Zabaw dyletantów ciąg dalszy. Jakoś bez echa przeszła informacja, że szefem służby zagranicznej został Arkady Rzegocki, ambasador w Wielkiej Brytanii. Rzegocki to zaciąg jeszcze z czasów Witolda Waszczykowskiego, który wyciągnął go z Klubu Jagiellońskiego. Wcześniej w MSZ w ogóle nie pracował, będzie więc zarządzać strukturą, której ani nie zna, ani nie rozumie. Ale to, zdaje się, w oczach PiS zaleta. Jako ambasador Rzegocki był bardzo gorliwy w okazywaniu sympatii do partii rządzącej, co rychło stało się powodem różnych uszczypliwości. Na przykład Witold Jurasz tak pisał o nim w Onecie: „Z korytarzowych plotek w MSZ wynika, że Londyn jest niestety jedną z tych licznych stolic, w których polscy ambasadorowie uznali, iż ich rolą jest walka z gender, homoseksualizmem, islamem etc., a nie załatwianie polskich interesów. (…) Ambasada RP w Londynie mniej czasu poświęca kwestii statusu prawnego Polaków w Wielkiej Brytanii po brexicie niż odsłanianiu kolejnych tablic poświęconych pamięci żołnierzy wyklętych. Kwestie bilateralne i multilateralne ustąpiły polityce historycznej. Polityka polonijna – wspieraniu skrajnej prawicy wśród Polaków na Wyspach. (Rzegocki) udał się na noworoczne przyjęcie wydawane każdego roku przez królową Elżbietę II w Pałacu Buckingham nie we fraku, ale w kontuszu. Brytyjczycy we Wspólnocie Narodów (Commonwealth) mają państwa, których ambasadorowie przywdziewają pióra papug, więc pewnie skandalu nie było. Szkoda tylko, że sensu zabrakło”. Teraz taki oryginał ma kierować korpusem polskich dyplomatów. Pytanie tylko, czy będzie miał pojęcie, jak to robić. I – pyta o to pół MSZ – jak ułoży sobie współpracę z dyrektorem generalnym Maciejem Karasińskim, który akurat MSZ bardzo dobrze zna? Zwróćmy uwagę, w dyspozycji dyrektora generalnego pozostają istotne narzędzia. To on jest zwierzchnikiem Inspektoratu Służby Zagranicznej, biura kadr, biura audytu, biura finansów i innych jednostek decydujących o zarządzaniu ministerstwem i placówkami. Żeby sytuację skomplikować, dodajmy, że te biura też rządzą się własnymi układami, jak choćby biuro kadr, którym obdarzono Radosława Petermana, człowieka Macierewicza. Zapowiadają się więc ciekawe wydarzenia… Przy okazji dodajmy, że wyjaśniła się sprawa ambasadora w Pradze. Ma nim zostać Mirosław Jasiński, pan dosyć wiekowy. Był on zastępcą ambasadora na przełomie lat 1990-1991. Potem został wojewodą wrocławskim za rządu Jana Olszewskiego. Był też w latach 2005-2010 dyrektorem Instytutu Polskiego w Pradze. Zna czeski i zna Czechów. Możemy tylko mieć nadzieję, że szybko pozna przedstawicieli Partii Piratów, która według ostatnich sondaży będzie tworzyć rząd po jesiennych wyborach. I nie są to jacyś amatorzy. Jeden z liderów ugrupowania, Zdeněk Hřib, jest aktualnym primatorem (prezydentem) Pragi. Piraci rządzą także w wielu innych miejscach w Czechach. Mają 22 posłów (na 200), pięciu senatorów, trzech europosłów. I nie jest to ich ostatnie słowo. Co dla nas ważne, w sprawie Turowa są twardsi niż obecny czeski rząd. Takich czasów dożyliśmy. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint