Im bliżej decydującej fazy odbicia Mosulu, tym brutalniejsi są dżihadyści Bitwa o iracki Mosul, jeden z ostatnich bastionów Państwa Islamskiego, zjednoczyła zwaśnione grupy. Wspólny opór przeciwko terrorystom z ISIS nie sprawił jednak, że zabliźniły się dawne rany. Kto będzie rozdawał karty w odbitym mieście? Nie ma dnia, by zachodnie media nie podchwyciły jakiejś wiadomości o kolejnym sukcesie militarnym w walce z dżihadystami w Mosulu. Od połowy października koalicja złożona z armii irackiej, kurdyjskich peszmergów, jednostek szyickich (wspartych przez Iran) i wojsk amerykańskich wyzwoliła już kilkadziesiąt wsi w północnym Iraku. Odzyskano m.in. ważne pod względem strategicznym miejscowości Bartella i Qaraqosh, w których przed dotarciem terrorystów w 2014 r. mieszkali głównie chrześcijanie. Ta największa od inwazji amerykańskiej w 2003 r. operacja wojskowa w Iraku nie jest jednak tak bezproblemowa, jak tygodniami sugerowały media. Misja odbicia ostatniego bastionu ISIS w Iraku trwa już od ośmiu tygodni. W samym Mosulu nadal kilka tysięcy bojowników Państwa Islamskiego umacnia swoje pozycje. Dowódcy sił irackich są wprawdzie coraz bliżej centrum miasta, ale nie wygłaszają już zbyt pochopnie zwycięskich deklaracji. – Zakładamy, że w śródmieściu ukrywają się jeszcze tysiące terrorystów, których niezwykle trudno zlokalizować, bo poruszają się wśród cywilów i używają ich jako mięsa armatniego – mówi mjr Abdul Ghani al-Assadi. ISIS ma całą armię zamachowców samobójców, w każdej chwili gotowych wysadzić się w powietrze lub wjechać wyładowanym materiałami wybuchowymi samochodem w zbliżające się oddziały koalicji. Tereny wokół największego miasta w północnym Iraku są naszpikowane minami przeciwpiechotnymi, które nie tylko utrudniają przebieg ofensywy, lecz także powodują ofiary wśród ludności cywilnej. Na początku iraccy i kurdyjscy żołnierze posuwali się zbyt pośpiesznie, nie dbając o dobrą komunikację między oddziałami i należyte zabezpieczenie terenu. Niejeden zginął od kuli islamskiego snajpera, gdy zrywał czarny sztandar terrorystów i wbijał w ziemię swoją flagę. Przebierańcy z ISIS Nie ziściła się dotąd obwieszczana przez fundamentalistów apokalipsa – przywódcy Państwa Islamskiego nie użyli jeszcze broni chemicznej. Jednak cofający się terroryści zostawiają za sobą niezliczone ofiary cywilne. Pod koniec października ok. 1 tys. osób – żołnierzy i cywilnych Irakijczyków – ucierpiało z powodu toksycznych oparów powstałych po wybuchu w fabryce siarki nieopodal miejscowości Miszrak. Władze wojskowe USA twierdziły, że zakład został podpalony przez bojowników ISIS, po czym wiatr skierował dym na południe, ku pobliskiej bazie sił koalicyjnych. Terroryści w Mosulu nie sięgnęli jeszcze po często stosowaną przez nich taktykę zakładania munduru przeciwnika. Dzięki takiemu zabiegowi w 2014 r. udało się podbić uchodzącą dziś za stolicę samozwańczego Państwa Islamskiego Ar-Rakkę. Z kolei w 2015 r. bojownicy ISIS przebrali się za żołnierzy kurdyjskich Powszechnych Jednostek Ochrony (YPG), co pozwoliło im wjechać do wyzwolonego miasta Kobane i zabić ponad 200 osób. Chaos, który towarzyszy bitwie o Mosul, z pewnością pozwoliłyby na realizację takiego niespodziewanego planu. Medialne doniesienia o kolejnych sukcesach w walkach o Mosul bardzo często okazywały się przedwczesne. Na przykład dowódcy peszmergów dość szybko poinformowali media o odzyskaniu odległego o 20 km od Mosulu Qaraqosh, tymczasem starcia z dżihadystami trwały tu jeszcze przez kilka tygodni. Co chwilę znikąd pojawiał się snajper na dachu lub zamachowiec w kamizelce z materiałami wybuchowymi. Kurdyjskie jednostki nie wiedziały ponadto o rozciągającym się pod Mosulem systemie tuneli, zbudowanym najpewniej zaraz po objęciu przez islamistów kontroli nad miastem w 2014 r. Nawet pod mniejszymi wioskami odkryto rozgałęzione korytarze, sztolnie i bunkry, z centralą dowodzenia, wodociągiem, linią elektroenergetyczną, spiżarniami, sypialniami czy urządzeniami medycznymi. Wyjścia z tuneli znajdują się w niewidocznych miejscach, np. pod dywanem w jakimś domu. W każdym momencie na dachu rzekomo zabezpieczonego budynku może się pojawić snajper. Peszmergowie to po kurdyjsku ci, którzy nie boją się zajrzeć śmierci w oczy. Poniesione na drodze do Mosulu straty zmusiły ich jednak do zachowania daleko idącej ostrożności. Kurdyjscy żołnierze niechętnie schodzą do tuneli, za każdym rogiem mogą bowiem natknąć się na zasadzkę. Im bliżej centrum miasta są wojska koalicji, tym bardziej zdają sobie sprawę z ryzyka. Często nie wiedzą, co tak naprawdę dzieje się pod nimi i kto wyskoczy z następnego budynku w mundurze ich własnej jednostki. Przenikliwi stratedzy Bojownicy