Co roku widzimy to samo. Prawie. Bo biało-czerwonych flag wieszanych z okazji Święta Niepodległości ubywa. A już z pewnością za rządów genetycznych patriotów jakoś znacząco nie przybywa. I gdyby nie te, które pojawiają się na gmachach urzędów z polecenia władz, byłaby pełna bryndza. Jeszcze jeden szary, mglisty, dość ponury dzień i trochę smętnie powiewających flag. Nie mam pojęcia, skąd się bierze ten powszechny, ogólnonarodowy unik przed biało-czerwoną na balkonie czy bramie domu. Duch konspiracji bierze górę? A drugi, od paru lat stały symbol tego dnia to bandyckie burdy w stolicy. I policja ściągana z całego kraju. Nazywanie tego świętem jest jakąś polską paranoją. Podobnie zresztą jak określanie mianem patriotów bandyterki, która przyjeżdża wyłącznie po to, by bić, palić, niszczyć i bluzgać. Raz, a nawet dwa razy można się nabrać na patriotyczne hasła. Ale jeśli ktoś kolejny raz bierze udział w czymś takim, to nie może udawać naiwnej niemoty. Przecież dobrze wie, gdzie i po co jedzie. I czym to się skończy. No właśnie. Jak się kończyły te bandyckie wybryki z ostatnich lat? Kto za nie odpowiedział? Ilu sprawców siedzi w więzieniu? Ile zasądzono kar i grzywien? Kto faktycznie płaci za te powtarzające się zniszczenia? Wszyscy czytający ten tekst znają odpowiedź. Zero realnych kar i zero odpowiedzialności. Pozorne ruchy władzy, prokuratury i policji – te dwie są zresztą ubezwłasnowolnione przez partię rządzącą. Policja zna każdego zadymiarza, który co roku 11 listopada „świętuje”, a przez cały rok daje się we znaki jako kibol. Pertraktowanie z takimi ludźmi jest żałosnym nieporozumieniem. Oni pojmują tylko język siły. Marsze Niepodległości organizuje człowiek, któremu nikt przy zdrowych zmysłach nie powierzyłby własnej myjni samochodowej czy budki z kebabem. Jeśli państwo abdykuje przed takimi jak Bąkiewicz, to kres rządów Zjednoczonej Prawicy jest bliższy, niż myślimy. Żałośni, choć groźni krętacze przejęli tradycję i hasła, do których nie mają żadnych praw. Taka wizytówka, jak to, co widzieliśmy w Warszawie, kompromituje ruch narodowy. Co można powiedzieć o państwie, które od lat nie potrafi zagwarantować swoim obywatelom bezpiecznych obchodów ważnego święta? Jak zwykły człowiek, który pracuje, płaci podatki i przestrzega prawa, ma traktować władzę, która jest bezradna wobec zgrai bandziorów? Ale wobec niego – butna i bezwzględna. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint