Pamiętnik IV Rzepy

18.05 Ponieważ w tygodniu, który minął, stałem się największym zadymiarzem wśród satyryków, tak że nawet pan premier osobiście postanowił się wypowiedzieć, nie mam innego wyjścia, jak stanąć w obronie samego siebie. To nie jest znowu aż takie ważne, czy ja wystąpię na Kabaretonie, czy nie, przez ostatnich kilka lat mnie tam nie było i ani świat się nie zawalił, ani festiwal, ani Opole, ale tak czy inaczej cenzura istnieje. Być może pan premier o tym nie wie albo nie chce wiedzieć i osobiście palców w tym nie maczał, ale prawe ręce urzędników, polityków i redaktorów radia i telewizji już tak. Mój kolega Marcin Wolski powiedział, że o niczym takim nie słyszał. Myślę, że jest to jeden z jego lepszych żartów, jakie w ostatnich czasach wymyślił. Na wszystkich swoich naradach w radiu, w którym rządził do niedawna, wyrzucając wszystkich, co myśleli inaczej, podkreślał, że nic złego nie wolno powiedzieć na temat Prawa i Sprawiedliwości – to jak to nazwać inaczej niż cenzurą? Po telewizyjnych korytarzach krąży anegdota, jak ocenzurował sam siebie, ponieważ w szopce noworocznej napisał, cytuję może niezbyt dokładnie: „tu się zgina dziób kaczora”, a potem już na kolaudacji powiedział, że jednak jest to za ostro powiedziane i odtąd już się kaczorowi nic nie zginało, a nawet nie wiem czy i pingwinowi. W tym tygodniu odmówiłem udziału w Letnim Festiwalu Kabaretów w Koszalinie; rozmawialiśmy z Leszkiem Malinowskim z Konia Polskiego, który ten festiwal organizuje, powiedziałem mu, że nie ma sensu. Jeszcze w roku 2003 bodajże, za rządów Leszka Millera, mimo że już wtedy redaktorzy trzęśli się po kątach, mogłem zaśpiewać z całym amfiteatrem piosenkę dedykowaną ówczesnemu premierowi: UCIEKAJ SKORO ŚWIT, BO POTEM BĘDZIE WSTYD, teraz podejrzewam, że nawet nie doszedłbym do mikrofonu. Całe szczęście w tym nieszczęściu, że telewizja pozbyła się Niny Terentiew, która natychmiast trafiła do Polsatu i tam można co nieco powiedzieć. W państwowej na razie można tylko zażartować z Platformy i przystawek, bo prędzej czy później trzeba je będzie skonsumować. Dzwoniło do mnie wczoraj dużo kolegów z podziękowaniem, że odważyłem się o tym publicznie powiedzieć, i wszyscy mówią, że przez tę utajnioną cenzurę przechodzą, a już najgorzej ze wszystkich kabaret Kaczki z Nowej Paczki, z tą nazwą nie wystąpią nawet wtedy, kiedy napiszą hymn PiS. Chyba że zmienią nazwę. I to by było na tyle. Jak mawiał śp. Jan Tadeusz Stanisławski, którego Opole będzie wspominać. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 21/2007

Kategorie: Felietony