Jedyny ginekolog, który wykonuje zabiegi przerywania ciąży w austriackim Vorarlbergu, przechodzi na emeryturę W Vorarlbergu, graniczącym z Niemcami i Szwajcarią, dopuszczanych w austriackim prawie zabiegów zakończenia ciąży nie wykonuje się w żadnym publicznym szpitalu – chyba że decydują o tym względy medyczne. Lokalny rząd, na którego czele od 1945 r. stoją nieprzerwanie „czarni” (nomenklatura austriacka), czyli ÖVP, Austriacka Partia Ludowa (aktualnie w koalicji z Zielonymi), pozostawia to od dekad jednemu ginekologowi, jedynemu zdecydowanemu na tę pracę i pomoc kobietom, dr. Benediktowi-Johannesowi Hostenkampowi. Nie kwapiono się do szukania następcy, a zegar tyka i za chwilę nie będzie tu dostępu do aborcji. W sierpniu ginekolog skończył 71 lat i od 2014 r. skraca czas pracy; od lat prosi polityków, lokalny parlament, kolegów z branży o następcę. Wciąż pracuje, ale nieodwołalnie kończy w tym roku. Powaga sytuacji w końcu dociera do polityków tego drugiego najmniejszego landu Austrii. Zajmuje się tym wreszcie lokalny parlament, pojedyncze polityczki poruszają temat od lat, ale rozwiązania nie widać. Schron dla kobiet Benedikt-Johannes Hostenkamp pochodzi z Niemiec, pracował niedaleko granicy, w Lindau. W latach 90. za namową kobiet z Vorarlbergu otworzył praktykę w Bregencji. Ma wrażenie, że miejscowi lekarze są zadowoleni, że robi to ktoś inny. Uważa, że austriackie przepisy dotyczące aborcji są bardziej liberalne niż niemieckie i mniej jasno sformułowane, np. nie ma wymogu limitu czasowego między konsultacją a zabiegiem. Parlament Europejski ocenia sytuację w Niemczech lepiej, bo łatwiej tam o informacje i lekarze nie mogą tak łatwo powołać się na klauzulę sumienia, a nad Dunajem „żaden lekarz nie jest zobowiązany do przeprowadzenia aborcji”. Przerwanie ciąży jest nadal objęte Kodeksem karnym – i tę zawiłość stara się wytłumaczyć organizacja kobieca Profemina. Zasadniczo aborcja nie jest w Austrii legalna zgodnie z par. 96 Kodeksu karnego. Prawo przewiduje tam kary więzienia lub grzywny w wysokości do 720 stawek dziennych. Kluczowe są te wyjątki, kiedy aborcja nie jest zagrożona karą. I tu par. 97 kk, obowiązujący od 1 stycznia 1975 r., mówi, że zabieg ma się mieścić w terminie obowiązującym w Austrii dla aborcji (12-14 tygodni) oraz ma być wykonywany przez lekarza. Zakłada się też zgodę kobiety w ciąży i konsultację lekarską oraz zapewnia aborcje ze wskazania medycznego. Dr Hostenkamp zaczął pracować w Bregencji na prośbę tamtejszego Instytutu Usług Społecznych; do 1997 r. w Vorarlbergu nie było dostępu do aborcji. Pomieszczenia wynajęte w budynku z lat 60. wcześniej były przeznaczone na gabinety medyczne, więc nie trzeba było zgody mieszkańców na gabinet ginekologiczny, w którym będą przeprowadzane aborcje. Wielu wynajmujących w ostatnim momencie odmawiało podpisania umowy, trudno było znaleźć miejsce dla „takiego” gabinetu ze względu na agresywną czasem obecność działaczy antyaborcyjnych, krwawe plakaty, zaczepki, głośne modlitwy, demonstracje. Oczywiste, że to nie podoba się innym najemcom i samym pacjentkom. Aby zapewnić im jak największą anonimowość, gabinet jest elektronicznym bunkrem. Jak pisze „Wiener Zeitung”, komputer nie jest podłączony do internetu, dane są przesyłane wyłącznie faksem, wszystko jak dawniej, nawet myszka jest z kablem. Ogólnodostępny korytarz jest wspólny dla kilku mieszkań, biur funduszu pracowniczego, Hostenkamp postawił tam ścianki działowe, by zapewnić pacjentkom prywatność, ale komuś to przeszkadzało i musiał je zdemontować. Co odstrasza lekarzy Kobiety są przerażone, bo u oddanego im lekarza, dojeżdżającego z Niemiec, czuły się pewnie i bezpiecznie. 95% nieplanowanych ciąż to błąd antykoncepcji, uważa lekarz, aborcja zaś to wyjątkowa sytuacja, jedyny moment w medycynie, gdy naprzeciw siebie stają dwa podstawowe prawa – prawo do życia wchodzi w konflikt z prawem kobiety do samostanowienia, wolności, czasem także do życia. Dlatego ta procedura medyczna wymaga wrażliwości i praktyki. Hostenkamp jest przekonany, że sama możliwość bezpiecznego przerwania ciąży w jego gabinecie przynosi kobietom ulgę, wytchnienie, przecież „muszą podjąć decyzję i nie mogą jej odkładać”. Lekarz jest zawsze dostępny dla pacjentek po aborcji pod własnym telefonem – 24 godziny na dobę. Dr Hostenkamp przeprowadza ok. 320 aborcji rocznie. „Przed pandemią było ich ok. 270. Teraz jest 10% więcej”, mówi dziennikowi „Heute”. Mniej więcej 10% kobiet odwołuje umówiony termin. Według ginekologa istnieje kilka powodów braku zainteresowania tą pracą: „Po pierwsze, aborcja wciąż jest tematem tabu,