Zysk czerpany z importu ropy przez siedem najbogatszych krajów, G-7, jest wyższy niż wpływy ze sprzedaży surowca całego OPEC Istnienie związku między tempem rozwoju gospodarczego a cenami ropy naftowej nie podlega dyskusji. Kwestią otwartą pozostaje jedynie skala ich wzajemnej determinacji. Sprowadza się ona m.in. do odpowiedzi na pytanie o zakres negatywnego oddziaływania coraz to wyższych kosztów zakupu tego surowca przez klientów indywidualnych i podmioty prawne na perspektywy poprawy koniunktury. W skrócie: w jakim stopniu zbyt drogie paliwa silnikowe hamują rozwój gospodarczy. Choć tu zdania i precyzyjnie szacunki ekonomistów znacząco różnią się od siebie, co do sedna problemu panuje rzadki w świecie naukowców konsensus. Drogie paliwo jest niczym piasek sypany w tryby kół zamachowych gospodarki. Podwójna gra Zaskakująca może się wydawać w tym kontekście polityka najbogatszych państw. Z jednej strony, podejmują wiele inicjatyw służących pobudzeniu gospodarczemu, a z drugiej – za sprawą swych reżimów podatkowych skutecznie blokują naturalną szansę, jaką stwarzałoby zaopatrzenie ich rynków w tanie paliwo. W rezultacie cena każdego litra paliwa naftowego sprzedawanego w handlu detalicznym czy hurtowym zawyżona jest o mnóstwo elementów niemających nic wspólnego z łączną sumą kosztów bezpośrednich, poprzedzających wprowadzenie go do dystrybucji. Nierzadko łączna kwota wydawana na zakup, prowizje pośredników, ubezpieczenia i transport do kraju przeznaczenia, a dalej koszt magazynowania i obróbki przemysłowej surowca, a także marż handlowych nie stanowi nawet połowy sumy, którą przychodzi klientowi zapłacić za litr oleju napędowego na stacji benzynowej. Powszechne stosowanie procentowych taryf podatkowych dla ropy naftowej w sytuacji, gdy ona drożeje, zwielokrotnia obciążenie konsumentów z tytułu podwyżek. Neokolonializm? Paradoksalnie więc wyższa cena surowca zapewnia większe wpływy budżetowe państwa, nawet nie tyle eksportującego, ile – a nawet przede wszystkim – importującego. Płynące stąd roczne dochody w przypadku najbogatszych krajów z ekskluzywnego klubu G-7 w latach 2004-2008 oscylowały łącznie wokół 684 mld dol. Dla porównania państwa OPEC (Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową) uzyskiwały za sprzedaną ropę 669 mld dol., czyli o 15 mld dol. mniej. Łącznie we wspomnianym okresie różnica między pieniędzmi zainkasowanymi na czysto przez siódemkę najbogatszych państw a przychodami członków wymienionego kartelu sięgnęła niebagatelnej sumy 72 mld dol. Zdecydowany prym w działaniach dających się określić mianem petrofiskalizmu wiedzie Unia Europejska. W przeciwieństwie bowiem do Stanów Zjednoczonych i Kanady czy Japonii, gdzie obciążenia podatkowo-akcyzowe od importowanej ropy naftowej zwykle nie przekraczają połowy ceny giełdowej surowca, w państwach wspólnotowych sięgają one nawet kilkuset procent! Piekło dobrych intencji Pierwotny pomysł obłożenia handlu paliwami licznymi taksami wiązał się z koniecznością wypracowania mechanizmu pozwalającego utrzymać stabilny, a zarazem bezpieczny dla gospodarek Unii poziom cen. Całość oparto na prostym mechanizmie działania – gdy ropa drożeje, następuje, w zależności od skali podwyżki, obniżanie podatku o pożądaną procentowo wielkość, tak by rynki wewnętrzne nie ucierpiały z tego powodu. W myśl założeń miało to być zatem rozwiązanie pozwalające niwelować konsekwencje wzrostu notowań surowca, a dopóki taka konieczność nie zajdzie, pełniące funkcję dodatkowego źródła wpływów budżetowych. Na razie skrupulatnie realizowany jest jedynie drugi, nominalnie podrzędny cel. Coraz trudniej też oprzeć się wrażeniu, że nastąpiła pod tym względem permanentna zmiana priorytetów. W okresie obecności naszego kraju w strukturach unijnych, biorąc pod uwagę kurs baryłki surowca obowiązujący w początkach maja 2004 r. i w połowie lipca 2008 r., kiedy to odnotowano podwyżkę cen ropy naftowej o bez mała 250%, zaledwie jeden jedyny raz zdecydowano się na kosmetyczną obniżkę akcyzy. W innych państwach UE sprawy potoczyły się niemal analogicznie. Stare porzekadło „Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane” wydaje się niestety najbardziej aktualną oceną utrzymywanego tu reżimu podatkowego, nałożonego na handel paliwami naftowymi. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Piotr Kwiatkiewicz