Ostatni zgaszę światło

Ostatni zgaszę światło

W Komisji Konstytucyjnej głosowałem za zniesieniem Senatu i zdania nie zmieniłem Rozmowa z Longinem Pastusiakiem, marszałkiem Senatu – Panie marszałku, czy w Senacie jest zapasowa mównica, na wypadek gdyby któryś z senatorów zapragnął pójść w ślady posła Gabriela Janowskiego? – Nie, nie ma i mam nadzieję, że nie będzie potrzebna. W ciągu pierwszego roku funkcjonowania Senatu V kadencji nie mieliśmy żadnych przypadków blokowania mównicy, nikt nie przynosił własnego urządzenia nagłaśniającego ani też gwizdków, jak to miało miejsce w Sejmie. Mam nadzieję, że poziom kultury politycznej w Senacie utrzyma się nadal na wysokim poziomie. Do tej pory nie byłem zmuszony ukarać któregokolwiek z senatorów. Nie oznacza to, że u nas nie ma sporów, jednak udowadniamy, że można się różnić wprawdzie gorąco, ale mądrze i inteligentnie. Parafrazuję słowa Norwida, który mówił, że „my Polacy jesteśmy narodem kłótliwym i nie potrafimy się różnić gorąco, pięknie i mądrze”. – SLD ma w Senacie przytłaczającą większość. Czy opozycja nie czuje się – jak w Sejmie – ignorowana, spychana na margines? – Klub senacki SLD-UP ma rzeczywiście dominującą przewagę, ma 75% głosów, ale jest to klub tolerancyjny. Oczywiście, gdybym był w sytuacji obecnej opozycji, też miałbym uczucie dyskomfortu, bo kiedy polaryzują się stanowiska między klubem SLD-UP a opozycją, to oczywiście opozycja stoi na przegranej pozycji. To wynika z arytmetyki wyborczej. W poprzedniej kadencji senatorowie SLD byli w mniejszości. – Nasi posłowie i tak zachowują się spokojnie w porównaniu z kolegami z innych parlamentów, np. włoskiego, ale także brytyjskiego, gdzie dochodzi do różnych ekscesów, niekiedy nawet do rękoczynów. Czy to kwestia temperamentu parlamentarzystów, czy zmieniającej się rzeczywistości, brutalizacji życia? – To zachowanie wynika z kilku powodów. Po pierwsze, z braku doświadczenia parlamentarnego. W Senacie mamy 56 senatorów z doświadczeniem parlamentarnym, odwrotne proporcje są w Sejmie, gdzie dla większości jest to pierwsza kadencja. Jeśli ktoś bezpośrednio z blokady drogi trafia do Sejmu, ma skłonności do blokowania trybuny sejmowej. Jeśli ktoś podczas blokady drogi używa własnego systemu nagłaśniającego, przynosi go do sali sejmowej, jeśli używa gwizdków podczas demonstracji, przychodzi z gwizdkiem również do parlamentu. To jest żenujące. My, Polacy – a z tym często się spotykam w moich kontaktach międzyparlamentarnych – mamy opinię anarchizującego kraju, ludzi niemających doświadczenia w zawieraniu kompromisów, niewykazujących koncyliacyjnej postawy w działalności politycznej. – Poseł, który zainicjował tamte wydarzenia w Sejmie, Gabriel Janowski, ma spore doświadczenie parlamentarne. – Tak, ale jak pamiętam, to doświadczenie obfitowało w wiele różnych incydentów. Muszę przyznać, że pod tym względem poseł Janowski jest konsekwentny. – Senat cieszy się lepszą opinią niż Sejm, a jednak bardzo często określa się pana jako ostatniego marszałka Senatu. – Który ma zgasić światło? – Tak. – Jestem zwolennikiem parlamentu jednoizbowego w Polsce. Uważam, że większy sens miałby właśnie parlament jednoizbowy. Ale biorąc pod uwagę obecny poziom kultury politycznej i prawnej, uważam, że druga izba może spełnić bardzo ważną i konstruktywną rolę. Póki jestem marszałkiem tego Senatu, będę się starał tak prowadzić obrady i kierować pracami Senatu, aby był on pracowity, konstruktywny. W Komisji Konstytucyjnej głosowałem za jednoizbowym parlamentem i zdania nie zmieniłem. Natomiast wyborcy i podatnicy płacą mi, aby była to izba pracowita, konstruktywna i wywiązywała się z konstytucyjnych zadań. Lewica w Polsce zawsze odnosiła się sceptycznie do drugiej izby, brało się to stąd, że ludzie lewicy uważali, iż władza powinna pochodzić z wyboru, a nie z nominacji. Senat nie był wybierany demokratycznie i działo się tak od początku jego istnienia, kiedy król Jan I Olbracht w 1493 r. zmienił Radę Królewską w Senat. Mianował senatorami arystokratów, biskupów, kasztelanów. W okresie międzywojennym, w myśl konstytucji kwietniowej z 1935 r., Senatu też nie wybierano demokratycznie, bo w jednej trzeciej był mianowany przez prezydenta, a w dwóch trzecich wybierany w wyborach pośrednich przez ludzi z cenzusem naukowym i oficerów. – Ale deklaracje likwidacji Senatu głoszono już wtedy, kiedy wybory do tej izby były w pełni demokratyczne. – Trzeba pamiętać, że obecny Senat, który się odrodził w 1989 r., powstał w wyniku kompromisu osiągniętego przy Okrągłym Stole. Ówczesna opozycja, „Solidarność”, w zamian za zgodę na niedemokratyczne wybory do Sejmu (kontraktowego, gdzie ustalono podział miejsc na 65% dla obozu rządzącego i 35% dla

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 47/2002

Kategorie: Wywiady