Mina prezesa Kaczyńskiego mówiła wszystko. Gdyby mógł, to Czarnecki, Ujazdowski, Waszczykowski i armia im podobnych niby-ekspertów europejskich byłaby już w drodze do Mongolii. A i to chyba byłoby zbyt łaskawe po plamie, jaką dali przed wyborem Tuska. O ogromnych szansach premiera wszyscy wiedzieli dobę wcześniej. Wszyscy poza PiS. Tradycyjnie najgłupiej zachował się Ryszard Czarnecki. Chłop jest tak odporny na wiedzę, że mu nie pomógł nawet fotel wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Do ostatnich chwil opowiadał farmazony, że kandydatury Tuska nikt nie traktuje poważnie. A wystarczyło, by zajrzał choćby do brytyjskiego „Timesa”, który w otwarty sposób promował Tuska i zachęcał Camerona, by go poparł. Albo do serwisu Reutera. Ale nie chciało mu się. Podobnie jak drugiemu, równie lotnemu sokołowi, czyli Kazimierzowi M. Ujazdowskiemu. No cóż, umiejętność leżenia na wycieraczce prezesa K. to na Unię zbyt mało. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint