Przed 50 laty zestrzelenie samolotu szpiegowskiego CIA doprowadziło do ostrego spięcia między Waszyngtonem a Moskwą To jeden z najbardziej zagadkowych epizodów w dziejach zimnej wojny. 1 maja 1960 r. w pobliżu Swierdłowska został zestrzelony amerykański samolot wywiadowczy U-2. Pilot Francis Gary Powers – wbrew oczekiwaniom przełożonych – nie popełnił samobójstwa. Bezpiecznie opadł na spadochronie i dostał się w ręce Rosjan. Nikita Chruszczow z satysfakcją zdemaskował program szpiegowskich lotów Waszyngtonu. „Incydent U-2” skuł lodem odwilż rodzącą się w relacjach między supermocarstwami. Amerykańscy politycy i wojskowi byli zrozpaczeni. W zamkniętym, poddanym totalnej kontroli społeczeństwie stalinowskiego ZSRR nie potrafili umieścić swoich wywiadowców. Radziecki program nuklearny i wojskowy budził trwogę w Waszyngtonie. W tamtych czasach nie było jeszcze satelitów szpiegowskich ani automatycznych samolotów rozpoznawczych. Amerykanie postanowili więc śledzić rozwój radzieckiej machiny militarnej za pomocą załogowych statków powietrznych, operujących tak wysoko, że obrona przeciwlotnicza nie będzie mogła ich dosięgnąć. Jak pisze rosyjski historyk i biograf Chruszczowa Roj Miedwiediew, misje amerykańskich samolotów wywiadowczych, fotografujących obiekty strategiczne na terenie ZSRR, zaczęły się już za czasów Stalina. Szpiegowskie maszyny krążyły nawet nad Leningradem i Moskwą, niekiedy wręcz prowokacyjnie, w dni najważniejszych świąt państwowych. Obrona przeciwlotnicza była bezradna, dlatego prasa radziecka nie zamieszczała żadnych informacji na ten temat. Eksperci wojskowi zameldowali Stalinowi, że jedynym sposobem na powstrzymanie amerykańskich lotów szpiegowskich jest skonstruowanie pocisków rakietowych, które mogą trafiać w cele na wysokości ponad 20 tys. m. Dyktator wydał odpowiednie rozkazy i radzieccy inżynierowie przystąpili do prac, które trwały także po śmierci Stalina. Od 1957 r. CIA ma do dyspozycji niezwykłe samoloty szpiegowskie U-2, skonstruowane przez koncern Lockheeda. Piloci nazywają je „Dragon Lady”, czyli „Dama smok”. To jednoosobowa maszyna lekkiej konstrukcji, z potężnym silnikiem, o dużej rozpiętości skrzydeł, które zapewniają jej właściwości szybowca. Może latać na wysokości ponad 21 tys. m, a więc w stratosferze. Radzieckie myśliwce wzbijały się wtedy najwyżej na 16 tys. m, pociski rakietowe także miały zbyt mały zasięg. U-2 są niezwykle trudne do pilotowania, dlatego za ich sterami mogą zasiadać tylko najlepsi lotnicy. Za takiego CIA uznała urodzonego w 1929 r. kapitana lotnictwa wojskowego Francisa Gary’ego Powersa, uczestnika wojny koreańskiej. W 1956 r. Powers został przydzielony do szpiegowskiego programu U-2. Maszyny te oficjalnie przedstawiano jako samoloty meteorologiczne amerykańskiej agencji kosmicznej NASA. Przeszkolony w Nevadzie Powers wysłany został do bazy w Incirlik w Turcji. Stamtąd odbywał loty wzdłuż granicy turecko-radzieckiej. W 1960 r. przeniesiony do Peszawaru miał odbyć swój pierwszy lot nad terytorium ZSRR – z Peszawaru do Bodo w Norwegii. Trasa, którą miał przebyć, wynosiła 6190 km, z czego 4700 km w radzieckiej przestrzeni powietrznej. Podczas dziewięciogodzinnej misji Powers miał wykonywać zdjęcia lotnisk i innych obiektów wojskowych. Prezydenta Dwighta Eisenhowera i jego doradców szczególnie interesowały wyrzutnie rakiet międzykontynentalnych w Tiuratam w Kazachstanie, które po raz pierwszy wykrył inny samolot U-2 podczas misji 5 kwietnia 1960 r. Lot Powersa miał być 24. wyprawą szpiegowską tej stratosferycznej maszyny nad ZSRR. Potem Eisenhower zamierzał ogłosić przerwę w operacjach, aby nie zepsuć atmosfery przed politycznym szczytem w Paryżu, zaplanowanym na 16 maja. W spotkaniu tym mieli wziąć udział liderzy USA, ZSRR, Francji i Wielkiej Brytanii. Komentatorzy zapowiadali, że konferencja paryska rozpocznie epokę pewnego odprężenia w relacjach między Wschodem a Zachodem. Powers, w hełmie i hermetycznym skafandrze, wystartował o świcie swym wielkim, ciemnoszarym samolotem bez żadnych oznakowań. Jako śniadanie zabrał ze sobą jaja i stek. Przełożeni zapewniali go, że w stratosferze będzie całkowicie bezpieczny, na tak ogromnej wysokości Sowieci go nie dosięgną. Mimo to pilot dostał także igłę z silnie działającą trucizną. Miał się nią posłużyć w sytuacji ostatecznej, by nie wpadł żywy w ręce wroga. U-2 przemknął nad granicą ZSRR w Tadżykistanie. Radary wytropiły go natychmiast. O godz. 5 rano marszałek Rodion Malinowski telefonicznie zameldował o powietrznym intruzie Chruszczowowi. Ten zażądał zestrzelenia szpiegowskiej maszyny przy użyciu wszelkich dostępnych środków. Malinowski
Tagi:
Krzysztof Kęciek