Od początku tego roku neapolitańska kamorra zamordowała 121 osób Korespondencja z Neapolu Krwawy rekord to sześć ofiar w ciągu doby. Pięciu mężczyzn i młoda dziewczyna. Scenariusz egzekucji ten sam – zabójcy najpierw dziurawią kulami, a później podpalają ciała zabitych. Tak wykonuje wyroki neapolitańska kamorra. Od początku tego roku ma na koncie 121 morderstw. Takiego nasilenia nie zanotowano od lat. Giuseppe Pisanu, minister spraw wewnętrznych Włoch, podczas specjalnej wizyty w mieście zapowiedział bezpardonową walkę z przestępcami. – Przeczeszemy każdą ulicę, każdy dom, zgnieciemy macki ośmiornicy – powiedział gubernator neapolitańskiej prowincji, Antonio Bassolino. Dokładnie w tym samym czasie, kiedy mówił te słowa, dwie ulice dalej zawodowi mordercy podpalili kolejny samochód z podziurawionym niczym rzeszoto ciałem kolejnej ofiary w środku. W ostatnich tygodniach nasiliła się trwająca od miesięcy walka o władzę między neapolitańskimi klanami przestępczymi. Najgorsza sytuacja panuje na północnych obrzeżach miasta. W liczącej 70 tys. mieszkańców dzielnicy Secondigliano i ponadtrzydziestotysięcznej Scampii ludzie przywykli do odgłosu strzałów; strzela się tu bezkarnie nawet w biały dzień, nawet kilka metrów od posterunku policji, tak jak zdarzyło się na ulicy Tessitori di Tela w niedzielę, 21 listopada. Ofiarą był 62-letni Francesco Tortora. Mężczyzna stał na parkingu oparty o swojego forda ka i czytał gazetę. Świeciło przedpołudniowe słońce. Tortora został zastrzelony, ponieważ był przyjacielem Ferdinanda Emola, członka klanu Di Lauro. Di Lauro rządzą dzielnicą od lat. Numer jeden klanu to Paolo, zwany Milionerem. Mówią o nim, że zawsze wolał stać w cieniu, tak dalece, że wielu zrzeszonych nigdy go osobiście nie widziało. Milioner, pomimo czystych jak łza akt personalnych, jak na prawdziwego bossa przystało, potrafił trzymać wszystkich żelazną ręką. Tak było do 2002 r., kiedy przeszedł do podziemia, nie wiadomo gdzie przebywa, może za granicą, a może nie ruszył się z Neapolu. W tym mieście łatwo zniknąć. Mieszkańcy żartują, że tu schronił się bin Laden. Rozłam w klanie Podczas nieobecności ojca ster przejął syn, Vincenzo. Nie na długo, wkrótce bowiem trafił za kratki. Jego aresztowanie naruszyło równowagę wewnątrz klanu. Żaden z pozostałych synów Milionera i nikt z jego dalszych członków rodziny nie ma wystarczającej charyzmy, żeby utrzymać organizację w ryzach. A jest o co walczyć. Narkotyki rozprowadzane w obu dzielnicach przynoszą ponad 500 tys. euro dziennie. Łakomy kąsek dla zajmujących niższe szczeble w hierarchii. Wielu członków klanu mających w obowiązku „nadzór” na poszczególnymi placami i ulicami, wymuszanie haraczu od właścicieli sklepów, którym do tej pory boss wypłacał miesięczną pensję, postanowiło działać na własną rękę. Odszczepieńcy uzbroili się (nic trudnego – pistolet maszynowy na czarnym rynku kosztuje zaledwie 700 euro) i wypowiedzieli posłuszeństwo przywódcy. Milioner z ukrycia nie daje za wygraną. Włoscy 007 są prawie pewni, że do zlikwidowania secesjonistów zatrudnił ukraińskich kilerów. Mają za zadanie wybić wszystkich do nogi, również tych, którzy się schronili w Hiszpanii. Walka w obrębie klanu Di Lauro w ciągu trzech tygodni przyniosła żniwo w postaci 18 trupów, sześciu to wierni Milionerowi, 13 to odszczepieńcy. Często ofiarami są osoby niekarane, których jedyną winą jest pokrewieństwo, nieraz odległe, z członkami jednego z ugrupowań. W brutalnej walce o zdominowanie narkotykowego rynku kryminaliści mszczą się na krewnych i znajomych przeciwnika. Każde zabójstwo musi być pomszczone. Spirala nakręca się w oszałamiającym tempie. W dzielnicach Secondigliano i Scampia nikt nie może się czuć bezpiecznie. Gelsomina Verde mimo fali kasztanowych włosów jest typową neapolitanką, taką, o której mówi się tu brava ragazza. 5 grudnia skończyłaby 22 lata. Była wolontariuszką, razem z przyjaciółmi przygotowywała właśnie bożonarodzeniowy obiad dla biednych. Sama pochodziła ze skromnej rodziny, mieszkała z rodzicami na ulicy, na której nie parkują luksusowe samochody. W niedzielę, 21 listopada, kilka minut po północy Gelsomina została znaleziona w tlącym się jeszcze fiacie seicento swego ojca. Autopsja wykazała, że dziewczynę zabito trzema strzałami w tył głowy i w kark, przed śmiercią była torturowana, potem mordercy oblali ją benzyną, wsadzili do auta i podpalili. Tego dnia była to szósta ofiara kamorry. Czym zawiniła Gelsomina?
Tagi:
Małgorzata Brączyk