Twórcy tej reformy powinni przeprosić polskie społeczeństwo za to, co zrobili Jolanta Fedak, minister pracy i polityki społecznej Rozmawia Andrzej Dryszel – Rząd postanowił, że składki przekazywane do otwartych funduszy emerytalnych zostaną obniżone z obecnych 7,3% do 2,3% naszych pensji. Różnica – 5% pensji – będzie przechowywana na koncie w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. Czy ta zmiana jest korzystna dla przyszłych emerytów? – Tak, jest bardzo korzystna. Przede wszystkim emerytura, którą otrzymają, będzie wyższa niż wtedy, gdyby obecna część ich składki pozostała w zarządzaniu OFE. – Dlaczego? – Inaczej niż w OFE od tej części składki, która zostanie w ZUS, nie będą pobierane żadne prowizje ani opłaty za zarządzanie. Składka będzie w całości waloryzowana i przeznaczona na zwiększenie przyszłych emerytur. Środki odkładane w ZUS zostaną uwolnione od niebezpieczeństwa załamań na giełdzie, wahań rentowności obligacji skarbu państwa i gorszej koniunktury na rynkach finansowych. Emerytura będzie więc większa, stabilniejsza i bezpieczniejsza. 5% pensji dodatkowo zarejestrowane w ZUS pozwoli na wyliczenie wyższego świadczenia. – Ale według założeń polskiej reformy emerytalnej nasze świadczenia miały rosnąć dzięki temu, że powszechne towarzystwa emerytalne zarządzające funduszami inwestują składki emerytalne w akcje i obligacje, by je pomnażać. – Ponadjedenastoletnie doświadczenia wynikające z funkcjonowania obecnego systemu wykazały, że waloryzacja w ZUS przyniosła znacznie wyższy przyrost środków emerytalnych niż działania OFE na rynku kapitałowym. Twierdzenie, że długookresowo w funduszach emerytalnych pieniądze mogą być pomnażane szybciej niż w ZUS, jest więc absolutnie nieuprawnione. Powszechne towarzystwa emerytalne nie są w stanie zagwarantować stabilnego wzrostu naszych składek. Owszem, zdarzało się, że w krótkich okresach OFE uzyskiwały lepsze wyniki, ale na emeryturę musimy oszczędzać przez wiele, wiele lat i kończąc naszą karierę zawodową, nie możemy być narażeni na nagły spadek oszczędności emerytalnych. – Wysokość waloryzacji w ZUS zależy od decyzji rządu, a więc polityków. Natomiast nasze składki w OFE miały bezpiecznie rosnąć dlatego, że zostały wyjęte z obszaru działań politycznych. – Praktyka pokazała, że OFE nie zapewniły bezpiecznego i wolnego od ryzyka przyrostu składek. Bezpieczniejsze staną się one właśnie w wyniku decyzji podjętej przez rząd, czyli polityków. Warto pamiętać, że ponad 10 lat temu to politycy uchwalili ustawę o organizacji funduszy emerytalnych i stworzyli założenia obecnego systemu. Założenia, które już na starcie reformy okazały się błędne. A zatem ci politycy, którzy w tej chwili stroją się w piórka niezależnych ekspertów i często działają w porozumieniu z towarzystwami emerytalnymi, nie powinni, moim zdaniem, autorytatywnie zabierać głosu w kwestii zmian w systemie emerytalnym, proponowanych przez rząd. Uważam nawet, że powinni oni przeprosić społeczeństwo za to, co zrobili – za swoją pomyłkę sprzed 11 lat. – Na razie „niezależni eksperci” reprezentujący powszechne towarzystwa emerytalne twierdzą, że wprowadzane zmiany oznaczają odrzucenie podstawowej zasady reformy – że nasza emerytura zależy od tego, ile na nią odłożymy. – To zarzut absolutnie nieprawdziwy. Wysokość emerytury zarówno z I, jak i z II filaru będzie zależeć od tego, jak długo się pracuje i ile składek się odkłada. Ewidencja składek jest i na koncie w I filarze, i w II filarze. W ZUS istnieje również fundusz rezerwy demograficznej mający charakter kapitałowy, jego środki są inwestowane w akcje i obligacje skarbu państwa. Ten fundusz, zarządzany przez pracowników ZUS (niepobierających za to żadnych opłat ani prowizji), o portfelu inwestycyjnym zbliżonym do portfeli OFE, częstokroć osiąga dużo lepsze wyniki niż fundusze emerytalne. Pragnę też przypomnieć, że o faktycznej wartości świadczenia w dużym stopniu zadecyduje siła nabywcza pieniądza – czyli wzrost gospodarczy w momencie przechodzenia na emeryturę. Tymczasem koszt funkcjonowania obecnego systemu emerytalnego jest tak wysoki, że zwiększa nasz dług i zmniejsza tempo wzrostu gospodarczego, a więc zagraża przyszłym emeryturom. – Mówi pani, że obecne zmiany są krokiem w dobrym kierunku. Wciąż jednak nie ma zakazu dokonywania akwizycji przez powszechne towarzystwa emerytalne, a jej koszt pochłania niemałą część naszych składek emerytalnych. Przede wszystkim zaś nie wprowadzono dobrowolności wstępowania do OFE i pozostawania w nim – najważniejszego rozwiązania gwarantującego wolnorynkowy charakter reformy. – W istocie rozwiązania przedstawione przez rząd nie obejmują wszystkich kwestii,
Tagi:
Andrzej Dryszel