Od dwóch państw domagamy się uznania ludobójczego charakteru ich dawnych czynów: od Rosji za Katyń i od Ukrainy za rzeź wołyńską. Ale definicję ludobójstwa wypełnia jedynie zbrodnia ukraińska. I nigdy dość przypominania, że miała ona monstrualne rozmiary (według prof. Grzegorza Motyki pochłonęła 100 tys. ofiar polskich naprzeciw 10-15 tys. ukraińskich ofiar polskiego odwetu) oraz że była przez Ukraińców dokonywana z niesłychanym okrucieństwem (prof. Ryszard Szawłowski ukuł nawet termin genocidum atrox – ludobójstwo zwyrodniałe). Pomordowani nie mają grobów – zaplanowane w roku 2005 urządzenie ok. 100 polskich cmentarzy urwało się w roku 2013, bo Ukraina wciąż mnoży trudności. A jednak – audiatur et altera pars. Trzeba się wsłuchać w racje także tamtej strony. Oto w Polsce, na wzgórzu Monasterz, stał sobie pomnik nagrobny 62 żołnierzy UPA. Ja naprawdę wiem, że UPA była organizacją zbrodniczą, niemniej jednak pomnik został postawiony legalnie. W roku 2016 został on zniszczony. Sprawców nie wykryto, choć pewnie nie było to niemożliwe. Pomnik odbudowano dopiero po czterech latach i wtedy… jakby przyznano rację niszczycielom. Bo nie przywrócono ani wyrytych uprzednio nazwisk poległych, ani napisu: „Zginęli za niepodległą Ukrainę”. Podobno istnieją wątpliwości co do liczby ofiar. Lecz póki niepewności nie usunie ekshumacja, nie ma powodu, by kwestionować liczbę utrwaloną w ukraińskiej tradycji. Natomiast nie sposób już pojąć, dlaczego trzeba było zastąpić napis dotychczasowy formułą: „Zginęli w walce z NKWD”. Bo niby za co zginęli? To właśnie w odpowiedzi na Monasterz strona ukraińska zareagowała zakazem budowy cmentarzy ofiar wołyńskich. Zgoda, reakcja ta była niewspółmierna i trudno nie uznać, że poszukano pretekstu. Lecz właściwie po co strona polska dała ten pretekst? Bo Ukraińcy mogą bez końca przypominać dzień 24 czerwca 2005 r., gdy we Lwowie otwarto Cmentarz Orląt. Tak, było z tym sporo przepychanek, trochę awantur, nawet jeszcze po otwarciu cmentarza, ale nekropolia Polaków walczących o polski Lwów stoi sobie w ukraińskim Lwowie zgodnie z polskimi wyobrażeniami. Symbol chwały polskiego oręża w wojnie z Ukraińcami! Czy naprawdę zbyt wygórowane były ukraińskie oczekiwania, by pomnik w Monasterzu realizował z kolei ukraińską pamięć, ukraińskie wyobrażenia? Cmentarz Obrońców Lwowa – to kontekst bezpośredni. Ale jest jeszcze sporo kontekstów pośrednich, które przy okazji zbrodni wołyńskiej nie są na ogół przywoływane. W mojej niedawnej książce „Pamięć gromadzi prochy” przytaczam takie oto wspomnienie Józefa Rybickiego: „Ukraińcy zamordowali w nocy siekierą dwóch naszych żołnierzy stojących na czujkach. Akcja naszego dowództwa była natychmiastowa i bezwzględna: zastosowano odpowiedzialność zbiorową. Miejscową wieś otoczono, odbyto sąd nad tutejszą ludnością, po czym podpalono domy, a wszystkich mieszkańców wymordowano. Do dziś to pamiętam: płonąca wieś, wrzaski ludzkie i strzały żandarmerii, która likwiduje wszystkich po kolei”. Wieś galicyjska, która znikła z powierzchni ziemi w roku 1919, wydaje się zapowiedzią wielu wsi wołyńskich, po których w roku 1943 też nie zostało ani śladu. Źródła ukraińskie z tegoż 1919 r. informują o dokonywanych przez Polaków rozstrzelaniach bez sądu i paleniu przez nich Ukraińców żywcem, po uprzednim oblaniu ich naftą. Z kolei prof. Andrzej Leon Sowa, opisując pacyfikacje wsi ukraińskich w roku 1930, wspomina m.in. o zabawie polskich żołnierzy, polegającej na robieniu z ukraińskich dziewczyn „tulipanów”. Czyli na wieszaniu ich głową w dół, ze spódnicami odsłaniającymi dolne partie ciała – bielizny spodniej wieś wówczas nie nosiła. Tak, akurat wtedy nikogo nie mordowano. Lecz przecież najtrudniej wybaczyć upokorzenie. A w roku 1938 masowo burzono cerkwie. Najtrudniej wybaczyć podniesienie ręki na sacrum. Żadna dyskusja o rzezi wołyńskiej nie powinna uciekać od jej przyczyn. A te przyczyny sięgają daleko w przeszłość i nie sposób ich tu nawet zasygnalizować. Tyle że rzeź wołyńska przekroczyła wszelkie wyobrażenia, że może być porównywana tylko do dokonywanych w zbliżonym czasie w Jugosławii zbrodni katolickich ustaszy na prawosławnych Serbach. To były też narody pobratymcze… W każdym jednak razie, właśnie ze względu na wyjątkowość i rozmiar zbrodni, strona ukraińska powinna wydać zgodę na wszystkie polskie ekshumacje. Zgodę – mimo wszystko – bezwarunkową. A polski rachunek sumienia i tak jest konieczny. a.romanowski@tygodnikprzeglad.pl Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint