Pałac Młodzieży Wymarzonej

Niespełnione plany, strach przed złym towarzystwem, aspiracje – o tym myśli kolejka społeczna, w której stoją rodzice, by zapisać dzieci na zajęcia Pałac Młodzieży triumfuje. Po 1989 r. został skazany na powolną likwidację. Dostawał coraz mniej pieniędzy i jako przeżytek socjalistycznego wychowania powinien upaść. Najpierw miał być rozebrany z całym Pałacem Kultury, potem planowano, że we wnętrzach urządzi się wymarzony supermarket. Jednak Pałac Młodzieży przetrwał. Dzisiaj jest modnym miejscem. Wręcz wypada, by dziecko uczęszczało tam na zajęcia. Szczególnie, jeśli w pałacu kawałek dzieciństwa spędził ktoś z rodziny. – To dobry znak – komentuje dr Maria Zielińska, socjolog z Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Zielonej Górze, autorka pracy o ambicjach rodziców. – Odwoływanie się do tradycji rodzinnych było dość rzadkie w ostatnim dziesięcioleciu – dodaje. – Dziesięć lat temu słyszałam tylko, że jesteśmy socjalistycznym wymysłem, że od 1955 r. indoktrynujemy dzieci – Urszula Wacowska (czwarty dyrektor pałacu) do tej pory wspomina to z obrzydzeniem. – Ale wytrzymaliśmy. Proszę spojrzeć. Wychowywanie w kolejce Z okien gabinetu dyrektorki oglądamy tłum kłębiący się przed pałacem. Widać, co jest modne. Elektronika zamieniła się w pracownię informatyki, zamiast szermierki jest kulturystyka. Już nikt nie pamięta pracowni metaloplastyki i pracowni kroju i szycia. Nie ma motocykli torowych. Nie były zbyt retro, ale zbyt kosztowne. Pałac Młodzieży nie reklamuje się. – Kolega mnie namówił – to częsta opinia powtarzająca się w kolejce. Część rodziców „przeprosiła się” z Pałacem Młodzieży, bo inne zachwalane kursy okazały się wyciąganiem pieniędzy. Krystyna Gajewska (inspektor, podaje kilka warszawskich adresów i budowy, które nadzoruje) zapisywała syna na lekcje rysunku już od II klasy szkoły podstawowej. Dom kultury okazał się chałturą dla nauczycieli, inne kursy prowadzili dziwacy. Tylko przy liczeniu pieniędzy nabierali wigoru. I dlatego Krystyna Gajewska, choć nie lubi Pałacu Kultury, i to nie tylko z przyczyn architektonicznych, zdecydowała się spróbować tych zajęć. Ale syn, gdy podrósł, odważył się powiedzieć, że nie chce być malarzem. Piotr już drugi rok uczęszcza do kółka teatralnego. Są z tego konkretne korzyści. – W szkole stał się bardziej pewny, zgłasza się, ma ciekawe pomysły – wylicza matka dzisiejszego gimnazjalisty. Najdłuższa kolejka stoi do pracowni fotograficznej, teatralnej, plastycznej i oczywiście do Gawędy. W 50 pracowniach jest 6 tys. miejsc. Wszystkie są już zajęte, teraz trzeba czekać. Może ktoś zrezygnuje. Nie zapłaci. Semestr kosztuje 140 zł. Tyle fakty. I jeszcze tegoroczne nowości – taniec nowoczesny, nauka gry na flecie i Klub Europejski. Dr Maria Zielińska przeprowadziła badania na temat aspiracji rodziców. Pytani o zawód, który wybraliby dla dziecka, opowiadali o swoich niespełnionych marzeniach. – Pokolenie dzisiejszych czterdziestolatków dorastało na przełomie zgrzebnego Gomułki i Gierka, który młodzież widział tylko przy czynach społecznych – komentuje Alina Jackowska, psycholog szkolny. – Wydaje im się, że gdyby uczęszczali na dodatkowe zajęcia, ich kariery byłyby ciekawsze. Oczywiście, i w tamtych czasach Pałac Młodzieży był popularny, ale nikt nie uważał, że zajęcia pomogą w zdobywaniu lepszego miejsca w życiu. Dziś pałac jest uważany za dobrą trampolinę. Poza tym rodzice rywalizują między sobą, licytują się dodatkowymi zajęciami swoich dzieci. Jest to rywalizacja nie tylko „na pieniądze”, ale także „na przedsiębiorczość”. Przecież zajęcia w Pałacu Młodzieży trzeba wystać w długiej kolejce. To tu odżywają listy społeczne, jak z komedii Barei. W kolejce rodzice mają swoje pięć minut. Uwięzione w tłumie dziecko musi wysłuchać, jak dobrze się uczyli i jak wierzą, że potomek nie zawiedzie nadziei. Można się jednak przekonać, że rozmawiamy z buntownikiem. – Taka jest moja córka – wzdycha Wanda Lewandowska, dziennikarka, ale niepracująca w zawodzie. Jest inżynierem elektrykiem. Jej Agata (końcówka podstawówki) ma dość krytyczny stosunek do dorosłych, więc tylko gdy pozuje do zdjęcia, pozwala matce się objąć. Wanda Lewandowska w latach 60. tańczyła w Gawędzie. Namówiła córkę, by też spróbowała. Okazało się, że w zespole przetrwał dość twardy styl ćwiczenia dzieci. I dlatego dziewczynka stoi w kolejce na zajęcia z tańca kreatywnego. To brzmi ciekawie, na pewno pozwoli wyrazić jej bunt. Jednak

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 38/2002

Kategorie: Społeczeństwo