ZAKAZANE MYŚLI KOBIET Alina Pieńkowska, pielęgniarka z Wybrzeża, pierwsza linia Sierpnia, w wywiadzie wspomina, jak to ministrem pracy został jej przyjaciel, Jacek Kuroń. Pojechała do niego i mówi w imieniu pielęgniarek: “Jacek, zrób coś, bo nie starcza nam na życie”. A on natychmiast wyciągnął portfel: “Nie ma sprawy, jak nie masz pieniędzy, to ci pożyczę”. Dziś trudno sobie wyobrazić, by minister Komołowski lub Opala pożyczyli pielęgniarce choć złotówkę. No cóż, raczej się nie przyjaźnią. Ale przypowieść ta świadczy także o cechach naszych ministrów. Albo są to niefrasobliwcy, jak Kuroń czy Handke, dla których nieważne są pieniądze. Jeden rozdawał złotówki jak zupę, drugi podwyżki jak gimbusy. Albo są to zadziwiające liczykrupy. Liczą, liczą, tu uszczkną, tu komuś skubną i myślą, że z tego ciułania i odejmowania od cudzych ust coś się im w budżecie polepszy. Charakterystyczne, że ministrowie ci niezbyt chwalą się swoimi pomysłami. Oto minister edukacji chyłkiem sobie wyliczył, że w klasach nie może być mniej niż 22 uczniów. Jak będzie mniej, to niech gmina dopłaca. Za karę. Oczywiście, jest to sprzeczne z reformą, która takich ograniczeń nie wprowadzała. Nawet poprzedni, okropny system, na którym wychowały się całe pokolenia, cieszył się, gdy klasy były mniej liczne. Ale minister Edmund Wittbrodt to prawdziwy liczykrupa. Na swojej stronie internetowej wylicza głównie, co zlikwidował jego resort. Oto od początku reformy zamknięto 900 szkół podstawowych, 34 gimnazja, a 279 podstawówek zamieniono na trzyletnie, tylko z nauczaniem początkowym. O ile poprawiła się jakość uczenia dojeżdżających gdzieś tam uczniów, o tym pan minister liczykrupa nie wspomina. Bo minister Wittbrodt, w odróżnieniu od swojego poprzednika, postanowił mało mówić i liczyć krupy, przepraszam, grosze. Do grona liczykrupów należy także minister Komołowski, który zarządził, żeby teraz każdy, kto prowadzi rodzinny dom dziecka, miał rachunek VAT-owski na każdą zakupioną rzecz. Oczywiście, tę dla dziecka cudzego, bo własnemu może kupować normalnie. Ideą rodzinnych domów dziecka jest zacieranie różnic między dziećmi cudzymi i własnymi. Matki pytają, czy mają mieć dwie lodówki, a lody kupować z VAT-em. Liczykrupa tradycyjnie milczy. Słynnym liczykrupą jest, oczywiście, minister Opala. O 203 zł brutto dla pielęgniarek mówił tak, jakby sobie od ust odejmował. A teraz błogosławi kasy chorych, które wmawiają szpitalom kontrakty niższe niż w zeszłym roku. Wspomniana Alina Pieńkowska wierzy, że sytuacja byłaby lepsza, gdyby w rządzie znalazła się pielęgniarka. A Anna Knysok? Nie znam gorszego liczykrupy. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Iwona Konarska