Stalin ma się całkiem nieźle i jest obecny nie tylko na portretach noszonych na wiecach i pochodach przez fanatyczne babuszki W grudniu 2002 r. Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej Gienadija Ziuganowa wystąpiła z postulatem, by Wołgogradowi przywrócić nazwę Stalingrad. Przypomnijmy, że założona w 1589 r. warownia nad Wołgą nosiła nazwę Carycyn, a w 1615 r. zaczęła się jej historia jako miasta położonego na dzisiejszym miejscu. W 1925 r. Carycyn przemianowano na Stalingrad, który pod taką nazwą przetrwał do roku 1961, zaś do annałów historii Rosji i dziejów powszechnych wszedł w latach II wojny światowej ze względu na stoczoną tam wielomiesięczną bitwę stalingradzką, uznawaną przez ogromną większość historyków za przełomową w zmaganiach z machiną wojenną Trzeciej Rzeszy Adolfa Hitlera. Prywatne muzeum Inicjatywa komunistów rosyjskich wywołała liczne komentarze i głosy polemiczne zwolenników oraz przeciwników proponowanej zmiany nie tylko w samej Rosji. Stała się też impulsem dla 67-letniego skromnego emeryta, Aleksandra Kuzniecowa. Od 1961 r. zbierał on różne eksponaty związane ze Stalinem, by 27 grudnia w niewielkim, przez siebie zbudowanym domku w rodzinnej wsi Piestrowo w obwodzie nowgorodzkim otworzyć pierwsze – jak się okazało – prywatne muzeum Josifa Stalina. Nie był partyjnym aktywistą, ale jak powiedział korespondentowi gazety „Izwiestija”, Stalin to dla niego „wszystko – i życie, i miłość; temu człowiekowi składa hołd”. Dwa wydarzenia o jakże różnym wymiarze, lecz oba znamienne. Jeśli dodać do tego jeszcze jedną informację, a mianowicie, że pojawia się coraz więcej napisanych i wydanych w Rosji książek poświęconych życiu i działaniom Stalina (sam w moskiewskich księgarniach kupiłem 25 opasłych jego biografii, z czego 12 wydanych w 2002 r., zaś rocznicowy rok 2003 przyniesie zapewne następne), wówczas obraz będzie jeszcze bardziej wyrazisty. Stalin ma się całkiem nieźle i jest obecny nie tylko na portretach noszonych na przeróżnych wiecach i pochodach przez fanatyczne babuszki, z takim upodobaniem pokazywanych w polskiej TV. O wydanych o nim rosyjskich książkach powiem tylko tyle, że ich autorzy: historycy, publicyści, pisarze czy pospolici grafomani, mogli nareszcie sięgnąć do opublikowanych, do niedawna absolutnie niedostępnych źródeł, a wybrańcy nawet do tych nadal spoczywających w wydzielonych archiwach, zaś większość do bardzo ważnych zespołów, bez których znajomości rekonstrukcja wielu aspektów i wydarzeń z życia Stalina byłaby niebywale utrudniona lub wręcz niemożliwa. Wprawdzie badacze dziejów politycznych ZSRR nadal narzekają – całkiem zresztą zasadnie – na utrudniony dostęp do źródeł, i tak są w znacznie bardziej komfortowej sytuacji niż najpoważniejsi zachodni biografowie Stalina, że wymienię tylko historyków A. Ulama („Stalin. The Man and the Era”,1987), R. Tuckera („Stalin as revolutionary,1879-1929”,1973 oraz „Stalin in Power 1928-1941”, 1990), R. Conquesta („Stalin, Breaker of Nations”, 1991), czy A. Bullocka („Hitler and Stalin. Parallel Lives”,1993; wydanie polskie z 1994 r.), którzy swoje książki pisali w latach 70. czy nawet już na samym początku lat 90. Książki autorów rosyjskich przypominają fakty i wydarzenia mniej lub bardziej znane, wydobywają jednak wiele rzeczy nowych (stąd często w tytułach znajdują się słowa o Stalinie nieznanym, tajemnicach jego życia), ale najwięcej w nich interpretacji na ogół związanych z ich osobistymi opcjami politycznymi bądź emocjonalnymi. Car Josif Pomijając motywacje emocjonalne czy ideowo-polityczne, to zainteresowanie Stalinem ludzi parających się pisaniem jest naturalne, oczywiste. W końcu to właśnie on rządził niepodzielnie państwem i – jak z patosem napisał jeden z jego apologetów (S. Siemanow, „Stalin – uroki żizni i diejatielnosti”, Moskwa 2002) – pozostaje dla niego „twórcą Wielkiej Rosji i kontynuatorem rosyjskiego Prawosławia i Samodzierżawia. (…) Imperatorem Iosifem Wielkim, czyja nieograniczona władza rozciągała się od Łaby do Wysp Kurylskich i dżungli Wietnamu”. W odczuciu innych był tyranem i ludobójcą. Zdaniem poważnego rosyjskiego badacza (B. Ilizarow, „Tajnaja żizn’ Stalina”, Moskwa 2002), „Tego człowieka niewątpliwie wielu śmiertelnie się bało, ale i autentycznie uwielbiało. Po jego zaś śmierci i przez długi jeszcze czas wielu będzie się nim szczerze zachwycać albo bezgranicznie nienawidzić”. Ten sam autor trafnie zauważa, że do Stalina i do stalinizmu „jako zjawiska o wymiarze wszechświatowym i historycznym należy odnosić się niezwykle uważnie, nie mniej niż do Hitlera i nazizmu”. I choć o tym
Tagi:
Eugeniusz Duraczyński