Skończyły się wakacje, lato zleciało szybko, jak życie, jesień niestety za pasem, ale jeszcze wracam w myślach do wsi Słajszewo, gdzie spędzaliśmy ostatnie tygodnie. Kilka słów o wiejskich dzieciach nowego wieku. To po nich najlepiej widać wielką zmianę, jaka się dokonała na polskiej wsi. Kaszub pan Bogdan opowiada o swoim dzieciństwie, o pasaniu krów i gęsi, nawet kosztem szkoły, o skrzeczącej biedzie, o tym, jak jedzono byle co i ubierano się byle jak. I ta praca ponad siły. Teraz jego liczne wnuki niczym się nie różnią od zamożnych miejskich dzieci. Markowe ciuchy, rowery, hulajnogi elektryczne, komputery; mówią tylko z lekkim nalotem prowincji, ale to minie. I mają marzenia. Wnuczka Karolina idzie do liceum w Wejherowie, do klasy medycznej, chce być lekarką – i będzie, bo widać, jak wytrwale potrafi dążyć do każdego celu. Ma 14 lat i już ma chłopaka, mówi o tym jako o czymś naturalnym. To też nowe czasy. Bogdan chodził kiedyś do kościoła, teraz już nie. Jest wierzący, ale nie trawi tej instytucji. Kościół w pobliskim Ciekocinku ładny, poniemiecki, z czerwonej cegły. Bogdan mówi: „Z kilku wsi, które należą do tego kościoła, zbierze się na mszy nie więcej niż 40 osób. Jest wielki odpływ ludzi od kościoła. I zasłużył na to”. Wie od rodziców, jak wyglądało przed wojną niemieckie Słajszewo. Była tu nawet apteka, poczta, mały park, była karczma, tak, w tym podupadłym kamiennym domu obok. Polska Ludowa wymiotła te miejsca. To było jak najazd barbarzyńców. Dopiero teraz wieś się odradza dzięki turystyce. Ale elektrownia atomowa zawisła nad tym miejscem jak przyszły kataklizm, na razie bez wyraźnego kształtu. Jakoś więc podobnie, jak wiszą nad nami konsekwencje zmian klimatycznych, zbyt wielkie, by w nie uwierzyć. • Wracamy E7 do Warszawy, już gładko, już dwupasmowo, szybko. A pamiętam, jakie to było wleczenie się tą trasą. Na poboczach co chwila wielkie bilbordy „Jezu Ufam Tobie”. Jak w państwie religijnym. Kto za to płaci, zapewne państwo? Bo Kościół zbyt oszczędny na takie reklamowanie Chrystusa, obok mydła i nowej Mazdy. • Czołowy ideolog PiS prof. Zdzisław Krasnodębski powiedział: „Zagrożenie dla naszej suwerenności ze strony Zachodu jest większe niż ze strony Wschodu”. No tak. Świetnie uzupełnia tę myśl minister Czarnek na antenie Radia Maryja. „Jesteśmy na froncie wojny kulturowej. Wojny o człowieka, o cywilizację łacińską i chrześcijańską, o przyszłość Polski w cywilizacji łacińskiej i chrześcijańskiej. Jeśli tego nie zrozumiemy, jeśli się poddamy, nawet w obliczu tak potężnego hejtu i kłamstw, to tę wojnę przegramy. Nasze dzieci, nasi wnukowie nie będą już żyli w Polsce, w cywilizacji łacińskiej czy chrześcijańskiej. Jest to wojna kulturowa, wojna społeczna, wojna o człowieka. To jest wojna z błędem antropologicznym”, opisywał grozę sytuacji panujący nam minister edukacji i nauki. No tak. Zgadzam się z jednym – jesteśmy na wojnie z wami, chcecie Polskę zepchnąć w śmierdzący zaścianek. Cywilizacja, jaką proponujecie, nie jest łacińska ani chrześcijańska, jest nacjonalistyczna i zaściankowa. Brak zmiany bywa gniciem, żałosnym, zatęchłym kątem. Ale to się wam nie uda. Zbyt potężne siły działają przeciwko wam, duch nowych czasów jest liberalny, nie dacie rady z nim wygrać ani w Polsce, ani w Stanach Zjednoczonych, ani we Francji, w Anglii czy w Izraelu, bo wszędzie widzimy podobny strach przed nowym, zmiany są za gwałtowne i za szybkie. I jest dramatyczny podział na zamknięte i otwarte głowy. To nowe, które idzie, ma wiele wad i niesie zagrożenia, ale inne, niż wam się zdaje. • Z kimkolwiek rozmawiam o polityce, a rozmawiam tylko z wrogami PiS – nie mam żywego kontaktu z nikim, kto PiS popiera – nikt nie wierzy w zwycięstwo opozycji w najbliższych wyborach. Będę głosować na opozycję, ale bez wiary. I ja, pesymista z natury, staję się nagle optymistą i przekonuję niedowiarków, że jednak wygramy. To szczere przekonanie. Ten pesymizm jest destrukcyjny, a wiara czyni cuda. Oszustwo wyborcze jest trudne i mało prawdopodobne. Tak trudno uwierzyć w klęskę PiS też dlatego, że opozycja przejęłaby państwo jedynie częściowo demokratyczne, w którym wygrani będą mieli narzędzia, by gnębić przegranych, czyli PiS. Ci sami tak się urządzili, ukręcili bat na własny kark. Rozumiem,