Palikot walczy o partię, Miller walczy o władzę

Palikot walczy o partię, Miller walczy o władzę

Wyborcy stają się coraz bardziej lewicowi. Tylko czy liderzy lewicy są do tego przygotowani? Jeżeli utrzyma się obecna tendencja, to na naszych oczach dokonuje się w polskiej polityce decydujący zwrot: główną siłą opozycji staje się nie – jak dotychczas – narodowa prawica, tylko proeuropejska lewica. Wskazują na to sondaże – w jednym z ostatnich, zrealizowanym przez SMG/KRC, Platforma miała 27% poparcia, natomiast PiS – 22%, a Solidarna Polska – 5% (czyli obie partie prawicy zanotowały poparcie na poziomie 27%). Ten sam pułap 27% osiągnęła lewica – Ruch Palikota uzyskał rekordowe 17%, a SLD – 10%. Mamy więc zapowiedź wielkiej zmiany – mniej więcej od 2003 r. na polskiej scenie dominowały dwie partie prawicowe, a lewica zbierała ok. 12-14%. Teraz trzy główne siły – prawica, centrum i lewica – notują po 27% poparcia. Wyborcy stają się więc coraz bardziej lewicowi. Pytanie tylko, czy liderzy lewicy są do tego przygotowani. Nie trzeba być wnikliwym obserwatorem, by dostrzec, że o żadnym przygotowaniu nie ma mowy, że oni ledwie próbują nadążyć za wydarzeniami (czytaj – błędami ekipy rządzącej). Generałowie są zaskoczeni Klasycznym przykładem była sprawa ACTA. Gdy wybuchła, Janusz Palikot palił w Sejmie kadzidełka. Zupełnie nie wiedział, co się dzieje. Potem próbował podpiąć się pod protesty, pojawił się na manifestacji w Warszawie, ale został wygwizdany i wytupany. Kamery zarejestrowały, jak musiał uciekać do samochodu. SLD większymi wpływami w świecie młodych przeciwników ACTA pochwalić się nie mógł, to formacja zorientowana na innego wyborcę. Ale Leszkowi Millerowi na tyle starczyło wyobraźni, że nie pchał się do manifestujących. Oba ugrupowania spóźniły się, jeśli chodzi o ACTA, za to w sprawie rządowej inicjatywy wydłużenia wieku emerytalnego uderzyły w punkt. Tylko że o ile dla Palikota to niezły pomysł, wart poparcia (więc bardzo osobliwa to lewica, on twierdzi, że nowoczesna), o tyle dla SLD jest to polityczne wypowiedzenie wojny. Sojusz zorganizował w Sejmie konferencję w obronie wieku emerytalnego, zapowiedział też złożenie w tej sprawie wniosku o ogólnokrajowe referendum. Leszek Miller ewidentnie na tej sprawie chciałby zdobywać punkty. Te zaś są mu potrzebne. Bo mimo że dziś nikt głośno nie kwestionuje jego pozycji w SLD, to przecież dreptanie w sondażach jest dla działaczy tej partii mocno deprymujące. Bardzo osobno W sprawie emerytur obie partie odwołujące się do elektoratu lewicowego znalazły się więc dokładnie po przeciwnej stronie. Palikot jest za, Miller – przeciw. I wyraźnie widać, że narasta między nimi rywalizacja, że nawet nie próbują w ważnych kwestiach nawiązywać współpracy. Że zarówno Palikot, jak i Miller porzucili ideę wspólnego działania, bardziej interesują ich sprawy własnych ugrupowań i nie mają zamiaru z kimkolwiek dzielić się władzą. Jeszcze dwa miesiące temu Janusz Palikot deklarował, że jest jak najbardziej chętny do wspólnych działań z SLD. Teraz mówi, że nie za bardzo wierzy, by Leszek Miller na coś takiego chciał iść. I że rywalizacja między Ruchem a SLD jest nieuchronna. Znamienna jest też ewolucja stanowiska Leszka Millera. Jeszcze paręnaście dni po wyborach mówił, że współpraca Ruchu Palikota z SLD jest konieczna, że przydałby się okrągły stół lewicy, przy którym budowano by współpracę, że patronem tego przedsięwzięcia powinien być Aleksander Kwaśniewski. Tymczasem teraz Miller mówi, że Kwaśniewski nie ma nic do powiedzenia w SLD. Na lewo od centrum mamy więc praktycznie trzy ośrodki polityczne. Jest Palikot, który próbuje złapać kontakt ze środowiskami najbardziej zbuntowanymi. Trochę się wyciszył, ale przecież wciąż najbliżej mu do happeningu, sensacji, czego przejawem jest pomysł zakładania masek pomnikom. Jest Miller, który liczy, że odbuduje się w tradycyjny sposób – że zrewitalizuje struktury SLD i że taką akcją jak zbieranie podpisów pod referendum w sprawie wieku emerytalnego wzmocni współpracę z OPZZ i wzmocni się w społeczeństwie. Jakkolwiek by patrzeć – to wszystko jest codzienną, polityczną rąbanką, reakcją na ruchy rządu. Tylko że każdy działa w swoim stylu. I jest trzeci element układanki – Aleksander Kwaśniewski. Były prezydent, jeżeli dobrze odczytuję jego intencje, wychodzi z założenia, że proste działanie na zasadzie „rząd robi błąd – my robimy hałas”, to za mało, by odbudować siłę centrolewicy. Że wyborca

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2012, 2012

Kategorie: Kraj