W Egipcie żałoba po katastrofie na Morzu Czerwonym W Egipcie szok i żałoba po tragedii wielkiego promu „Salam 98”, który zatonął w nocy na burzliwym Morzu Czerwonym. To jedna z największych katastrof w historii żeglugi. Na pokładzie znajdowało się ok. 1,4 tys. pasażerów i 98 członków załogi. Niektórzy zdołali się uratować na tratwach i w łodziach ratunkowych. Egipski minister transportu informował o odnalezieniu ponad 260 rozbitków, przedstawiciel armatora mówił o 400 ocalonych, wiadomo jednak, że setki osób nie przeżyły rejsu. Prawdopodobnie ok. 1000 osób zginęło w morzu. Helikoptery oraz cztery fregaty egipskiej marynarki wojennej długo prowadziły poszukiwania i znalazły dziesiątki ciał unoszących się na falach. Uczestniczące w akcji egipskie i saudyjskie okręty zmagały się z silnym wiatrem i wzburzonym morzem. Prom „Salam 98” był wielką jednostką o długości 118 m i wyporności prawie 12 tys. ton. Zarejestrowany w Panamie statek nosił pełną nazwę „Al-Salam Boccaccio 98”, aczkolwiek egipski armator El-Salaam Maritime Transport używał tylko nazwy skróconej. Prom nie był nowy, zbudowany został we Włoszech w 1970 r. Dla jednostki morskiej to wiek podeszły. Żaden szanujący się zachodni armator nie wykorzystuje tak muzealnego statku. Archaiczne promy wciąż jednak pływają na wodach uboższych państw. „Salam 98” został gruntownie wyremontowany w stoczni egipskiej w 1990 r., a w czerwcu ub.r. pomyślnie przeszedł testy przeprowadzone przez inspektorów z Międzynarodowego Komitetu Bezpieczeństwa Morskiego. Nizam Siddiqui, generalny przedstawiciel towarzystwa ubezpieczeniowego Lloyda w Arabii Saudyjskiej, zapewniał, że statek był wyposażony w odpowiednio liczne łodzie ratunkowe i miał wszystkie certyfikaty bezpieczeństwa. Francuski ekspert morski, Yvan Perchoc, twierdzi jednak, że „Salam 98” pierwotnie był przystosowany do przewozu jedynie 500 pasażerów. Egipski armator przebudowywał go, dodając coraz to nowe pokłady, by zwielokrotnić liczbę pasażerów. Z pewnością miało to bardzo negatywny wpływ na stateczność. 2 lutego ok. godziny 19 „Salam 98” wyszedł z saudyjskiej Duby. Zmierzał do egipskiego portu Safadża po drugiej stronie Morza Czerwonego. Miał do przebycia ok. 180 km. Na pokładzie znajdowali się przede wszystkim egipscy pracownicy zatrudnieni w Arabii Saudyjskiej oraz pielgrzymi wracający z Mekki. Promem podróżowało też 99 Saudyjczyków oraz garstka Syryjczyków i Palestyńczyków. W skład załogi wchodził obywatel Kanady. Prom przewoził także około 220 pojazdów – samochodów osobowych i ciężarówek. Agent armatora w Arabii Saudyjskiej, Farid al-Duadi, twierdził po katastrofie, że stan techniczny statku był dobry, a na pokładzie nie było tłoku, gdyż prom może pomieścić nawet 2,5 tys. pasażerów. Tymczasem w międzynarodowych rejestrach „Salam 98” jest zapisany jako jednostka dla 1,3-1,4 tys. osób. Warunki żeglugi były fatalne. Zachodnie wybrzeże Arabii Saudyjskiej smagała burza piaskowa. W północnej części Morza Czerwonego wiał silny wiatr i lał deszcz, przechodził front atmosferyczny, silne prądy morskie spychały statki z kursu. Do Safadży „Salam 98” miał zawinąć ok. 3 nad ranem, ale nigdy tam nie dotarł. Kontakt z promem urwał się ok. godziny 22. Nie jest pewne, czy tonąca jednostka wzywała pomocy. Władze w Kairze twierdziły, że na stacjach lądowych nie odebrano sygnału SOS. Według informacji egipskiej agencji Mena, sygnał: „Grozi nam zatonięcie” odebrał przepływający w pobliżu prom „Sankt Kathrin”. W każdym razie „Salam 98” zatonął w odległości ok. 80 km od egipskiego wybrzeża na wysokości Hurghady. Akcja ratownicza jeszcze trwała, gdy eksperci zastanawiali się nad przyczynami katastrofy. Promy typu ro-ro, do których należał „Salam 98”, nie są jednostkami bezpiecznymi. Mają szerokie wrota na dziobie i na rufie, przez które wjeżdżają i wyjeżdżają pojazdy, a między nimi wielki pokład samochodowy, nieprzedzielony grodziami wodoszczelnymi, który błyskawicznie może się wypełnić wodą. Po katastrofie promu „Estonia” na Bałtyku przyjęto przepisy nakazujące instalowanie grodzi wodoszczelnych na pokładach samochodowych, ale dotyczą one tylko nowo budowanych jednostek. Promy to statki wysokie, a więc wiatr uderza w nie ze szczególną siłą. Mają też wysoko położony środek ciężkości, czyli także kłopoty ze statecznością, zwłaszcza na niespokojnym morzu. Niekiedy wystarczy, że kilka źle umocowanych pojazdów przesunie się na rozkołysanym promie na jedną burtę, aby jednostka
Tagi:
Krzysztof Kęciek