Zniszczenie PSL jest dla PiS kluczem do panowania nad Polską Nikt już tego nie ukrywa, to widać gołym okiem. W wyborach samorządowych obserwować będziemy wiele kampanii, wiele bitew – o województwa, o miasta, o miasteczka. Jest o co walczyć. Ale jeden bój będzie szczególny i może trwale przebudować Polskę. To będzie bój PiS z PSL. Zresztą walka już trwa. Jeżeli wsłuchamy się w wystąpienia liderów PiS i PSL, to niemal w każdym wzajemnie się atakują. Charakterystyczna była konwencja samorządowa PiS, podczas której anemicznie atakowano PO, za to PSL z zapałem i ogniem w oczach. A Mateusz Morawiecki przeistoczył się w wielkiego miłośnika polskiej wsi. „Dzieciństwo spędzałem zawsze na wsi. Kiedyś byłem wprawny w dojeniu krówek”, ogłosił podczas jednej z gospodarskich wizyt. Chwaląc wieś, premier jednocześnie krytykuje PSL. Nie ma przy tym umiaru ani poczucia, kiedy mija się z prawdą. Jesteśmy więc świadkami pisowsko-peeselowskiego pong-ponga. Z jednej strony, Morawiecki oskarża: „Nastąpiła wyprzedaż polskich przedsiębiorstw, jak Hortex i inne przetwórnie spożywcze, chłodnie, wielkie silosy”, przypisując to koalicji PO-PSL. Z drugiej, PSL mu ripostuje, że Hortex został sprzedany w roku 1999 przez rząd koalicji AWS, której Morawiecki był radnym. I nie tylko Hortex, bo również Pudliszki i 38 cukrowni. „Wypłacamy co miesiąc mniej więcej 1000 zł zasiłku macierzyńskiego dla kobiet”, chwali się Morawiecki, więc prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz odpowiada: „To nasz pomysł, to my wprowadziliśmy, ludzie nazywają to kosiniakowe!”. „Polska ziemia ma być w polskich rękach” – to z kolei słowa premiera wygłoszone niedawno w Sandomierzu. PSL opublikowało zatem dane podsumowujące sprzedaż polskich gruntów w ostatnich latach. Rok 2015 – 412 ha, 2016 – 576 ha, 2017 – 1069 ha. Mateuszek kłamczuszek! – wołają peeselowcy. PiS na to odpowiada: „Rząd przygotował specjalny plan dla wsi”. I obiecuje: wprowadzimy większe dopłaty do paliwa rolniczego. Tworząc narodowy holding spożywczy, wesprzemy pozycję rolnika na rynku żywności. Zdrową trzodę chlewną z obszarów ASF przeznaczymy na zwiększenie rezerw strategicznych. Ułatwimy i zwiększymy sprzedaż detaliczną i bezpośrednią w rolnictwie. Zagraniczne komponenty w paszach zastąpimy polskimi. PSL zaś pyta – a co z odszkodowaniami dla gospodarstw dotkniętych suszą? Co z pomocą dla sadowników? Jak realnie rząd zamierza walczyć z afrykańskim pomorem świń, czyli ASF? Na to z kolei ripostuje minister rolnictwa Jan Ardanowski: „ASF? Choroba pojawiła się w roku 2014. Trzeba wyraźnie powiedzieć: za rolnictwo odpowiadało wtedy PSL”. Susza? Pieniądze będą. Choć na razie trwa szacowanie strat, a potem będzie wypełnianie wniosków… Może więc całą procedurę uda się przeciągnąć jeszcze przez kilka tygodni, do listopada. Ardanowski wojnę z PSL mocno podkręca. „PSL potrzebuje rolników tylko wtedy, kiedy zbliżają się wybory. Korytko jest dla nich ważniejsze!”, woła. I jeszcze jedna jego wypowiedź. „Problem PSL jest szerszy – mówił w TVP Info. – Obecna partia odwołuje się do ugrupowania Witosa i Mikołajczyka, a w rzeczywistości nie ma do tego prawa, bo wywodzi się ze Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego – organizacji, która zdradziła idee dawnego PSL i została koalicjantem komunistów. Wielu z tych, co zakładali ZSL, było komunistami. To m.in. oni w 1920 r. nawoływali do otwierania Polski dla bolszewików, bo ci rzekomo mieli nieść sprawiedliwość, rabując dwory i parafie”. Dlatego Ardanowski chce zabrać PSL Witosa i planuje jeszcze przed wyborami samorządowymi wielką konwencję PiS w Wierzchosławicach. Jednocześnie wyciąga rękę do ludzi związanych z PSL, zaprasza ich do współpracy, głaska miłymi słowami, oferuje rozmaite stanowiska. Takie postępowanie oburza PSL. „Ardanowski to minister nie od rolnictwa, ale od PSL. Wciąż się nami zajmuje. Niech się zajmie w końcu polską wsią, bo jest czym”, wytyka Kosiniak-Kamysz. A ludowcy rzucają na stół kolejne „argumenty” i rozkręcają kampanię swojej młodzieżówki – #SamiSwoi. Ujawniają w niej zarobki działaczy i polityków PiS. Wypisane z ich oświadczeń majątkowych. Te dane są dla PiS bardzo niewygodne, bo okazuje się, że 100 polityków PiS zarobiło ponad 11 mln zł, zajmując posady w spółkach skarbu państwa, w administracji i samorządzie – te, o których obsadzie decydują politycy. To nie koniec naszych informacji – odgraża się