„Wszystkie ręce umyte” – film nie tylko o Blidzie Film Sylwestra Latkowskiego i Piotra Pytlakowskiego o Barbarze Blidzie poruszył polską sceną polityczną i medialną. Z kilku powodów. Po pierwsze, autorzy dotarli do nowych informacji, uzupełniających naszą wiedzę o sprawie Blidy. Informacji, dodajmy, bardzo niewygodnych dla PiS i jego funkcjonariuszy. Po drugie, rzadko się zdarza, by o jakimkolwiek filmie, zanim jeszcze się ukaże, tak wiele pisano i by tak bardzo go atakowano. Filmu jeszcze nie zmontowano, fizycznie go nie było, a już w prawicowej prasie ukazywały się atakujące go artykuły. To bardzo symptomatyczny fakt, kompromitujący wielu ludzi pióra. Po trzecie wreszcie, odezwały się nożyce. Zanim film się ukazał, były szef ABW i jego zastępca próbowali wstrzymać emisję. A po wyemitowaniu zapowiedzieli, że autorów „puszczą w skarpetkach”. Oto dostaliśmy kolejny dowód pokazujący, jaka była ekipa Ziobry w ABW, jak pojmowała rzeczywistość. Jeżeli więc ktoś chciałby poszerzyć wiedzę o państwie PiS, jego charakterze i sposobach działania, to otrzymał barbórkowy prezent. Bo w tych sprawach i film, i towarzyszący mu hałas są nieocenionym narzędziem. Co nowego? Film trwa 65 minut, więc nie sposób go omawiać. Skupmy się zatem na kilku elementach, mających charakter nowości. Dziennikarze dotarli do Barbary Kmiecik, zwanej „Alexis”, byłej przyjaciółki Blidy, właścicielki firmy pośredniczącej w handlu węglem. To jej zeznania obciążyły Barbarę Blidę. Kmiecik przebywała wtedy w areszcie w związku z toczącą się przeciwko niej sprawą. A po tym, jak obciążyła Blidę, wyszła na wolność. Czy przypadkiem? Jeśli posłuchamy jej słów wypowiedzianych w filmie, przestaniemy wierzyć w przypadek. Barbara Kmiecik (to na podstawie jej zeznań chciano zatrzymać Blidę) złożyła zeznania pod presją. Tak mówi w filmie. Opowiada, jak w areszcie pracowali nad nią agenci ABW. Od nich usłyszała, że jeśli opowie o Blidzie, „to z jej rodziną będzie może inaczej”. Jej córka siedziała wtedy dwie cele dalej, też była aresztowana, łatwo się domyślić, w jakim celu. Kmiecik powiedziała więc to, co chciano, by powiedziała, żeby ratować najbliższych. Co prawda „Alexis” nie mówi wprost, że przesłuchujący ją funkcjonariusze ABW powiedzieli jej, co ma mówić, a ona to powtórzyła. „Powiedziałam to, co chciałam powiedzieć”, mówi. Ale wydźwięk jej słów jest wyjątkowo mocny. Sensacją w filmie są informacje dotyczące Grzegorza Ocieczka, wiceszefa ABW. Ocieczek do ABW przyszedł po zwycięstwie PiS, jako cywil, ze stanowiska szefa Prokuratury Rejonowej w Katowicach. Kurs na pierwszy stopień oficerski odbył zaocznie. A w ciągu dwóch lat został… pułkownikiem. W filmie Latkowskiego i Pytlakowskiego jest relacja szefa stadniny, której właścicielką była kiedyś Kmiecik. Ocieczek bywał tam wielokrotnie. „Za nic nie płacił. Płaciłem ja, a w gruncie rzeczy pani Kmiecik”, mówi wspomniany pracownik. Jeżeli tak było, jest to kompromitacja nie tylko Ocieczka, lecz także całego PiS-owskiego aparatu ścigania. Oto bowiem aparat ten ścigał Blidę za to, że utrzymywała z Barbarą Kmiecik kontakty, oskarżał ją o przyjmowanie perfum i sukienek, a tymczasem jego prominentny przedstawiciel okazał się członkiem, nomen omen, stajni „Alexis”. I chyba nikt nie ma wątpliwości, że przyjemności w stajni fundowane mu były na ładne oczy. Na razie Ocieczek zaprzeczył, by otrzymywał od Kmiecik prezenty, twierdzi nawet, że nigdy się z nią nie widział. Ale czy można wierzyć jego pamięci? Przypomnijmy, Ocieczek jako jednen z pierwszych znalazł się w mieszkaniu Blidy, tuż po jej śmierci. Skąd się wziął o 7 rano w Katowicach, mimo że pracował w Warszawie? Podczas przesłuchania w Sejmie tłumaczył się, że znalazł się na Śląsku przypadkowo, ponieważ wcześniej był na pogrzebie policjanta. Ale pytany, jak policjant się nazywał, nie potrafił odpowiedzieć. Zapomniał. Trudno ufać człowiekowi mającemu tak poważne kłopoty z pamięcią. Czy tylko hipoteza? Autorzy filmu, o czym było najgłośniej, postawili też tezę, że Barbara Blida nie zginęła w wyniku samobójczego postrzału, ale w trakcie szamotaniny z funkcjonariuszką. Ta hipoteza, mimo że wielu jej zaprzecza, jest jak najbardziej realna. Wciąż bowiem nie wiemy, co się zdarzyło w łazience Barbary Blidy feralnego ranka. Na broni, z której padł strzał, nie ma odcisków palców, w ogóle nie ma żadnych odcisków. Blida była praworęczna, a strzał padł z lewej strony. Dziwne są też zeznania obecnych w domu posłanki funkcjonariuszy ABW – twierdzą,