumaczy wszystko kościelnej komisji Pamięć i Troska. SB miało na niego haka dotyczącego spraw obyczajowych”). * Tajnymi współpracownikami SB byli księża, którzy później zostali biskupami. Jeden z nich już nie żyje, drugi jest na emeryturze, trzech urzęduje. Jeden z nich to wielki przeciwnik lustracji. W dwóch przypadkach ta współpraca trwała bardzo długo. * Z SB współpracował również „znany warszawski duszpasterz nieparafialny, działający w środowiskach opiniotwórczych”. * Byli też tacy księża, którzy w zamian za paszport dali się zwerbować nawet w 1987 r. Ostatniego tajnego współpracownika wśród księży zarejestrowano w czerwcu 1989 r. Ogłaszając te rewelacje, ks. Zaleski (zupełnie w stylu Kaczyńskich) mówił: „Kolejne nazwiska, które znajdą się w książce, przekazuję kard. Dziwiszowi. Dla kardynała to mogą być szokujące informacje”. I dodawał: „Książka wywoła w Krakowie trzęsienie ziemi”. Nie tylko zresztą w Krakowie. Prowadząc swe badania, ks. Zaleski docierał również do teczek księży, którzy w krakowskiej archidiecezji już nie pracują. A ponieważ zaakceptował sugestię, by od każdego duchownego, któremu stawia zarzuty, przyjął wyjaśnienia, zaczął wysyłać im listy. Po całej Polsce. Zanim więc książka wywołała trzęsienie ziemi w Krakowie, zatrzęsło paroma diecezjami. A prymas Józef Glemp nazwał Zaleskiego „nadubowcem”. Kard. Stanisław Dziwisz de facto znalazł się w sytuacji bez wyjścia. I nakazał duchownemu milczenie. Niemal w ostatniej chwili, bo książka ks. Zaleskiego jest już napisana i złożona do druku. Kto będzie lustratorem? Co ważne, decyzja kard. Dziwisza została w kręgach Kościoła przyjęta generalnie z aprobatą. „Niedziela”, „Gość Niedzielny”, „Tygodnik Powszechny” w różnej formie przyznały mu rację. Rację przyznali mu, wypowiadający się do mediów, hierarchowie. „Odnosząc się do kwestii współpracy niektórych księży z SB, ks. Isakowicz-Zaleski uznawał siebie za jedyny autorytet i nieomylną wyrocznię w tej dziedzinie. Stał się oskarżającym prokuratorem i, niestety, stronniczym, bo działającym pod wpływem emocji, sędzią”, pisał ks. Adam Łach w „Niedzieli”. Dodając: „Zalecałbym większą ostrożność i mniejsze zaufanie do esbeckich kwitów”. Głosy poparcia dla ks. Zaleskiego były nieliczne. I szybko ucięte – dwaj jezuici, Andrzej Miszk i Krzysztof Mądel, którzy domagali się lustracji w Kościele, a nawet zaczęli publicznie podawać nazwiska i kryptonimy jezuitów będących współpracownikami SB, otrzymali polecenie opuszczenia domu zakonnego. Prowincjał
Tagi:
Robert Walenciak