Mieszkańcy nowych landów RFN nie wierzą wyborczym sloganom Mieszkańcy dawnej NRD sceptycznie przyjmują obietnice polityków i hasła wyborcze. Wolą swoją krajankę Angelę Merkel z konserwatywnej CDU niż kandydata socjaldemokratów na kanclerza, Peera Steinbrücka. Według sondażu instytutu Emnid, tylko 24% Niemców ze wschodu chce, aby Steinbrück został szefem rządu federalnego. Merkel ma poparcie większe, ale niezbyt imponujące – 47%. Obywatele nowych landów, z których wielu pamięta jeszcze czasy „realnego socjalizmu” Ericha Honeckera, nie spodziewają się po rządzących zbyt wiele. Preferencje i spory wyborcze świadczą o tym, że prawie 25 lat po upadku muru berlińskiego nie nastąpiło jeszcze duchowe zjednoczenie narodu. Także do ekonomicznej jedności droga jest daleka, choć poczyniono znaczne postępy. Według najnowszych danych Federalnego Urzędu Statystycznego, we wschodnich Niemczech 19,7% mieszkańców zagrożonych jest ubóstwem. W zachodnich – 14%. Ponad połowa obywateli nowych landów reprezentuje pogląd: „Nie chcemy wprawdzie przywrócenia NRD, ale w RFN nie czujemy się jeszcze naprawdę dobrze”. Bastiony Partii Lewicy 22 września odbędą się w Niemczech wybory parlamentarne. Wschód głosuje nieco inaczej niż „dawna Republika Federalna”. Niejako regionalnym ugrupowaniem nowych landów jest Partia Lewicy (Die Linke), która powstała w 2007 r. z połączenia różnych drobnych lewicowych ugrupowań z zachodnich Niemiec, skupionych we Wspólnocie Wyborczej Praca i Sprawiedliwość Społeczna (WASG), oraz działającej w nowych landach Partii Demokratycznego Socjalizmu (PDS), wywodzącej się z rządzącej w NRD Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec (SED) Ericha Honeckera. W wyborach do parlamentu Turyngii w 2009 r. Partia Lewicy uzyskała rekordowe 27,4% głosów. W wyborach parlamentarnych w tym samym roku Die Linke zdobyła na obszarze dawnej NRD aż 28% głosów, niewiele tylko ustępując CDU. W Saksonii-Anhalt i w Brandenburgii Partia Lewicy jest najsilniejszym ugrupowaniem. Die Linke rządzi wraz z socjaldemokratami tylko w Brandenburgii. Lewicowa, czerwono-czerwona większość istnieje także w Saksonii-Anhalt i Turyngii, ale SPD, oskarżająca Die Linke o radykalizm i spragniona odwetu za kłótnie i „zdrady” z przeszłości, wybrała koalicję z konserwatywną CSU. Prawdziwymi matecznikami Partii Lewicy są dzielnice dawnego Berlina Wschodniego, Marzahn-Hellersdorf i Lichtenberg, w których wznoszą się bloki z wielkiej płyty, a wielu mieszkańców żyje z zasiłku. W okręgu Berlin-Lichtenberg Partia Lewicy otrzymała w wyborach parlamentarnych w 2009 r. aż 41,2% głosów, a w Marzahn – 40,8%. Niewielkie poparcie w nowych landach ma liberalna partia FDP, a Zieloni znaleźli zwolenników tylko w dużych miastach. Po zjednoczeniu Niemiec spodziewano się, że SPD odzyska tradycyjne bastiony – Saksonię i Turyngię, w których ruch robotniczy przed II wojną światową był bardzo prężny. Okazało się jednak, że wyborcy z tych landów, podobnie jak z rolniczej Meklemburgii, najczęściej popierają konserwatywną CDU. W wyborach do Bundestagu przed czterema laty CDU/CSU otrzymała w zachodnich Niemczech 36,4% głosów, we wschodnich CDU uzyskała 29,8% (CSU jest partią bawarską). W całym kraju chadecy zdobyli 34,6%. SPD miała w zachodnich landach 24,1% poparcia, we wschodnich 17,9% (ogółem w kraju 23%). Liberałowie z FDP odpowiednio – 15,4 i 10,6% (ogółem 15,4%). Partia Lewicy – 8,3% i 28,5% (w całym kraju 11,7%). Zieloni – 11,5% i 6,8% (w całym kraju 10,7%). Obecna kampania wyborcza prowadzona jest w Niemczech mało energicznie, przy czym w nowych landach przebiega wyjątkowo niemrawo. Wynika to także z faktu, że mieszkańcy dawnej NRD, mający za sobą gorzkie doświadczenia honeckerowskiego socjalizmu, a następnie swoistej kolonizacji i dezindustrializacji przeprowadzonej po zjednoczeniu przez butnych Wessis („zachodniaczków”), stali się realistami, którzy nie wierzą w przedwyborcze obietnice ani w polityczną reklamę. Od władz oczekują konkretnych rezultatów i rzetelnej pracy. Wciąż bardziej obcy Ludzie uważają, że te koalicje rządzące, które się sprawdziły, powinny pozostać u steru. Wielu mieszkańców nowych landów rozgniewał kandydat SPD Peer Steinbrück, który stwierdził, że Angela Merkel nie wykazuje entuzjazmu wobec spraw europejskich, ponieważ wychowała się w środowisku społecznym NRD. Potem znany z gaf socjaldemokrata próbował ratować sytuację. Na spotkaniu z wyborcami w Halle powiedział: „Niemcy wschodnie są regionem pracowitych i dziarsko biorących się do rzeczy ludzi, którzy krzepko ujmują swoje sprawy we własne ręce”. Nie zrobiło to wielkiego wrażenia. Dziennikarz tygodnika
Tagi:
Krzysztof Kęciek